13 lipca 1924 r. urodziła się Maria Koterbska - śpiewała m.in. „Karuzelę", „Brzydulę i rudzielca”, „Augustowskie noce”, „Wrocławską piosenkę” i „Parasolki”. W stulecie urodzin królowej polskiego swingu w Bielsku-Białej zostanie odsłonięty pomnik artystki.
W repertuarze miała 1,5 tys. piosenek. Teksty dla niej pisali Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka, a także m.in. Anna Zofia Markowa, tekściarka Ireny Santor. Muzykę do nich komponowali m.in. Jerzy Wasowski, Jerzy Harald, Franciszka i Bogusław Klimczuk.
„Śpiewałam ponad pięćdziesiąt lat i nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie totalnie skrytykował, nie było żadnych napaści na moją osobę. To zdumiewające” - wspominała Koterbska. „Nie osiągnęłam wielu celów, które zamierzałam na początku mojej artystycznej drogi. Przecież chciałam być aktorką. Szkoda, że nigdy nie zagrałam w filmie muzycznym” - dodała.
„W każdym niemal jej wykonaniu wyczuwało się jazzową synkopę, a jej wspaniała osobowość sceniczna, nowoczesna sylwetka i niezwykła dynamika rytmiczna przywodziły na myśl bardziej gwiazdy zza Oceanu niż słowiańską rozlewność” - napisał Krzysztof Teodor Toeplitz we wstępie do „Karuzeli mojego życia” (2008) - biografii Marii Koterbskiej, spisanej przez jej syna Romana Frankla, również piosenkarza, a także kompozytora i aktora (występuje m.in. w serialu „Czas niedokonany”). „Wystarczyło po prostu uważnie słuchać jej opowieści” - opisał Roman Frankl pracę nad książką o matce. „Dzięki nim poznałem nie tylko jej, ale i własne życie” - wyjaśnił.
Urodziła się 13 lipca 1924 r. w Bielsku w rodzinie muzycznej. Matka Janina, z domu Mierowska, była pianistką amatorką, a ojciec Władysław – skrzypkiem, absolwentem wydziału kompozycji i wykładowcą Konserwatorium w Krakowie, nauczycielem muzyki i śpiewu w Seminarium Nauczycielskim w Białej: „Rodzice byli głównymi filarami polskiego życia kulturalnego w Białej i w Bielsku. Tatuś należał do założycieli powstałego w 1922 roku Towarzystwa Teatru Polskiego” - opisała piosenkarka.
W 1930 r. powstała amatorska sekcja dramatyczna: „Mama zagrała wtedy wiele wspaniałych ról” - wspominała Koterbska. „A tatuś zajmował się muzycznym opracowywaniem spektakli” - dodała. „Dość wcześnie, bo już w wieku trzech lub czterech lat, zaczęłam też występować (…) pod reżyserską opieką mamy. (…) Grałam, ile się dało, role główne, dziewczęce i chłopięce. A jak ktoś zachorował, to jego rolę przejmowałam natychmiast” - napisała.
Stabilne życie zrujnowała wojna. Podczas okupacji Maria, aby uniknąć wywiezienia na roboty do Niemiec, podjęła pracę w szwalni fabryki sukna Brülla. „Musiałam szyć tak zwane besatze - wstążki, chorągiewki, chorągwie i cholera wie co, w każdym razie dla niemieckiej marynarki wojennej” - relacjonowała. „Jak tylko zaczynała się przerwa, to wszystkie moje koleżanki wołały natychmiast: +Marysia, zaśpiewaj i zatańcz coś!+ Wskakiwałam na stół i śpiewałam, tańczyłam, stepowałam. Rozrabiałyśmy prawie na każdej przerwie” - dodała. Po latach Koterbska usłyszy od Brüllów, że właściwie to u nich zadebiutowała.
W 1941 r. do KL Auschwitz trafił jej narzeczony Marian Besz, działający w harcerskiej konspiracji. „Zmarł po kilku zaledwie miesiącach. Nadal zszywałam moje wstążki, ale już nie tańczyłam na stołach” - wspominała.
18 września 1943 r. Koterbska poznała Jana Frankla, syna bielskiego cukiernika. Byli parą przez ponad 70 lat - do śmierci Jana 14 lutego 2020 roku.
Po wojnie rodzice Marii usiłowali odzyskać społeczną pozycję: ojciec reaktywował Towarzystwo Teatru Polskiego, a matka wznowiła pracę teatru amatorskiego. 16 czerwca 1945 r. przyszła gwiazda polskiej estrady zagrała w pierwszym przedstawieniu na scenie bielskiego teatru po II wojnie - „Krakowiacy i Górale” Jana Nepomucena Kamińskiego, w reżyserii Rudolfa Luszczaka.
W tym samym czasie UB wpadło na trop jej brata Kazimierza - żołnierza antykomunistycznego podziemia. „Cały dom był obstawiony przez ubeków, wpadli do środka, uzbrojeni, głośni i zaczęli robić rewizję” - wspominała Koterbska. „Krzyczeli, wymachując pistoletami: Bandytę wychowaliście! Mordercę! A to wszystko dlatego, że Kazek, jako młody, siedemnasto- może letni chłopak, chcąc walczyć przeciwko Niemcom, wstąpił do AK” - opisała.
UB aresztowała również ją. „Siedziałam w zimnej, wilgotnej piwnicy przy ulicy Krasińskiego cały tydzień” - relacjonowała artystka. „Parę razy zabierali mnie na przesłuchania, do których właściwie nie doszło. (…) Robili to, żebym idąc, widziała moich kolegów, którzy siedzieli, stali lub leżeli, z zakrwawionymi twarzami, pobici, słabi po niekończących się przesłuchaniach. Pewnie w ten sposób chcieli mnie zmiękczyć, ale po co?… dlaczego?… ja i tak nic nie wiedziałam” - napisała.
Więcej dowiadujemy się z opisu akt IPN w sprawie Wirgiliusza Habasa, Jana Wadonia, Kazimierza Koterbskiego i innych „oskarżonych o dokonywanie napadów rabunkowych oraz zamachów na funkcjonariuszy MO i UB na terenie pow. Bielsko w czerwcu i lipcu 1945 r.” - napisała Iwona L. Konieczna z PAP (2019).
Zapadły trzy wyroki śmierci, osiem - dożywocia, a pozostałych skazano na długoletnie więzienie: „Kaziu dostał 11 lat, z czego pięć za samą przynależność do AK” - napisała Koterbska.
Ostatecznie brata artystki objęła amnestia – po trzech latach spędzonych we Wronkach. „Widzenia były zupełnie niesamowite. Siedziało się na krzesłach, przedzielała nas siatka druciana, i tak na odległość wolno nam było rozmawiać. Z czasem znałam już wielu współwięźniów Kazka, chłopaków w jego wieku, biednych, wychudzonych tak jak on, bez zębów, z wielkimi przerażonymi oczami” - jeszcze po latach Koterbska płakała na wspomnienie tych spotkań.
Bywały też weselsze momenty. „Na przykład oni zza tej siatki wołali: Marysia, pokaż nam nogi! Ty masz takie długie nogi! Pokaż je nam Więc ja podwijałam wtedy spódnicę i pokazywałam chłopakom nogi. I posyłałam im jeszcze całusy, bo tacy byli biedni, tacy biedni…” - napisała.
W 1948 r. zdała maturę. Nie było pieniędzy na wymarzone studia w szkole dramatycznej w Krakowie, miała jednak możliwość studiowania farmacji w Katowicach, dzięki wsparciu ciotek – właścicielek dwóch aptek.
W sylwestra 1948/49 debiutowała na scenie Teatru im. St. Wyspiańskiego w Katowicach piosenką „Stary młyn”. 1949 rok odmienił jej życie. Stanisław Bursa, dyrektor muzyczny Radia Katowice oraz kolega Władysława Koterbskiego, ocenił, że Maria ma „świetny, mikrofonowy głos” i skontaktował ją z Jerzym Haraldem, szefem Orkiestry Rozgłośni Śląskiej PR oraz gospodarzem kultowych audycji „Melodie świata”.
Przesłuchanie odbyło się w lutym 1949 r. Już kilka dni później Harald oświadczył Koterbskiej: „dziś wieczorem musimy nagrać dwie piosenki do filmu Skarb i chciałbym, żeby pani zaśpiewała razem z Nas-Trojami”.
Zaśpiewała tak, że po powrocie do domu Harald miał powiedzieć żonie, swej muzie i autorce większości tekstów do jego piosenek: „Odkryłem skarb”.
W relacji Koterbskiej w „Karuzeli” czytamy, że nagranie skończyło się za późno, by mogła wrócić do Bielska, więc Haraldowie ją przenocowali. A rano Harald zagrał jakąś melodię, gdy „Krysia siedziała w fotelu obok fortepianu, z notatnikiem w ręku, i coś tam pisała”. Tak powstał utwór „Brzydula i rudzielec”. „Piosenka, która towarzyszyła mi przez wszystkie lata mojej kariery. W normalnym kraju zrobiłaby z naszej trójki prawdziwych milionerów” - podsumowała artystka.
„Zaraz po audycji zaczął się istny szał. Do radia przychodziły listy, nawet telegramy, a kto mógł, to telefonował. Na taką reakcję słuchaczy nikt nie był przygotowany” - wspominała. Od tej chwili kariera Koterbskiej potoczyła się błyskawicznie.
Na koncert w Filharmonii Śląskiej, do sali na 700 miejsc, „przyszło chyba trzy tysiące słuchaczy. (…) Ludzie oszaleli. Skandowali: Koterbska! Koterbska! Bisss! Bisssss! (…) A mama siedziała w pierwszym rzędzie i płakała ze szczęścia” - napisała piosenkarka.
Radość nie trwała długo, gdyż od 1948 r. muzyków wzywano „do twórczości podporządkowanej celom politycznym, opartej na doświadczeniach Związku Radzieckiego i dorobku ideologicznym marksistowsko-leninowskim” - czytamy w materiałach Kompanii Pomaton.
Wkrótce pismo z Warszawy wstrzymało nagrania Koterbskiej. Harald załatwił jej rozmowę z decydentką w ministerstwie. „W wydziale rozrywki przyjęła mnie pani naczelnik Bekerowa (…) Dlaczego proponujecie taki styl śpiewania? Taki amerykański! My tu nie chcemy żadnego naśladowania. Po co to komu to szwingowanie? - relacjonowała Koterbska. Następnie naczelnik Bekerowa dla przykładu puściła Koterbskiej płyty sowieckich wykonawców. „Możecie sobie śpiewać na koncertach, poza Warszawą, ale w radio was nie będzie” - oświadczyła urzędniczka.
Odtąd Koterbska jeździła po Polsce - z big-bandem Haralda, z orkiestrą rozrywkową Jana Cajmera oraz orkiestrą Konrada Bryzka. Musiała jednak też czasem - czego po latach bynajmniej nie zapomniała - pójść na koncesje. „Zdarzały nam się też koncerty, na których trzeba było wystąpić, bo władze chciały i nie było dyskusji. Kiedyś w Boże Ciało, w czasie koncertu, który był wyraźną próbą odciągnięcia ludzi od kościoła (…) żartowaliśmy, że nawet swing i dobre nazwiska nie pomogą rządowi w manipulowaniu Polakami. Widownia była prawie pusta” - napisała we wspomnieniach.
Dla preferowanej wówczas pieśni masowej okazała się zbyt wielką indywidualnością. „Koterbska jest prekursorką większości polskich pieśniarek” - napisał Lucjan Kydryński w książce „Wierzę piosence” (1959). „Była bowiem pierwszą, która odważyła się niegdyś przełamać dziarski styl odtwórczy piosenek o murarzach, kolejarzach i WOP-ie, lansując piosenkę intymną, nieraz nawet półpoetycką lub satyryczną” - wyjaśnił. „Jest to bodaj pierwsza powojenna polska pieśniarka, która umiała zwykłą piosenkę podnieść do godności sztuki” - ocenił.
W 1952 r. zaangażowała się do krakowskiego Teatru Satyryków. Przesłuchanie przeprowadził Władysław Krzemiński, ówczesny dyrektor Starego Teatru: „Usiadł daleko od sceny i oparł się na pięknej laseczce ze srebrną rękojeścią. (…) Siedział z przechyloną głową (…) poważny, bez uśmiechu, patrzył na mnie, patrzył i naraz powiedział: Ale nogi to pani sobie musi ogolić” - wspominała Koterbska.
Teatr Satyryków miał salę na prawie tysiąc miejsc. Legendarna dykcja Koterbskiej, podkreślana w większości recenzji, sprawiała, że podczas jej koncertów słychać było każde słowo, nawet w ostatnim rzędzie.
Niebawem karuzela jeszcze przyspieszyła: zaproszono ją do Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi, by nagrała piosenkę do filmu „Sprawa do załatwienia” (1953) Jana Rybkowskiego i Jana Fethke.
18 marca 1954 r. urodził się Roman Frankl, jedyny syn artystki. Potem przyszło zaproszenie z Warszawy do udziału w koncercie z okazji dziesięciolecia „Życia Warszawy” – z transmisją radiową. „Już od dawna - nic nikomu nie mówiąc - czekałam na takie zaproszenie. Wyobrażałam sobie nawet jakiś oficjalny list z wyjaśnieniami i Bóg wie co. A tu naraz, niespodziewanie - krótki telegram i po sprawie” - napisała Koterbska.
14 października 1954 r. artystka po raz pierwszy wystąpiła w Warszawie: „Pofrunęły marynarki. Ludzie wprost wrzeszczeli. Nie było mowy, żebym mogła zejść ze sceny. Szał kompletny, nie do opisania. W tym momencie pomyślałam, że po tym nie pozwolą mi już nigdy więcej w Warszawie wystąpić. Raz i do widzenia. Naturalnie musiałam bisować, bisować, bisować… (…) W efekcie bisowałam czternaście razy” - wspominała.
Odmówiła śpiewania w filmie „Irena do domu” (1955), tłumacząc, że ma kilkumiesięcznego syna i nie może sobie pozwolić na wyjazd. Następnego dnia zadzwonił kierownik produkcji: „Pani Mario, my wszystko załatwimy: piastunkę, specjalny pokój w hotelu. Będziemy panią wozili tam i z powrotem, jest pani naszą gwiazdą itd., itd.”. Przekonał ją jednak dopiero reżyser Jan Fethke. Po latach się okazało, że był to jej jedyny występ w filmie fabularnym. Zagrała samą siebie. Zaśpiewała piosenkę „Najpiękniejsze w świecie oczy” i „Karuzelę”.
W 1956 r. Koterbska została spiritus movens kabaretu „Wagabunda”, którego nazwa okazała się zobowiązująca. „Trzykrotnie byliśmy w USA, Kanadzie i Izraelu, dwukrotnie w Czechosłowacji i Anglii. Nasze przedstawienia obejrzało około 2 milionów widzów. Przejechaliśmy - lądem i morzem - około 250 tysięcy km za granicą i 300 tysięcy km w kraju” - podsumowała.
W 1959 r., podczas wizyty u rodziny w Wiedniu, pieśniarka otrzymała – i odrzuciła - propozycję od wytwórni Phillipsa. Głównym punktem zaplanowanej już kampanii reklamowej miała być ucieczka Koterbskiej z Polski: „Miałam zagwarantowane nagranie płyt, występy w niemieckiej i austriackiej telewizji, reklamę, artykuły w prasie i trasę koncertową. I to wszystko za sumy, które do tej pory znałam jedynie z filmów albo z dowcipów o amerykańskich gwiazdach” - wspominała.
W 1963 r. wzięła udział w 3. Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Sopocie. W polskich eliminacjach zdobyła II nagrodę poetycką piosenką Jerzego Millera do muzyki Marka Sarta „Odejdź smutku”. Faktyczną miarą sukcesu było jednak zwycięstwo piosenki „Parasolki” w dniu polskim festiwalu - zdystansowała nimi przedstawicielkę ZSRS Tamarę Miansarową, która poprzedniego dnia, w klasyfikacji międzynarodowej – zmiażdżyła konkurencję z 21 krajów przebojem „Pust wsiegda budiet sołnce” (Materiały informacyjne Festiwalu w Sopocie).
„Parasolki” stały się ulubioną piosenką Poldka Wantowicza, jednego z głównych bohaterów kultowej powieści Adama Bahdaja „Podróż za jeden uśmiech”.
Latem 1978 r. gwiazda sięgnęła gwiazd. „Nasz pierwszy kosmonauta, Mirosław Hermaszewski, odbywał swoją międzyplanetarną podróż na pokładzie Sojuza. (…) Oprócz przewidzianych planem meldunków przeprowadzano prywatne rozmowy, nadawano życzenia. I właśnie po jednej z takich rozmów przyjaciele Hermaszewskiego z bliskiego jego sercu Wrocławia, chcąc mu zrobić przyjemność, nadali Wrocławską piosenkę” - napisała we wspomnieniach Koterbska. W ten sposób została jedyną polską piosenkarką, której głos dotarł w kosmos.
Artystka nigdy nie wyprowadziła się z rodzinnego miasta. 5 maja 1994 r. uchwałą Rady Miejskiej w Bielsku-Białej uzyskała wpis do „Księgi Zasłużonych dla Bielska-Białej”. W tym samym roku wygrała plebiscyt na bielszczanina XX wieku. „Zajęłam pierwsze miejsce i zostałam Bielszczanką Stulecia” - poinformowała w „Karuzeli…”. „Pokonałam nawet innego słynnego bielszczanina - Zbigniewa Pietrzykowskiego, co do tej pory udało się tylko jednemu człowiekowi na świecie, i to nie bez dużych trudności. Był nim Muhammad Ali” - podkreśliła.
Z okazji 70. urodzin Marii Koterbskiej odbył się benefis w bielskim Teatrze Polskim. Po koncercie w trakcie bankietu podszedł do jubilatki ważny urzędnik miejski i szepnął: „Wie pani, chętnie bym nazwał ulicę pani imieniem, ale najpierw, niestety, trzeba umrzeć!”. Artystce widać jednak nie zależało aż tak bardzo na „własnej” ulicy, przeżyła bowiem jeszcze ponad ćwierć wieku.
Zmarła 18 stycznia 2021 roku, w wieku 96 lat.
W stulecie urodzin artystki w Bielsku-Białej zostanie odsłonięty jej pomnik. Naturalnej wielkości figura - w wieczorowej sukni, z bukietem róż - stanie przed Teatrem Polskim. Autorką projektu pomnika jest bielska rzeźbiarka Lidia Sztwiertnia. Odlew z brązu wykonał Marek Żebrowski.