„Mała Syrenka” na motywach baśni Hansa Christiana Andersena w reż. Jana Bzdawki w Mazowieckim Teatrze Muzycznym im. Jana Kiepury w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
W Mazowieckim Teatrze Muzycznym w Warszawie miała miejsce trzecia premiera spektaklu dla dzieci, przygotowana w najnowszej siedzibie przy Jagiellońskiej 26. Teatr, który powstał w kwietniu 2005 roku, dawniej zwano „Operetką”, ponieważ właśnie muzyczne przedstawienia szczególnie upodobali sobie twórcy związani z tą sceną. Dynamiczny, roztańczony, barwny musical to podróż do magicznej krainy dziecięcych marzeń, a dla dorosłych – powrót do ukochanych baśni dzieciństwa. „Mała Syrenka” – widowisko muzyczne oparte na motywach baśni Hansa Christiana Andersena jest spektaklem familijnym, dla każdego widza, zarówno najmłodszego jak i starszego, choć pan Andersen niekoniecznie od razu poznałby swoją opowieść. Łagodna, bez charakterystycznego tragizmu i głębokiego smutku jest… po prostu inna. Oczywiście postać Andersena, jego baśń o uroczej, obdarzonej gorącym sercem i umiejętnością poświęcenia mieszkance mórz i oceanów była najważniejszą inspiracją dla Grażyny Orlińskiej, autorki libretta i tekstów piosenek oraz dla autora muzyki, Mikołaja Hertla. Potwierdza to Jan Bzdawka, reżyser spektaklu, a dodatkowo odtwórca roli Króla Mórz. Konwencja widowiska ma uniwersalną formę i nie potrzeba znajomości pisarstwa wielkiego Duńczyka, by przeżyć niezwykłe chwile podążając za bohaterami musicalu, ciesząc się blaskiem, muzyką, tańcem i śpiewem.
„Własnym życiem żyj, gdy przyjdzie czas, znak serce da. Więc otrzyj łzy, chwyć losu nić i płyń”. Słowa piosenek cały czas towarzyszą przygodom, zmaganiom i radościom głównej bohaterki, Małej Syrenki. Mieszka ona w pięknym pałacu wraz z trzema siostrami, babcią i ojcem, w podwodnym świecie pełnym tajemnic i niezwykłych morskich stworzeń. Jest bystrą, uroczą kobietką, która w dniu swych 15 urodzin, zgodnie z rodzinną tradycją, dostaje od ojca, Króla Mórz, pozwolenie, aby wynurzyć się na powierzchnię wody. Z niecierpliwością czeka na tę chwilę, chce dowiedzieć się jak wygląda słońce, kwiaty, ptaki, znane do tej pory tylko ze snów i marzeń. Wielki dzień nadchodzi, ale los bywa kapryśny i nieprzewidywalny. Jak wiadomo, Syrenka pozna smak pierwszej miłości, cierpienia, odrzucenia, nawet rozczarowania. Ale siła uczucia zwycięży, choć w zupełnie inny sposób niż w oryginalnej wersji. Syrenka musi odnaleźć własne miejsce w świecie, zrozumieć kim jest i kto ją naprawdę kocha, za wszystko i pomimo wszystko.
Czy według twórców spektaklu należy kierować się w życiu marzeniami? Ależ oczywiście. „Chodzi o to, żeby goniąc to marzenie, podążając za nim, nie zgubić siebie gdzieś po drodze, żeby pozostać sobą. To jest właśnie przesłanie naszego spektaklu” – przekonuje autorka libretta, Grażyna Orlińska. Jednak pełna zadumy myśl duńskiego pisarza z Odense, dająca okazję do refleksji nad problemami, które i dojrzałym ludziom wydają się niełatwe, nie wybrzmiewa tu z całą siłą. Czyżby pisarstwo Andersena wydawało się zbyt poważne dla najmłodszych? A przecież magia baśni i teatru upraszcza rzeczy skomplikowane, zwłaszcza, gdy obrazy przemawiają do wszystkich dziecięcych zmysłów. Na koniec pojawiło się trochę moralizatorstwa, mimo to reżyser i pozostali autorzy widowiska, podążając za autorem baśni o Małej Syrence, w mądry, pełny humoru, przystępny sposób pomagają najmłodszemu widzowi dostrzec na czym polega poszukiwanie własnej ścieżki do dojrzałości i akceptacji siebie. Odwaga, której nie brakuje dzielnej bohaterce, bardzo się przydaje, gdy idzie ona za głosem serca. Różne doświadczenia – trudniejsze i łatwiejsze są potrzebne, aby zrozumieć świat i pozostać sobą. „Mała Syrenka”, choć kojarzyć się może z filmem i animacją Disney’a, jest jeszcze łagodniejsza, „grzeczniejsza” i ma inne akcenty oraz wątki (zakończenie również). Dużą rolę w spektaklu odgrywają na przykład trzy siostry Małej Syrenki: w oglądanej przeze mnie wersji wcielają się w nie Sandra Bożewicz, Kaja Mianowana i Joanna Olek.
Morska kraina zamieszkała przez baśniowe stworzenia została odtworzona zgodnie z oczekiwaniami płynącymi z wrażliwości i fantazji dziecka. Jest bogata, urokliwa, tajemnicza. Scenografia autorstwa Grzegorza Policińskiego to jedna z mocniejszych stron muzycznego widowiska – przemawia do najmłodszych i nie tylko do nich. I tak w musicalu być powinno. Równie dopracowane zostały kostiumy (bajecznie kolorowe, bogate i błyszczące), za które odpowiada Agnieszka Wyrwał. Kolejnym walorem przedstawienia są video-projekcje Adama Kellera oraz gra świateł, dzięki którym udało się stworzyć wrażenie głębokiej, dynamicznej przestrzeni, pełnej różnorodnych, ruchomych iluzji. Ale w musicalu królować powinna jeszcze muzyka. A w „Małej Syrence” piosenki mają ciekawy tekst, w dodatku są zabawne, pomysłowe i łatwo wpadają w ucho. To zasługa Grażyny Orlińskiej – autorki i kompozytora, Mikołaja Hertla. Wykonanie też jest wielce udane. Ewa Szczypińska jako Mała Syrenka szybko podbija serca widzów (i jak śpiewa!), Ola Bieńkowska jest rewelacyjną Czarownicą (moja faworytka), Anna Korcz wspaniałą Babcią. Wymienione już wcześniej siostry Małej Syrenki – Joanna Olek, Kaja Mianowana i Sandra Bożewicz tworzą równie dobre role, a Łukasz Nowicki jako Król Morza, Kuba Ciesielski – Książę i Monika Bestecka jako Nieznajoma dotrzymują im kroku. Nie można zapomnieć o bardzo ważnych dla klimatu całości rolach drugo- i trzecioplanowych – Julia Mach, Anna Maria Wicka czyli muszle, Marta Pierzchała (krab) i inni, cały czas myśląc o młodym widzu, grają na najwyższych obrotach. Doceniam kolejny element – bardzo dobrą orkiestrę pod dyrekcją Mieczysław Smyka. To duży atut spektaklu i warto o tym wspomnieć.
Popisy tancerzy, ujęte w karby ciekawej choreografii Pauliny Andrzejewskiej, dodają jeszcze większego uroku przedstawieniu. Reżyser Jan Bzdawka zadbał o dynamikę i humor widowiska oraz dorzucił jeszcze pewien koloryt – małą dozę wzruszającej refleksji. Sam występuje też w roli Króla Mórz, ale nie miałam okazji go zobaczyć na scenie.
Pełen energii, nowoczesny spektakl o niezapomnianej bohaterce proponuje młodszym i najmłodszym widzom sporo dobrej zabawy. Wykorzystanie multimediów, ekspresyjny taniec, baletowe popisy, aksamitne głosy i udane wykonanie dynamicznych piosenek napełniają familijne przedstawienie fantazyjnym wdziękiem, barwą, baśniowym czarem, który tak lubią wszyscy.