Z jakiegoś powodu prezydent Białegostoku nie chce likwidować Studium Wokalno – Aktorskiego w Białymstoku, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki nakazują to przepisy prawa - pisze Agnieszka Siewiereniuk–Maciorowska w DzienDobryBialystok.pl.
Bez sensu toczyła się ponad godzinę dyskusja odnośnie Studium Wokalno – Aktorskiego w Białymstoku. Bo to, że radni Koalicji Obywatelskiej na polecenie prezydenta, czy też z własnej inicjatywy, chcą uśmiercić jedyną szkołę artystyczną w mieście, było widać na samym początku, ale w i ubiegłym roku. Himalaje hipokryzji i zwykłej głupoty przekroczyła kolejny raz radna z Nowoczesnej, choć nie tylko ona.
Z jakiegoś powodu prezydent Białegostoku nie chce likwidować Studium Wokalno – Aktorskiego w Białymstoku, a przynajmniej nie w taki sposób, w jaki nakazują to przepisy prawa. Zdecydował się na inny sposób zamknięcia placówki, mianowicie taki, że ma ona umrzeć śmiercią naturalną. I do tego celu wykorzystał ewidentnie posłusznych sobie radnych, którzy na ostatnim posiedzeniu Komisji Edukacji zrobili z siebie kompletne pośmiewisko. Być może nie zdają sobie z tego sprawy, ale dla słuchacza z zewnątrz, nawet nie obeznanego w temacie, pokazali się jako ludzie kompletnie nie rozumiejący rzeczywistości, a nawet języka polskiego.