Logo
Magazyn

Zakochani grafomani

24.05.2025, 19:46 Wersja do druku

Tak nazwali swój duet wokalny Małgorzata Bogdańska i Marek Koterski, przebojowa aktorka i błyskotliwy reżyser, od niemal 20 lat para, a od kilkunastu – małżeństwo. Razem jeżdżą po Polsce ze swoim Teatrem w Walizce, prezentując wyprodukowane w tym najmniejszym teatrzyku świata monodramy w jej wykonaniu i w jego reżyserii („Moja droga B.” i „Nie lubię pana, panie Fellini”), a ostatnio wspólnie przygotowany i grany performans „Kocham i nienawidzę”. Pisze Tomasz Miłkowski na stronie AICT.

Tytuł nawiązuje do wydanej wcześniej książki poetyckiej Marka Koterskiego (2015) z jego tekstami piosenek, które ktoś nazwał piosenkami do czytania. To w tej książce znalazł się programowy wiersz „Nienawidzę” („Nienawidzę cię Polsko zgnębiona”), buntowniczy, wściekły, pełen pretensji i skrywanej miłości do ojczyzny. Wiersz o potrzebie gruntownej zmiany mentalnej i kulturowej, jeśli wspólnota o nazwie Polska ma cało wyjść z opresji i pułapek zastawianych przez historię.

Na początku był to koncert-performans złożony z jedenastu piosenek do muzyki Andrzeja Korzyńskiego, Arka Grochowskiego, a także Marka Koterskiego i Małgorzaty Bogdańskiej (jedna piosenka o wydźwięku feministycznym). Ale z czasem program się rozrastał i dzisiaj to już chyba 16 piosenek albo i więcej. Większość z nich to utwory znane, zwłaszcza przez miłośników kina Koterskiego, gdzie zdarzały się partie śpiewane, takie jak w „Dniu świra”, z którego wywodzi się wstrząsająca „Modlitwa Polaka”. Mimo że upłynęły lata od jej powstania (została napisana przed rokiem 2002), wciąż zachowuje swoją piekącą aktualność. Dość przypomnieć jej zakończenie: „Jeśli Polska nie zginęła, my ja dobijemy./ Czego obca moc nie wzięła, sami rozdrapiemy. /Nie będzie obcy pluł nam w twarz, /sami se naplujemy”.

Nie mogło zabraknąć w tym spektaklu brawurowej piosenki „Ruskich nie ma”, przewrotnej apoteozy brzydoty barów mlecznych, w których już zabrakło ruskich, napisanej z uczuciem ulgi, że wreszcie skończył się czas uzależnienia od wschodniego sąsiada. Żeby nie byli zbyt słodko Zakochani grafomani przypomnieli też piosenkę „Najważniejsze – mieć” o triumfującej żarłocznej konsumpcji, ale też wiele innych utworów będących świadectwem powikłanych uczuć wiążących dwoje ludzi, a nawet ludzi i zwierzęta.

Zakochani grafomani śpiewają a capella, Nie towarzyszy im ani zespół muzyczny, ani nawet akompaniator. Tak wykonywane utwory wybrzmiewają w całej swojej bezbronności, ale i bezpośredniości. Nierzadko zbliżają się do melorecytacji albo monologu-dialogu. Ich treść, zawartość silą rzeczy wsuwają się na plan pierwszy, bo też piosenki te i komentarze Marka Koterskiego i dopowiedzenia Małgorzaty Bogdańskiej składają się na opowieść o jego filmach, o ich wspólnych niepokojach i nadziejach, o lękach i koszmarach. To opowieść szczera do bólu, wymagająca niebywałej odwagi i otwartości, z jaka powierzają swój intymny świat, swoje psychiczne rozwibrowanie widzom-słuchaczom. Po takim spotkaniu inaczej, uważniej widzi się świat, Bogdańska i Koterski uwrażliwiają na wszystko co dookoła, nie pozwalają snuć się po życiu bezrefleksyjnie.

Zaczyna się to bardzo zwyczajnie i bezpretensjonalnie. Na stoliku dwie szklanki wody, dwa krzesełka i oni. Siadają i Marek Koterski rozpoczyna gawędę, objaśnia, skąd się wziął tytuł, a właściwie nie tylko objaśnia, co sugeruje, naprowadza uwagę widzów, potem tłumaczy. od czego zacznie, co za chwilę zaśpiewa. I tak zaczyna się to spotkanie piosenką z filmu „7 uczuć”, „Kiedy byłem malutki”, o nieuchronnym upływie czasu i zmianie perspektywy, z której ogląda się świat:

Kiedyś była miłość wiosną
Kiedyś latem zboże rosło
Kiedyś była jesień w dymach
Kiedyś śnieżki były zimą
Gdzie się nagle to podziało
Cóż się nagle ze mną teraz stało
Teraz tylko zielono biało
Zielono biało
Zielono biało Zielono biało…

A potem, czasem zaglądając do kartki, na której spisane zostały wszystkie zaplanowane do wykonania utwory następuje ciąg dalszy śpiewania, czasem przypominającego spowiedź, czasem intymne wyznanie, a czasem protest song. I ciąg dalszy komentowania, skąd to się wzięło, w jakich okolicznościach powstało, czasem przy delikatnych sporach i różnicach wspomnień. Aż do ostatniego łyka wody. Potem, po oklaskach, następują jeszcze mniej oficjalne rozmowy z widzami.

Zaczęło się od premiery w warszawskim domu kultury na Smolnej, zapowiadanej jako występ wokalny (22 maja 2024), który rozrósł się do pełnego znaczeń i odniesień spektaklu, znakomicie leżącego w niewielkiej klimatycznej salce „Kalinowego Serca” na Żoliborzu, gdzie bliskość obcowania z artystami ma charakter bez mała osobisty.

Mądra i piękna opowieść Zakochanych grafomanów jest tu u siebie.

Tytuł oryginalny

Zakochani grafomani

Źródło:

AICT
Link do źródła

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data publikacji oryginału:

24.05.2025

Sprawdź także