Logo
Recenzje

Z cienia – do światła

5.06.2025, 12:58 Wersja do druku

„Jadwiga” Piotra Rowickiego w reż. Anny Gryszkówny w Mazowieckim Instytucie Kultury w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Karolina Jóźwiak

Agnieszka Przepiórska i Anna Gryszkówna powracają na scenę z kolejnym monodramem, który nie tyle rekonstruuje biografię, ile otwiera przestrzeń duchowej obecności postaci – cichej, zepchniętej na margines, a jednak zdumiewająco wyrazistej. Po Ginczance, Simonie, Ocalonych czy Walentynowicz, Jadwiga stanowi krok w stronę delikatniejszych rejestrów – tam, gdzie cisza mówi więcej niż patos. To nie spektakl o poezji osoby niewidomej. To nie historia przypisana nazwisku „Białoszewski”. To próba zrozumienia, czym jest widzenie, gdy wzrok przestaje być narzędziem.

Już od pierwszych minut spektakl przyciąga cielesnością i rytmem – ruchem, pracą, konkretem działań, które od początku mocno osadzają się w ciele. To, co jednak najbardziej uderza, to sposób, w jaki ta energia przekształca się w coś bardziej skupionego, wewnętrznego. Przepiórska nie odgrywa niewidzenia – raczej próbuje odczuć świat takim, jakim może być postrzegany, gdy zmysły przejmują nowe funkcje. Jej bohaterka – ociemniała, ale głęboko świadoma – dryfuje między przeszłością, stratą a pragnieniem, by zostać zauważoną. Mrok, w którym się znajduje, nie jest jedynie fizyczny – to symbol miejsca, do którego została zepchnięta: poza główny nurt literatury, pamięci i historii.

Tekst Piotra Rowickiego – podobnie jak w poprzednich realizacjach tego duetu – jest precyzyjnie skomponowany, ale nigdy nie staje się tylko literackim tworzywem. Przepiórska przetwarza go w doświadczenie cielesne, pełne pauz, zawahań i migotliwego napięcia. Przechodzi płynnie między wcieleniami Stańczakowej z różnych momentów jej życia, a także epizodycznie przywołuje inne postaci: dziennikarkę, Broniewskiego, a nawet postać Lecha Emfazego Stefańskiego. Każde z tych wcieleń podkreśla temat spektaklu – próbę odzyskania siebie pośród chaosu zewnętrznego i wewnętrznego.

Scenografia Matyldy Kotlińskiej to przestrzeń dotyku, nie dekoracji. Obrazy wyłaniają się tu bardziej ze zmysłów niż ze światła. Subtelna choreografia Karoliny Kraczkowskiej – zbudowana na ograniczeniu i oporze – nie narzuca się, ale podkreśla materialność ciała funkcjonującego w innych rejestrach. Z kolei muzyka Piotra Skotnickiego nie ilustruje, lecz unosi się jak oddech – chwilami niemal niesłyszalna, ale zawsze obecna.

Spektakl stawia pytania, które mają wagę nie tylko artystyczną, ale też etyczną. Czy osoba widząca może opowiadać o doświadczeniu niewidzenia? Czy taka rola wymaga zgody, konsultacji, pokory? Przepiórska nie unika tych pytań – szuka odpowiedzi w pracy, dialogu, słuchaniu. Nie buduje postaci na pokaz – raczej stara się wejść w ślad za istnieniem, które wymyka się konwencjom reprezentacji. To subtelna, ale ważna różnica.

Jadwiga przypomina, jak wiele cennych głosów przepadło – schowanych za etykietą „drugorzędnych”, zapomnianych w cieniu wielkich nazwisk. Stańczakowa, poetka, dziennikarka, kobieta z doświadczeniem wojny, wykluczenia i niewidzenia – otrzymuje tu nie tylko teatralny portret, ale też prawo do głosu, który rezonuje współcześnie. Nie przez swój „brak” – ale przez niezwykłość wrażliwości i sposób mówienia o sobie.

W kulminacyjnym momencie spektaklu Przepiórska staje na scenie nie jako ofiara, ale jako artystka, która domaga się widzialności – nie litości. Nie dla swojej ślepoty, lecz dla swojej odwagi i niezależności. Gdy po premierze dołączyła do niej Justyna Sobolewska – wnuczka Stańczakowej i autorka jej biografii – miało się wrażenie, że teatr stał się przestrzenią prywatnego i zbiorowego pojednania. Z przeszłością, z milczeniem, z nieobecnością.

To teatr, który się nie narzuca, ale zostaje. Nie w oczach, lecz w ciele. Nie przez krzyk, ale przez rezonans ciszy. Jadwiga wpisuje się w nurt kobiecych opowieści budowanych przez trio Gryszkówna–Przepiórska–Rowicki, ale jest jego najdelikatniejszym i – być może – najbardziej dojrzałym ogniwem. Świadectwo tego, że teatr może być przestrzenią spotkania z tym, co nieoczywiste. I że w świecie pełnym hałasu wciąż warto opowiadać historie z szeptem.

Tytuł oryginalny

Z cienia – do światła

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

05.06.2025

Sprawdź także