EN

19.11.2024, 15:42 Wersja do druku

Wszystkie zwierzęta są równe, ale…

„Folwark zwierzęcy" wg George'a Orwella w reż. Wojciecha Kościelniaka – dyplom IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Pisze Beata Baczyńska w „Gazecie Świętojańskiej".

fot. Rzemieślnik Światła/mat. teatru

Za nami kolejne przedstawienie dyplomowe studentów kończących naukę w PPSWA. Od lat z prawdziwą przyjemnością oglądamy kolejne dyplomy i doceniamy wysoki poziom artystyczny spektakli. Tym razem młodzi adepci sztuki przygotowali ostatnie szkolne przedstawienie pod okiem Wojciecha Kościelniaka, mistrza polskich scen musicalowych, który „Folwark zwierzęcy” nie tylko wyreżyserował, ale jest także autorem scenariusza adaptacji słynnej powieści George’a Orwella.

Książka po raz pierwszy ukazała się w 1945 r. i w sposób alegoryczny przedstawiała rewolucję radziecką i panujący w Związku Radzieckim stalinizm. Orwell, opowiadając historię żyjących na folwarku zwierząt, chciał zdemaskować sowiecki mit w taki sposób, aby każdy mógł go zrozumieć. Zwierzęta reprezentują w powieści konkretne postaci historyczne, ale też grupy społeczne i poglądy. Jednak wymowa „Folwarku zwierzęcego” jest dużo szersza i nie ogranicza się do ZSRR, a przestrzega przed totalitaryzmem i dyktaturą. Oto poruszone rewolucyjnymi słowami starego knura Majora zwierzęta mieszkające na Folwarku Dworskim postanawiają skończyć z tyranią człowieka i przejmują władzę. Wspólnie ustalają siedem podstawowych zasad nowej ideologii – animalizmu, których przestrzeganie ma zapewnić im lepsze życie. Niestety, bardzo szybko wszystko zaczyna się zmieniać. Świnie zajmują uprzywilejowane miejsce, a za pomocą kłamstwa i terroru umacniają swoją pozycję. Zapisane na ścianie obory zasady, dzięki sprytnie dopisanym słowom, zmieniają swój sens, a knur Napoleon jako przywódca okazuje się jeszcze gorszy od pana Jonesa. Przesłanie powieści Orwella jest uniwersalne i odnosi się do każdego reżimu, który wykorzystuje manipulację i wyzysk a także zwraca uwagę, że nawet najpiękniejsze i najbardziej wzniosłe ideały mogą zostać zniszczone przez pragnienie władzy, więc choć Rewolucja Październikowa jest już odległą historią, problemy poruszone przez autora powieści „1984” są nadal aktualne i warto do nich wracać. Szczególnie, jeśli są przedstawione w tak atrakcyjnej formie.

Na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego scenografka Kamila Bukańska wykreowała bardzo jednoznaczną, a jednocześnie umowną przestrzeń folwarku. Z drewnianych skrzynek zbudowana została ściana budynku gospodarczego z dwoma wejściami, w której mogą się otwierać okiennice. Staje się też miejscem, na którym wyświetlają się prawa animalizmu. Reszta przestrzeni jest zagospodarowana przestawianymi przez aktorów skrzynkami, takimi samymi z jakich zbudowana została ściana budynku folwarcznego. Na skrzynkach zwierzęta siedzą, z kilku skrzynek przykrytych pościelą powstaje łóżko, a ustawiane na sobie tworzą barykadę w czasie walki z ludźmi. Wiatrak zostaje również zbudowany ze skrzynek, na których narysowany został kształt budynku, co z jednej strony umożliwia pokazanie trudu wznoszenia budowli, a z drugiej daje możliwość zburzenia go w jednej chwili. Równie pomysłowe są kostiumy, a ich najważniejszym elementem są ogony przymocowane do nadgarstków.

Jak zawsze fantastyczna muzyka Mateusza Obijalskiego, choć nie zawsze łatwa i prosta, doskonale harmonizowała z tekstami piosenek. Hymn „Zwierzęta Anglii”, muzyczny motyw przewodni, początkowo pełen rewolucyjnego zapału, staje się w kolejnych wersjach coraz mniej porywający, a piosenki gospodarskich zwierząt coraz bardziej dramatyczne, przez pelne jeszcze optymizmu „Sianokosy” i „Bitwę pod oborą”, aż do finałowej „Człowiek to świnia”. Każdy ze studentów miał swoją solówkę, ale wiele utworów było wykonywanych zespołowo i wzbogaconych ciekawą choreografią Mateusza Pietrzaka.

Najważniejsi jednak w przedstawieniu są aktorzy, bo to od nich w dużej mierze zależy powodzenie projektu. Tegoroczni dyplomanci potwierdzili tym spektaklem, że są fantastyczną grupą niezwykle zdolnych – aktorsko, wokalnie i tanecznie, ale i pracowitych artystów. Oglądając kolejne koncerty i przedstawienia z ich udziałem widać było nie tylko zdolności, ale rozwój, który jest efektem ciężkiej pracy i zaangażowania. Pochwały zacznę od Weroniki Ewy Radnieckiej i Pawła Kiedrowskiego grających role poczciwych gospodarskich psów Jessie i Bławatka, ciągle głodnych, kochających, zalęknionych, które stają się pierwszymi ofiarami podstępnych knowań knura Napoleona. Ich wykonanie piosenki „Wycie do księżyca” jest pełne dramatyzmu i bardzo poruszające. Kiedy pojawiają się kolejny raz na scenie nie są już łagodnymi zwierzętami, te odeszły, a ich miejsce zajęły wyszkolone do walki Brytany. Miękkość i nieufność charakterystyczne dla Jessie i Bławatka zniknęły, bo szczeniaki wychowane przez Napoleona są twarde, brutalne i bezlitosne. Dyplomanci doskonale poradzili sobie prezentując oba typy postaci, choć są tak odmienne. Świetna była Maria Bach-Dunajska jako klacz Mollie, może niezbyt mądra, skupiona na swojej urodzie, ale urocza w swoich pytaniach, trafiających w sumie w sedno, bo jak wstążki w grzywie, czy to że ktoś podrapie ją po chrapach może zaszkodzić rewolucji. Rewelacyjnie w roli konia Boksera wypadł Łukasz Gładysz wzruszający do łez swoja piosenką pełną bólu, który jest efektem wysiłku włożonego w pracę dla wspólnego dobra, ale jednocześnie dumnego z tego, co zrobił. Tym bardziej porusza widok noszonych przez niego z coraz większym trudem materiałów do budowy wiatraka, zasłabnięcia i spokoju pojawiającego się wraz z marzeniem o zasłużonej emeryturze, szczególnie, gdy mamy świadomość, że nigdy się nie spełni. Karolina Ziętak jako klacz Koniczyna przede wszystkim wzruszyła widzów swoją piosenką, która jeszcze długo po zakończeniu spektaklu brzmiała w głowie wielu widzów. Natalia Kaczanowska w roli Krowy udowodniła, że nie tylko potrafi świetnie śpiewać, ale ma duży talent komediowy i możliwości do kreowania ról charakterystycznych. Aleksandra Rowicka zagrała Kurę, postać bardzo różnorodną emocjonalnie, pełną dramatycznego bohaterstwa w obronie jaj, a także rezygnacji i bezsilności. Niezwykle sprawna fizycznie i kocia w każdym calu okazała się Zuzia Midura jako Kocica. Kacper Jędrzejewski jako osioł Beniamin świetnie wypadł w roli opowiadającego o tym, co wydarzyło się w folwarku, potrafił być pełen emocji i jednocześnie zdystanowany. Kozioł Marian, czyli Szymon Czerski, pokazał bardzo dobre przygotowanie aktorskie. Zaś świnie: Mateusz Górecki (Piguła), Łukasz Szerszeń (Napoleon) i Mieszko Wierciński (Pisk) sprostali trudnym emocjonalnie rolom, a także pokazali świetny warsztat wokalny. Kiedy przygotowuje się spektakl dyplomowy nie ma możliwości doboru zespołu, ponieważ muszą wystąpić wszyscy adepci z danego rocznika, ewentualnie można zaprosić do współpracy młodszych studentów. W tym przedstawieniu taką grupę stanowiły Owce, koleżanki z II i III roku PPSWA (Małgorzata Frey, Natalia Kasprzak, Aleksandra Grabowska). Zaskakujące, że wszyscy tak pasowali do swoich ról jakby wygrali wieloetapowy casting, a nie dostali je, bo byli na jednym roku.

Wojciech Kościelniak kolejny raz zabrał widzów do swojego świata teatralnej magii, gdzie zawsze znajdziemy historie znane, ale opowiedziane w niebanalny sposób. To prawdziwa przyjemność oglądać realizację jego pomysłów na scenie zwłaszcza w dobrym wykonaniu, a występ dyplomowy studentów PPSWA był bardzo udany. Artystom życzymy kolejnych sukcesów scenicznych, a widzów zapraszamy do Teatru Muzycznego.  Warto  zobaczyć ten spektakl, póki jest dostępny.

Tytuł oryginalny

Wszystkie zwierzęta są równe, ale…

Źródło:

Gazeta Świętojańska online
Link do źródła

Autor:

Beata Baczyńska

Data publikacji oryginału:

19.11.2024

Wątki tematyczne