19 października 2020 roku w wieku 67 lat zmarła Ewa Głowacka, wybitna polska tancerka, wieloletnia solistka Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie.
Na scenie wykreowała wiele ról z klasyki baletu, wśród nich tytułową postać w „Giselle”, Odettę – Odylię w „Jeziorze łabędzim”, Królową Driad w „Don Kichocie”, Królową Śniegu w „Dziadku do orzechów” i wiele innych. Jej talent i sztuka nie tylko zachwycały miłośników tańca, ale również inspirowały innych artystów, miedzy innymi malarkę Wandę Badowską-Twarowską, której prace prezentowane były pięć lat temu w Galerii BWA w Ostrowcu Świętokrzyskim, mieście, z którego wywodziły się korzenie Ewy Głowackiej.
To tu, w roku 1896 roku, niejaki Tomasz Głowacki, pradziadek wybudował cegielnię, która przez wiele lat prosperowała w mieście, a wraz z fabryką materiałów ogniotrwałych Władysława Klepackiego dała początek Ostrowieckim Zakładom Materiałów Ogniotrwałych. Artystka była wtedy (10.04.2015 r.) gościem wernisażu.
- Każdy przyjazd do Ostrowca Świętokrzyskiego to dla mnie duże przeżycie, co związane jest z historią mojej rodziny - mówiła podczas wernisażu Ewa Głowacka. - Żył tu mój pradziad, urodzili się tu moi dziadkowie, Jadwiga i Czesław, mieszkali w pięknym domu przy ulicy Kilińskiego, który jeszcze do niedawna stał. Tutaj przyszedł na świat mój tata, Lesław Głowacki i jego dwie siostry. Do wojny cała rodzina ze strony taty żyła i funkcjonowała w Ostrowcu i była szczęśliwa. Po wojnie trochę się to wszystko zmieniło, bo część rzeczy rodzina straciła. Już w czasie wojny, przed powstaniem, Głowaccy przenieśli się do Warszawy, gdzie mój tata poznał moją mamę. Moje życie zaczęło się toczyć w Warszawie.
Fakt urodzenia się w Warszawie bynajmniej nie spowodował utraty więzi z miastem nad Kamienną. - Ostrowiec Świętokrzyski jest w moim sercu, ponieważ moi dziadkowie i mój tata opowiadali mi o tych cudownych czasach, które spędzili w tym mieście - wspominała tancerka. - A poza tym przed wojną były takie zwyczaje, że dzieci miały kostiumy i co jakiś czas przygotowywały przedstawienia. Moja babcia i wszystkie moje ciocie i tata grali na fortepianie, jak przystało na dzieci z dobrego domu. Po moich ciociach odziedziczyłam wspaniałe tiulowe suknie, tata włączał muzykę, a ja w tych pięknych strojach tańczyłam i byłam bardzo szczęśliwa! Takie były początki mojej miłości do tańca.
Tę miłość Ewa Głowacka rozwijała tradycyjną drogą: poszła na egzamin, dostała się do Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza w Warszawie i wkroczyła na drogę zawodową, osiągając szczyty, kreując najznakomitsze partie z Giselle i Odettą - Otylią w "Jeziorze łabędzim" na czele. Debiutowała w Teatrze Wielkim w Warszawie jeszcze jako uczennica warszawskiej szkoły baletowej, kreując rolę tytułową w spektaklu Adama Hanuszkiewicza "Julia i Romeo" na scenie kameralnej TW. Od ukończenia szkoły w 1972 do 1999 roku występowała na scenie warszawskiej, od 1974 roku jako solistka, a od 1977 roku jako pierwsza solistka. Jest laureatką Grand Prix III Ogólnopolskiego Konkursu Tańca w Gdańsku (1979), III Światowego Konkursu Baletowego w Osace (1980), Nagrody Młodych im. Wyspiańskiego I stopnia (1985), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki I stopnia (1985) i wielu innych wyróżnień.
Ewa Głowacka wspominała też pierwszy występ w Ostrowcu Świętokrzyskim. - Miałam wtedy 12 lat i z innymi uczniami szkoły baletowej przyjechałam tu na kolonie. Występowaliśmy w remizie strażackiej, mieliśmy bardzo dużo kostiumów, byliśmy bardzo przejęci tym występem. Kolejne moje przedstawienie w Ostrowcu miało miejsce już pod koniec kariery, kiedy przyjechałam tu z Bogusławem Kaczyńskim.