"Lalka" Bolesława Prusa w reż. Radosława Rychcika w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie oraz w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Paweł Stangret w Teatrze.
W dwóch niezależnych inscenizacjach Lalki – gnieźnieńskiej i szczecińskiej – nie zobaczymy portretu społeczeństwa ani miasta. Reżyserzy stawiają w centrum głównego bohatera i jego samotność. Dzisiaj Wokulski to człowiek, który ma problem z work/life balance.
Laleczki
Radosław Rychcik swoją Lalkę umieścił na skierniewickim peronie kolejowym. Imponująca scenografia – stacja z ruchomym wagonem i znajdująca się w środku salonka, gdzie dzieje się nie tylko scena w pociągu do Paryża – przytłacza swoim ogromem, dominuje nad całą przestrzenią sceny. Z lewej strony widać witrynę sklepu Wokulskiego z lalkami na wystawie, choć lepiej powiedzieć sklepiku – relacje przestrzenne są tu jasno określone. Lalka Rychcika nie będzie portretem ani Warszawy, ani społeczności. To opowieść o Wokulskim i jego próbie odnalezienia się w rzeczywistości. Tak mocne zaznaczenie dworca w obszarze scenicznym pokazuje, że twórcom nie chodzi jedynie o kulminacyjny moment w powieści i życiu Stanisława Wokulskiego, ale przede wszystkim o pokazanie bohatera jako człowieka przejściowego, który nie jest u siebie. Na dworcowych tabliczkach zmieniają się napisy, jesteśmy więc w Skierniewicach, Zasławku, a na koniec w Gnieźnie, co tylko dowodzi, że Wokulski nigdzie nie jest zakorzeniony.
Wierna rekonstrukcja wagonu dawnego pociągu to nie realizm w rozumieniu Prusa. Wręcz przeciwnie, cała przestrzeń (oprócz tego, że funkcjonalna dla aktorów) wygląda jak makieta, jest ostentacyjnie sztuczna, przywodzi na myśl modele, zabawki, domki dla lalek. Ta sztuczność jest istotna dla przedstawienia. Wokulski to człowiek zawieszony pomiędzy światem arystokracji, środowiskiem kupców, a naukowcami i ideami wyższymi. Geist, Ochocki, ale też Szuman pokazani zostali jako outsiderzy, niepasujący do reszty. Jednak ich odmienność jest schematyczna.
Ciągłe miotanie się Wokulskiego wygląda na próbę wpasowania się w jakiś model życia. Wszystkie postaci nie tylko funkcjonują w przestrzeni makiety, ale też są bardzo silnie ukształtowane przez schematy społeczne. Na tym tle widać, że Stach nie może się znaleźć, nigdzie nie pasuje. Maciej Hanczewski gra tę postać jako świadomą własnego położenia i niedopasowania, które wcale nie wynika z aspiracji kupca do elity szlacheckiej. Nie uważa on robienia kariery i osiągania sukcesu za szczególnie wartościowe. Wokulski tak samo porzucił wiarę w naukę i idee wyższe. Jego miłość do Izabeli jest pozbawiona romantycznego żaru, uczucia. Izabela, zamknięta – niczym u Gombrowicza – w formie, nie może być partnerką dla Wokulskiego.
W spektaklu alienacja jest wynikiem tego, że wszystkie postaci są zamknięte w swoich „gębach”. Doskonale widać to na przykładzie Ochockiego, dla którego wybór między karierą naukową a małżeństwem jest wyborem pomiędzy dwoma schematami życiowymi. Młodzieniec decyduje się uprawiać naukę, bo inne modele mu nie odpowiadają. Podobnie zresztą zachowuje się Izabela (grana przez Polę Dębkowską). Jej odrzucanie Wokulskiego, potem zgoda na małżeństwo ze względu na ojca, a następnie wizja żony nudnego męża flirtującej z innymi wiążą się z wyborem ról społecznych wziętych z literatury. Izabela w spektaklu żongluje tymi typami bardzo świadomie i bardzo świadomie w nie wchodzi. Jednak nie tylko ona jest tytułową lalką.
W takim właśnie schematycznym świecie – laleczek, modeli – funkcjonuje Wokulski i na tym tle mocno wyróżnia się jego odmienność. Nie jest niedopasowanym parweniuszem, ale jedyną postacią świadomą schematów, które nas osaczają. Wokulski to człowiek, który próbuje przezwyciężyć podziały, role społeczne, a tak naprawdę role kulturowe. O wszystko oskarża literaturę. Siła wzorców literackich, którym podporządkowują się postaci Lalki, jest dla Stacha przerażająca. To ona uniemożliwia relacje międzyludzkie.
Wokulski i jego kobiety
Lalka Piotra Ratajczaka rozgrywa się na gali biznesu, imprezie, na której przyznawane są Złote Bociany przedsiębiorczości. Oczywiście, laureat nagrody może być tylko jeden i zostaje nim Stanisław Wokulski (grany przez Adama Kuzycza-Berezowskiego). Ekskluzywna restauracja, gdzie ma miejsce uroczystość, budzi skojarzenia z ikonografią celebryckich imprez, znanych z telewizji lifestylowych. Jednym z elementów tej przestrzeni jest wybieg dla modelek, po którym postaci wchodzą na scenę. Wszyscy się tu muszą pokazywać i oglądać innych, muszą bywać i być częścią blichtru. Najlepiej oddaje to postać Izabeli (Weronika Dzierżyńska), która, ubrana niczym popowa gwiazdka, większość swoich kwestii wypowiada w formie setki na ściance (wywiad prowadzi stojąca niżej społecznie Stawska – w tej roli Adrianna Janowska-Moniuszko).
Wprowadzenie dzisiejszej ikonografii i znanych realiów to najprostszy poziom uwspółcześnienia Lalki Prusa, pokazania jej aktualności (kwoty, którymi się obraca, także odpowiadają dzisiejszym realiom). O wiele bardziej interesującym zabiegiem niż współczesny sztafaż wydaje się pokazanie bliskiego nam problemu work/life balance – nieumiejętności znalezienia równowagi pomiędzy pozycją zawodową a prywatną. Cała celebrycka śmietanka podziwia pieniądze Wokulskiego, mieszając tę admirację z nieskrywaną zawiścią.
Ratajczak skupia się na prywatnym życiu Stacha i otaczających go kobietach. Wybiera trzy wątki – z Izabelą, Wąsowską i Stawską. O ile celebrycka Łęcka jest niedostępna i wykreowana niczym postać z kolorowych czasopism (co dobrze współgra z jej portretem powieściowym), o tyle Wąsowska i Stawska są zainteresowane Wokulskim pod względem seksualnym (Wąsowska chodzi po scenie w body i białej koszuli, kusząc Stacha jednocześnie siłą i kobiecą uległością, a Stawska rzuca się na niego z wigorem). Seksualność tych kobiet podkreśla ich realność i możliwość stworzenia przez Wokulskiego związku z prawdziwymi kobietami. Bohater jednak celowo decyduje się trwać w wyobrażeniu.
Istotne jest, że Wokulski Kuzycza-Berezowskiego jest świadomy swojego położenia. Nie ma nadziei na szczęśliwą miłość z Izabelą i doskonale wie, że gdyby nawet mu się udało, ten związek nie ma szans powodzenia. W scenach monologów wewnętrznych (w toalecie, co publiczność widzi na ekranie) mówi, że winę za taką postawę – świadomego samozatracenia – ponosi jego wychowanie kształtowane przez romantyczne wyobrażenia o miłości, szczęściu i relacjach z kobietami.
Wokulski w spektaklu jest samotny, ale w nowoczesny sposób. To samotność dobrze nam znana. Z jednej strony jest niekwestionowanym, pozakonkurencyjnym człowiekiem sukcesu, którego kariera zadziwia nawet jego samego. Widać to dobrze na przykładzie innej sceny w toalecie, kiedy pomagając Mariannie, sam się zdumiewa, że jego pieniądze mają moc, mają przełożenie na życie realne, że mogą być dla kogoś ważnym elementem życiowym. Ale to tylko chwilowy przebłysk, który nie przekłada się na inne decyzje. Wokulski robi pieniądze – ze szlachtą, na kamienicy – sam nie wiedząc, w jakim celu. Po prostu pomnaża zyski. Drugim aspektem jego samotności jest życie prywatne. Stach nie umie żyć w świecie realnych kobiet, ale nie żyje też w świecie prawdziwego biznesu – jego majątek, niczym fortuny współczesnych multimiliarderów, jest tak wielki, że oddala go od innych pracujących. Tym samym Wokulski bardzo aktualnie konstatuje, że sukces zawodowy nie przyniósł mu żadnych korzyści.
Spektakl kończy scena, w której Mraczewski (w przedstawieniu wyrzucony z pracy za poglądy nacjonalistyczne) rapuje refrenową frazę „bogaci będą wisieć”. Ta scena pokazuje napięcia społeczne, które nie były obecne w spektaklu. Jednocześnie cały świat elit ukazany jest jako oderwany od rzeczywistości, zamknięty w swoich gierkach prywatno-biznesowych. Być może dlatego Wokulski chce się wycofać. Wybiera samotność, samozatracenie. Taki model zachowania przejął z wzorców literackich, których promieniowania jest świadomy. To właśnie zbójecka kultura ukształtowana przez romantyczne teksty literackie jest tym modelem, który pozwala się pięknie zatracić. Jednakże jego wypełnienie nie daje satysfakcji. Zarówno Wokulski Rychcika, jak i Ratajczaka pozostaje samotny.
Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie
Lalka Bolesława Prusa
adaptacja, reżyseria Radosław Rychcik
scenografia, kostiumy Łukasz Błażejewski
muzyka Michał Lis
choreografia Jakub Lewandowski
premiera 9 października 2021
Teatr Współczesny w Szczecinie
Lalka Bolesława Prusa
adaptacja Joanna Kowalska
reżyseria Piotr Ratajczak
scenografia Marcin Chlanda
kostiumy Grupa Mixer
muzyka Tomasz Lewandowski
choreografia Aneta Jankowska
premiera 5 czerwca 2021