EN

15.06.2023, 14:54 Wersja do druku

Wodewil Liegnitz albo taniec na krawędzi wulkanu

W roku 2012 w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy zrealizowałem prapremierę sztuki Roya Kifta „Komedia obozowa” - muzyczną opowieść o kabarecie Karuzela, stworzonym przez żydowskich artystów niemieckich w getcie Terezin w trakcie II wojny światowej. „Wodewil Liegnitz” – rozgrywa się w roku 1933, spotykamy tutaj artystów teatru, którzy mogli trafić za lat kilka do Terezina. Czyli tworzymy coś na kształt prequela opowieści sprzed niemal 11 lat. Pisze Łukasz Czuj.

fot. mat. teatru

Cofamy się do chwili, gdy Republika Weimarska, chwieje się pod ciosami coraz mocniejszych faszystów. Za chwilę upadnie, a wraz z nią wolna sztuka. Totalitaryzm zaczyna się tam, gdzie kończy się swoboda wypowiedzi, wolność twórczości. W naszej historii Teatr Modrzejewskiej, ze swoim historycznym budynkiem, położonym w centrum Legnicy, pamiętający czasy przedwojenne, zamienia się w fikcyjny wodewil „Pałac Walhalla”. Zagrożona upadkiem scena, grająca tandetny repertuar wodewilowy, trafia w wir politycznych i obyczajowych zdarzeń. Przyjazd „berlińskich Syren” - kwartetu artystek kabaretowych wprost z stolicy, uruchamia ciąg zdarzeń, w których wielka historia, przegląda się w zwierciadle absurdalnych i groteskowych przygód trupy artystów prowadzonych przez ekscentrycznego dyrektora Baldura, który szukając pomysłu na ocalenie swojego teatru, sprowadza do niego chaos i intrygę, która stopniowo wymyka się spod kontroli. Przez scenę przewijają się aktorzy wodewilowi, policjantka, emerytowany major, fałszywy impresario, gwiazdy berlińskich kabaretów, kulawy weteran wojenny i konstruktor maszyn i wielu innych bohaterów.

Na scenie zobaczymy niemal cały zespół Teatru Modrzejewskiej - 17 aktorów, 5 muzyków, mnóstwo muzyki, songi i rozbudowane, niemal musicalowe sceny śpiewane, zostają zderzone z historią dramatyczną. Tańczymy i rozmawiamy, zwierzamy się z naszych lęków, pragnień. Aktorzy Modrzejewskiej – po raz pierwszy w takiej skali - ujawniają swoje talenty wokalne, taneczne. W tej legnickiej superprodukcji - widz zostaje zaproszony do podróży pod prąd czasu, budynek teatru zamienia się w maszynę czasu, w której przeszłe zdarzenia stają się zapowiedzią nie tylko historycznych zdarzeń, ale też komentarzem do współczesności. Ile możesz poświęcić dla ocalenia własnej wolności? Czy można uciec w świat fikcji, od otaczającego świata, gdy przekonani o swojej wyższości, wyznawcy szalonych ideologii, pragnący urządzać życie swoim współobywatelom sięgają po władzę. Czy to jest opowieść z przeszłości, czy też przestroga będącą wyzwaniem także w naszym świecie? Scena kabaretowa i wodewilowa staje się groteskowym lustrem dla otaczającego nas szaleństwa, ale też to właśnie teatr, okazuje się azylem, gdzie można znaleźć przestrzeń do ocalenia wolności. Opowiadamy w „Wodewilu Liegnitz” o artystach, o małym teatrzyku, który niczym sejsmograf bada nasz czas. Pod powierzchnią czai się jednak zło, które przywdziewa różne maski, mami swoimi obietnicami, pozbawia własnego zdania. W finale spektaklu bohaterowie będą musieli skonfrontować się z maszyną nowego czasu Apokaliptorem, agregatem,  który odbiera wolną wolę, zamieniając bohaterów w bezwolną masę, tłum zmechanizowanych bytów.

Jak zawsze od lat wielu, w swoim teatrze, staram się łączyć różne formy i konwencje, budując metafizyczną rewię, w której grana na żywo muzyka, napędza, komentuje i kontrapunktuje zdarzenia sceniczne. Songi tworzą autonomiczną przestrzeń poetyckiej metafory. To nie jest musical, to nie jest wodewil, to jest konstrukcja emocji, w której widz musi się zanurzyć i poddać jej, jakbyś zanurzał się w sen, w seans duchów przeszłości. Grana na  żywo muzyka, jej zmieniający się rytm i konwencje, prowadzi nas przez świat teatralnej opowieści. Muzyka stanowi eklektyczny melanż stylów, od piosenki kabaretowej, po muzykę rockową, rytm techno czy poetycką balladę. Znajdzie się też w tym kalejdoskopie muzycznych obrazów – pastisz operetki i burleskowa operita. W tym widowisku przywołujemy umarłych bohaterów teatru, trochę jak seansie spirytystycznym, pytamy odeszłych, o odpowiedzi na pytania, które dręczą nas każdego dnia. Czas akcji – rok 1933 – przywołuje naturalne skojarzenia z wieloma filmowymi i teatralnymi opowieściami osadzonymi w uniwersum rodzącego się faszyzmu – mamy dobrze te tytuły: „Kabaret”, „Jajo węża”, „Zmierzch bogów”, „Babylon Berlin”. Nasza opowieść jest jednak oryginalną historią, w której echa tych klasycznych już dzieł, pojawiają się migotliwych odbiciach i skojarzeniach. Głównym bohaterem jest tutaj teatr, jego budynek, historyczna widownia, na której toczyć się będzie akcja. Historia jest całkowicie zmyślona, ale realia czasu i historii są jak najbardziej prawdziwe.

W tą teatralną podróż – po raz kolejny wybieram się wraz z gronem stałych współpracowników – Michałem Chludzińskim - autorem songów, Marcinem Partyką – kompozytorem i Pauliną Andrzejewską – Damięcką - choreografem, do których przy tej realizacji dołączyli Robert Urbański – autor tekstu sztuki i Łukasz Błażejewski – scenograf.

Teatr Modrzejewskiej w Legnicy – pomimo wielu finansowych problemów, kłopotów z organizatorem, udowadnia, że wciąż wierzy w siłę teatru, w jego magię, moc zmieniania świata. A jednocześnie pragnie widzów bawić, uwodzić teatralną magią, udowadniając, że także w Legnicy można stworzyć oryginalne widowisko sceniczne, z napisanym specjalnie dla jego aktorów scenariuszem, songami i muzyką. Zapraszam zatem serdecznie do Teatru Modrzejewskiej, w szaloną teatralną podróż zbudowaną z dwóch aktów i ponad 3 godzin opowieści.

Tytuł oryginalny

Wodewil Liegnitz albo taniec na krawędzi wulkanu

Źródło:

@kt Legnicka Gazeta Teatralna online
Link do źródła

Autor:

Łukasz Czuj

Data publikacji oryginału:

13.06.2023