EN

19.01.2022, 12:45 Wersja do druku

Władza przejrzała się w "Dziadach"

fot. Art Service2 PAP

Potwierdziły się najgorsze koszmary: w teatrze publicznym nadal usiłuje się wpływać na to, co dzieje się na scenie, co chcą powiedzieć artyści i twórcy. Politycy nie mogą tego robić! - mówi Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego w Krakowie.

Marta Gruszecka: Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak uznaje, że „Dziady" Mai Kleczewskiej to spektakl antypolski, a w efekcie Ministerstwo Kultury rezygnuje z finansowego wsparcia Teatru Słowackiego. To oznacza, że mamy w kraju cenzurę.

Krzysztof Głuchowski*: Stanisław Wyspiański, nasz patron (patronem Teatru Słowackiego jest Wyspiański, który tu reżyserował - red.), był przyzwyczajony do cenzury i odrzucania jego projektów. Sądzę, że decyzja ministerstwa, która pozbawia nas ministerialnego wsparcia i statusu sceny narodowej, by go nie zdziwiła. „Nienawidzimy się wzajem" - pisał w „Wyzwoleniu". Czy coś się zmieniło? To, co męczyło Wyspiańskiego, nadal nas męczy. Wpadliśmy w błędne koło chocholego tańca, ciągle przeżywamy tę samą historię. Cenzura nie jest w naszym narodzie niczym nowym.

Kiedy trzy lata temu rozmawialiśmy o zmianach w teatrze, publicznie ogłosił pan oddanie sceny w ręce "niezależnych, oryginalnie myślących artystów". Opłaciło się?

- Potwierdziły się najgorsze koszmary: w teatrze publicznym nadal - w tym przypadku poprzez ekonomię - usiłuje się wpływać na to, co dzieje się na scenie, co chcą powiedzieć artyści i twórcy. Politycy i urzędnicy, bez względu na ich przynależność polityczną, nie powinni tego robić, bo nie mają odpowiednich kompetencji, by rozmawiać o sztuce. Są tylko osobami, które nadzorują funkcjonowanie instytucji kultury i zapewniają bezpieczeństwo ich bytu.

Politycy myślą, że są ważniejsi od artystów. Otóż nie. W bardzo niewielu przypadkach przechodzą do historii. Głównie wtedy, kiedy zrobili coś pożytecznego dla sztuki czy kultury.

Jedno z najsłynniejszych centrów sztuki współczesnej w Europie - Centrum Georges’a Pompidou w Paryżu - nosi imię polityka. Czy jakikolwiek polski polityk ma swoją galerię albo teatr? Nie, może warto się nad tym zastanowić. 

Dlaczego władza wystraszyła się „Dziadów" wyreżyserowanych przez Maję Kleczewską? 

- Politycy z góry założyli, że Teatr Słowackiego zajmuje się nimi. Bzdura - są oczywiście teatry, są reżyserzy, którzy wystawiają sztuki o obecnej sytuacji politycznej. My staramy się przede wszystkim mówić o kondycji społeczeństwa. O tym, kim jesteśmy, o tym, co nas boli. „Dziady" są lustrem, w którym przegląda się współczesna Polska. W sumie to groteskowe, że politycy zobaczyli swoje odbicie w czymś, czego nie widzieli. Bo większość krytykantów nawet nie pofatygowała się, żeby spektakl zobaczyć. Tymczasem nasze "Dziady" nie są o konkretnych ludziach - nie padają żadne nazwiska polityków czy hierarchów kościelnych, nazwy partii politycznych, ofiar... Do głowy nam nie przyszło, że nasza sztuka będzie odczytana jako atak na kogoś. Mai Kleczewskiej zależało na tym, by w jej „Dziadach" nie było publicystyki. Mierzyliśmy się z zupełnie inną misją – chcieliśmy stworzyć i poczuć atmosferę mistycznej prapremiery „Dziadów" na scenie Teatru Słowackiego w 1901 roku. Kiedy miała miejsce, Polski nie było na mapie. 

Dzisiaj jest wszystko: Polska, demokracja, dobrobyt, pieniądze na kulturę, kraj się rozwija. Skoro tak, dlaczego „Dziady" nadal są gorzkie? 

Dlaczego wciąż tak niezwykle emocjonalnie na nie reagujemy?

Gdyby Ministerstwo Kultury nie zrezygnowało ze współfinansowania Teatru im. Słowackiego, w budżecie byłoby dodatkowe 3 mln zł. Teraz macie dziurę, którą niełatwo będzie zasypać. 

- Te fundusze byłyby ekwiwalentem rocznej działalności artystycznej - wszystkich premier, wystaw, programów edukacyjnych i społecznych. W najbliższych latach mieliśmy nadzieję pozyskać dodatkowe środki na modernizację budynku teatru, który jest unikalnym zabytkiem i wymaga sporych nakładów finansowych. Chcieliśmy przygotowywać dokumentację do kolejnych programów unijnych. W tym teatrze wystawiano o wiele bardziej kontrowersyjne spektakle, a jeszcze nigdy nie odebrano obiecanej dotacji. Za to po premierze „Dziadów", które są największym naszym sukcesem od lat, z prasy dowiadujemy się, że ministerstwo nie chce z nami współpracować.

Trzeba było "Dziady" wystawić po podpisaniu umowy z ministerstwem... 

- Informacja o tym, że Teatr Słowackiego, samorządowa instytucja kultury, będzie współprowadzony przez Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, była wiadoma już na początku sezonu artystycznego. W tym roku mieliśmy mieć dodatkowe, zabezpieczone pieniądze, wspólnie z urzędem i resortem przygotowywaliśmy plany, umowy, konsultowaliśmy statut (kiedy instytucja ma dwóch organizatorów, trzeba zmienić jej statut), regulamin wewnętrzny. Do premiery „Dziadów" sprawa była w toku, potem wszystkie rozmowy nagle ustały, a z mediów dowiedzieliśmy się, że ministerstwo uznało, iż nie chce być naszym współorganizatorem. A potem jeszcze ten cytat z "Pana Tadeusza": "(Głupi) niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział, Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział" [tak min. Gliński na Twitterze odpowiedział na pytanie o wycofanie się z finansowania krakowskiego teatru - przyp. red.]. 

Minister dotację cofnął, choć - podobnie jak małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, sprawczyni nagonki - „Dziadów" nie widział. 

- Zapraszam pana ministra do Teatru Słowackiego regularnie. Na „Dziady" otrzymał zaproszenie dwukrotnie - na premierę, a potem po skandalu z panią kurator. 

Chciałem, by zobaczył nasz spektakl i wyrobił sobie na jego temat własną opinię. Niestety, na razie z zaproszeń nie skorzystał. Martwi mnie to, bo przecież teatr to miejsce otwarte dla wszystkich. Nie segregujemy ludzi. Nie jest tak, że Teatr Słowackiego to ulubione miejsce opozycji albo ulubione miejsce władzy. 

Jak teatr poradzi sobie bez pieniędzy z Ministerstwa Kultury?

- Poprosimy o pomoc naszego organizatora, czyli Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. Wiele instytucji, organizacji, towarzystw i osób prywatnych chce nas wesprzeć. Cały krakowski zespół ciężko zapracował na zaufanie, jakim obdarzają nas widzowie. Kilka minionych sezonów, zwłaszcza ten ubiegłoroczny, to nasz sukces. „Dziady" miały być jego ukoronowaniem. 

Wychodzi na to, że powinniśmy się cieszyć, bo pisowska władza nie zakazała wystawiania "Dziadów". 

- Nie poddamy się. Przecież nikt mnie nie odwołał, nie zamknął teatru, nie zakazał wystawiania sztuki. 

Wyspiański w „Nocy Listopadowej" mówił: „Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora". Przypomnę, że premierę mieliśmy 19 listopada.

Pamiętne „Dziady" Kazimierza Dejmka z 1967 r. także miały premierę w listopadzie. Przypadek? „Dziady" Mickiewicza mają dla narodu polskiego potężną moc. Trzeba je przeżywać, słuchać ich, mówić o nich. Władza musi się nauczyć, że z „Dziadami" i Mickiewiczem się nie walczy. 

***

Zbiórka narodowa na Teatr im. Słowackiego

Teatr im. Juliusza Słowackiego potrzebuje pilnie 3 mln zł. Bez tych pieniędzy nie ma co marzyć o kolejnych premierach. Placówka jest w trudnej sytuacji, bo Ministerstwo Kultury wycofało się z deklaracji finansowania sceny. To efekt nagonki, jaką po listopadowej premierze rozpętała małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. Urzędniczka nie widziała spektaklu, ale rozesłała do szkół pismo, w którym przestrzegała dyrektorów, by nie zabierali młodzieży na spektakl Mai Kleczewskiej. "W mojej ocenie, haniebne jest używanie dzieła wieszcza A. Mickiewicza dla celów politycznej walki współczesnej opozycji antyrządowej z polską racją stanu" - komentowała na Twitterze. 

Szkoły nie posłuchały kurator Nowak, a teatr - ze względu na zainteresowanie "Dziadami" - dołożył spektakle do repertuaru. Bilety wyprzedają się na pniu. Jednak nawet tak duże zainteresowanie sztuką nie jest w stanie przełożyć się na finansowe zabezpieczenie teatru. Najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu zacznie się zbiórka narodowa, która ma pomóc krakowskiej placówce.

Gdyby nie ministerialne obietnice, z których resort ostatecznie się wycofał, placówka wystąpiłaby o granty. Żeby jednak nie doprowadzić do niezgodnej z prawem sytuacji podwójnego finansowania, zrezygnowała z tego sposobu zabezpieczenia kolejnego sezonu artystycznego. Dlatego teraz pilnie potrzebuje pieniędzy. Na stronie teatru ma pojawić się baner z informacją, w jaki sposób można wesprzeć artystów.

Tytuł oryginalny

Władza przejrzała się w "Dziadach". Krzysztof Głuchowski o represjach, jakie spotykają Teatr im. Słowackiego

Źródło:

„Gazeta Wyborcza - Kraków” online

Link do źródła

Wszystkie teksty Gazety Wyborczej od 1998 roku są dostępne w internetowym Archiwum Gazety Wyborczej - największej bazie tekstów w języku polskim w sieci. Skorzystaj z prenumeraty Gazety Wyborczej.

Wątki tematyczne