Logo
Recenzje

Witajcie w Witkacji!

26.05.2025, 17:38 Wersja do druku

„Witkacja. Wodewil na krawędzi” Karoliny Felberg-Pawłowskiej i Romana Pawłowskiego-Felberga w reż. Ceziego Studniaka w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Beata Kośmider w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Marek Zimakiewicz

Napisać o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, że był polskim powieściopisarzem, dramatopisarzem, malarzem, fotografikiem, a także filozofem – i postawić kropkę – to jakby nie napisać nic. To samo można powiedzieć o „Witkacji. Wodewilu na krawędzi”. To spektakl, którego zewnętrzna warstwa nawiązuje do klimatu warszawskich kabaretów i wodewili dwudziestolecia międzywojennego, ale jego sedno to opowieść o namiętnych relacjach, które potrafią zarówno pchać do życia, jak i siać spustoszenie. W centrum fabuły znajduje się postać artysty o niezwykłej osobowości i awangardowym indywidualizmie. To historia z pomrukami wojny w tle. Spektakl – pełen barw, a zarazem mroczny – jest demoniczny i porywający.

„Witkacja. Wodewil na krawędzi” przyciąga uwagę wielowątkowością. W nieco ponad dwie godziny twórcom udaje się nie tylko przedstawić tygodnie poprzedzające śmierć Witkacego – kilka dni spędzonych w Warszawie i – po wybuchu II wojny światowej – podróż na Polesie, gdzie 18 września 1939 roku w Jeziorach Wielkich artysta popełnia samobójstwo. Fabuła obejmuje również wątek ekshumacji domniemanych szczątków i symbolicznego pogrzebu w Zakopanem w 1988 roku.

Misternie skonstruowana narracja dostarcza kolejne elementy układanki, z których wyłania się coraz pełniejszy obraz Witkacego. W rolę główną wciela się reżyser – Cezi Studniak – tworząc kreację tak wiarygodną, jakby nie grał, lecz po prostu był swoim bohaterem. Witkacy to postać zbudowana ze sprzeczności: odważny i pełen lęków, żywiołowy, a zarazem pogrążony w myślach o śmierci. Niezależny, a jednak rozdarty między sprzecznymi komunikatami otrzymywanymi od matki i ojca (Maria Witkiewicz – Anna Mierzwa; Stanisław Witkiewicz – Robert Tondera). Artysta balansuje na granicy życia i śmierci, wsłuchując się w podszepty wewnętrznego głosu – Ignacego (wyrazisty i przykuwający uwagę Marcin Januszkiewicz). Kocha wiele kobiet, ale przede wszystkim siebie.

Spektakl oddaje też głos partnerkom Witkacego: jego żonie Ninie Witkiewiczowej oraz Jadwidze Janczewskiej (Agata Łabno), Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Dominika Łakomska), Irenie Solskiej (Masza Wągrocka), Marii Zarotyńskiej (Kamila Boruta-Marszałek) i Czesławie Oknińskiej (Irena Melcer). Helena Sujecka, wcielając się w Ninę, ukazuje złożoność związku z artystą i liczne role, na jakie się godziła. Kolejne bohaterki pojawiają się na scenie niczym widma i oskarżycielki – ekspresyjnie prezentując pełne pasji relacje z Witkacym, a zarazem obnażając ich ciemne strony. Nad całością dominuje postać Marii Witkiewicz, siedząca na podwyższeniu – symbol kontroli nad synem i wyższości nad jego partnerkami. Anna Mierzwa, mimo statycznej roli, kreuje postać, która pozostaje nieustannie obecna i wyrazista.

Scenografia Michała Hrisulidisa i kostiumy Barbary Sikorskiej-Bouffał przenoszą widza do realiów pierwszej połowy XX wieku. Tworzą one ramę czasową – między dwiema wojnami – w której sztuka i rozrywka egzystują na tle niepokoju. Z żywymi wspomnieniami zakończonej wojny i poczuciem nadchodzącego chaosu, w wodewilowej bańce pełnej rys dekadencji, raz po raz powraca pytanie: “Komu potrzebny jest artysta? Ten świat jest na zawsze stracony”.

Prawdziwa siła „Witkacji” tkwi w hipnotyzującym klimacie. Twórcy osiągają ten efekt dzięki równoważnym filarom: dopracowanej kreacji postaci, znakomitym umiejętnościom wokalnym zespołu, muzyce (Grzegorz Rdzak), choreografii (Alisa Makarenko) i reżyserii świateł (Cezi Studniak). Wsłuchuję się w głosy aktorek i aktorów, a także w muzyczny kolaż jazzu, rocka, muzyki ludowej, etnicznej, a nawet westernowej. Bit ustępuje miejsca kołysance. Jest też muzyka na żywo: pianino – Grzegorz Rdzak, perkusja – Maciej Burzyński / Bartek Pająk. To porywający muzyczny kadr.

Choreografia pozwala lepiej odczytać emocje, a światła nie tylko akcentują akcję, lecz aktywnie ją współtworzą. To wszystko sprawia, że niemal wsiadam do pędzącego przez scenę ekspresu obłędu. Witajcie w Witkacji!

Tytuł oryginalny

Witajcie w Witkacji!

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Beata Kośmider

Data publikacji oryginału:

26.05.2025

Sprawdź także