EN

13.12.2023, 09:04 Wersja do druku

Wieczną savasanę racz mu dać, panie

„Joga” Emmanuela Carrere’a w reż. Anny Smolar w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Agnieszka Loranc z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Natalia Kabanow

W 2020 roku ukazała się książka „Joga” Emmanuela Carrère’a. W trakcie pisania, w 2015 roku, w Paryżu doszło do serii tragicznych wydarzeń na tle terrorystycznym, stan psychiczny pisarza uległ znacznemu pogorszeniu. Przyjemny przewodnik po tajnikach medytacyjnych przekształcił się w – jak sam określił – „autobiografię psychiatryczną”. Ta historia stała się kanwą „Jogi” Anny Smolar, jej kolejnego spektaklu w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie.

Tytuł z pewnością nasuwa skojarzenia z gibkością ciała, błogością czy równowagą psychofizyczną, jednak reżyserka dokonała rewersji znaczenia tego słowa. Istotą przedstawienia stał się wielowymiarowy, pulsujący ból i badanie możliwości jego przezwyciężenia lub gotowości poddania się mu. Aktorzy są współautorami scenariusza, przenoszą w autobiograficzną opowieść Carrère’a zmagania z osobistymi, niezabliźnionymi stratami. Nie bez przyczyny preludium do akcji wpisanej w książkę stanowi w przedstawieniu scena improwizacyjna, w której Alicja Wojanowska i Łukasz Stawarczyk rekonstruują ostatni dzień życia psiej przyjaciółki Zuli.

„Medytacja to wszystko, co dzieje się, kiedy siedzimy bez ruchu i w milczeniu” – mówi zasiadający na zafu (poduszce do jogi) Emmanuel Carrère (Radosław Krzyżowski). Na krzesłach ustawionych w jednym rzędzie z tyłu i po prawej stronie sceny aktorzy zastygają w medytacyjnych pozycjach, ich klatki piersiowe unoszą się jednostajnie, reagując na głos przewodnika: „wdech, wydech, wdech… i wydech”. Ta definicja medytacji jest skrupulatnie rozszerzana, wynika z niej ostatecznie, że wszystko – nawet ból pleców – może być kontemplacją, przystankiem na oddech w ciągłym przepływie myśli. Z tym przekonaniem przechodzimy przez newralgiczne okresy z życia Carrère’a. Smolar rozszczepiła postać Emmanuela – bohater ma także drugie wcielenie, grane przez Michała Majnicza. Charakteryzuje to chorobę afektywną dwubiegunową, na którą cierpi Carrère, czyli naprzemienne występowanie głębokich stanów depresyjnych i manii.

fot. Natalia Kabanow

Anna Met zdublowała z koli kostiumy, ubrała aktorów w luźne spodnie, jasne koszule, bordowe swetry. W centrum scenografka powiesiła ogromną, przezroczystą bańkę o nieregularnym kształcie. Za nią podwieszony ekran, co sprawia wrażenie, że to, co jest na nim wyświetlane, znajduje się w jej wnętrzu. Nagrania wideo Rafała Paradowskiego oddają stan umysłu Carrère’a, możemy zatem obserwować akcję na dwóch płaszczyznach: scenicznej – spotkanie mężczyzny z kochanką (Małgorzata Zawadzka) i multimedialnej – para leży na soczyście zielonej trawie. Jak ujawnia dalsza część nagrania, to pokój wystylizowany na łąkę, po jego opuszczeniu bohater w obu wcieleniach błądzi w labiryncie korytarzy (własnego umysłu).

W psychice Emmanuela obecna jest jego była żona, widzimy ją na ekranie, staje przed mężem i odczytuje tekst z kartki. By jednak jej słowa przedostały się przez bańkę, musi przestać być projekcją. Zza drzwi z foyer wchodzi Małgorzata Zawadzka w roli Hélène Devynck i wygłasza włączony w proces rozwodowy kontrakt o zakazie wykorzystywania przez męża prywatnych szczegółów ich życia w swych książkach. Hélène pozostaje pod sceną, co jest wyraźnym sygnałem, że wątek został wzięty w nawias, nie stanowi integralnej części fabuły „Jogi” Carrère’a. Tak przedstawiona zostaje perspektywa także tych, którzy doświadczają w tej historii „psychicznej kolonizacji” – w tym dzieci pisarza, niezdolnych do rozpoznania, co jest prawdą a co literackim zmyśleniem. To przeciwwaga dla wcześniejszych, sielankowych scen z udziałem pisarza i jego kochanki, która w jego dziele cieszy się anonimowością. Mężczyzna próbuje odpierać zarzuty, traktuje wystąpienie żony jako show, wreszcie wciela się w połykacza ognia i noży, mówi do widowni jak do publiczności w cyrku, w którym przecież nie ważna jest opresyjność poskramiania, liczy się spektakularność.

Carrère chciał napisać reportaż przybliżający czytelnikom jego dwudziestoletnie praktyki jogowe i medytacyjne. W tym celu zapisał się na dziesięciodniowy kurs vippasany, podczas którego ograniczył kontakt nie tylko ze światem zewnętrznym, ale zgodnie z zaleceniami, także z uczestnikami i pracownikami programu. Wątek zajmujący znaczną część książki, u Smolar sprowadzony jest do  momentu opuszczenia ośrodka po niespełna kilku dniach. Carrère otrzymał pilne wezwanie z Paryża – doszło do ataku terrorystycznego na redakcję „Charlie Hebdo”, którego śmiertelną ofiarą został jego znajomy, o zdarzeniach ze stolicy informuje go taksówkarz (Mikołaj Kubacki). W bohaterze zachodzi wyraźna zmiana, mimo że nie był przekonany czy jego relacja z Bernardem to przyjaźń, na jego twarzy rysuje się zamartwianie przechodzące w rozpacz.

Zdrowie psychiczne Carrère’a z każdą chwilą ulega pogorszeniu, o czym świadczą głośne trzaski z offu, separujące znaczące wydarzenia w jego życiu, ale i egzemplifikujące powiększające się pęknięcia w psychice. Dwoistość bohatera intensyfikuje się w scenie, w której Wyatt Mason (Łukasz Stawarczyk) odwiedza Emmanuela, by przeprowadzić wywiad dla „New York Timesa”; a kulminację osiąga w sekwencji podróży domniemanym skuterem do galerii sztuki. Mason siada pomiędzy dwoma aktorami grającymi pisarza, niczym wahadło trąca kaskiem ich głowy. Carrère przerywa jazdę, zdaje sobie sprawę, że czym prędzej musi zgłosić się do szpitala. Lekarz (Mikołaj Kubacki) podaje diagnozę – choroba afektywna dwubiegunowa drugiego stopnia. Bohater wypiera tę informację, twierdzi, że wszystko dzieje się zbyt szybko, że choruje na depresję, a marazm, otępienie i fizyczny ból z czasem ustępują. Kiedy jego stan staje się krytyczny, zalecane jest wykonanie serii elektrowstrząsów.

Do świadomości Carrère’a dochodzi, że każde dobro w jego życiu – od kariery po relacje międzyludzkie – jest zasługą manii.

By odnaleźć równowagę, mężczyzna wyrusza w podróż na wyspę Leros, angażuje się w pomoc uchodźcom z Afryki. Smolar kolejny raz nie przedstawia całego wątku z książki, tu podąża jedynie za tym, co wspólne dla pisarza i nowopoznanej Federiki (Dorota Pomykała) – za doświadczeniem straty. Obojgu towarzyszy wieczne zmaganie się ze zmorami przeszłości, rozmowa o traumach jest okazją do odciążenia zszarganego umysłu, a przede wszystkim przestrzenią wzajemnej akceptacji. Carrère’a prześladuje wizja nawrotu choroby, z kolei kobiecie towarzyszy „cień”, poczucie czyhającej za lewym ramieniem figury, które daje o sobie znać w postaci nerwowego tiku. Twórcy potraktowali to schorzenie jako ilustrację uwolnienia. Na ekranie za bańką widzimy fragment występu Marthy Argerich, która gra Poloneza Heroicznego Fryderyka Chopina. Istotnym jest moment, w którym pianistka przerzuca głowę na lewą stronę (podobnie jak Federika), z jej twarzy znika skupienie, a pojawia się na kilka sekund uśmiech. Projekcji nie towarzyszy dźwięk, na pierwszy plan wychodzi gest. Jan Duszyński ramą muzyczną spektaklu uczynił wspomniany utwór – jego echo słychać nawet w zorbie. Dramatyczne i wywołujące niepokój dźwięki przywodziły mi na myśl odgłosy oceanicznej głębi, które komponują się ze scenografią utrzymaną w chłodnej, kojącej palecie barw zieleni i błękitów. Horyzont wypełnia grafika przedstawiająca wzburzone, morskie fale, co może odnosić do niestabilności i płynności stanów psychicznych Carrère’a.
Buforem dla przytłaczającej fabuły jest humor sprowadzany do gier słownych. Reżyserka podkreśliła temat biegunowości, przekładając przejścia pomiędzy osobowościami także na innych bohaterów. Mikołaj Kubacki postacią taksówkarza zwiastuje cierpienie z powodu straty, jako lekarz paradoksalnie odkupuje tę diagnozę. Małgorzata Zawadzka gra dwie partnerki Carrère’a, jest niczym yin (była żona, postać o włosach kasztanowych, spowita mrokiem) i yang (kochanka, kobieta o platynowych włosach w casualowym stroju, skora do żartów). Roman Gancarczyk to opresyjny ojciec, który nie potrafi zrozumieć autodekonstrukcji syna, której dokonuje w książkach; a z drugiej strony Paul Veyne – wydawca Carrère’a, przyjaciel otaczający go utraconą, ojcowską opieką, wierzący w jego sukces.

Podczas dwuipółgodzinnego spektaklu nie przewidziano przerwy. Uczestniczymy w studium granic ludzkiej psychiki – zarówno postaci zasiadające wymiennie na zafu, jak i widownia. Proces nie może zostać przerwany, obciążenie i emocjonalna eksploatacja, staje się w pewnym momencie drogą ku równowadze. „Joga” Anny Smolar, to dzieło kompletne, w którym postaci, scenografia, muzyka, choreografia (Pawła Sakowicza), kostiumy stanowią perfekcyjną figurę relacyjności.

„Joga”
wg Emmanuela Carrère’a
scenariusz i reżyseria: Anna Smolar
współpraca dramaturgiczna: Tomasz Śpiewak
premiera: 8 grudnia 2023, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie
występują: Dorota Pomykała, Alicja Wojnowska, Małgorzata Zawadzka, Roman Gancarczyk, Mikołaj Kubacki, Radosław Krzyżowski, Michał Majnicz, Łukasz Stawarczyk

Agnieszka Loranc – studentka kulturoznawstwa i wiedzy o mediach na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, członkini krakowskiego stowarzyszenia „Chodźże do teatru”.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne