EN

28.03.2025, 13:10 Wersja do druku

Więcej niewiary w siebie

„ONO-1” Piotra Fronia w reż. Wery Makowskx w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Pisze Tomasz Domagała na stronie domagalasiekultury.pl.

fot. mat. teatru

Przechodzą właśnie mały kryzys, nie wiemy w sumie dlaczego, ale okazało się, że znaleźli się na jakiejś życiowej mieliźnie. On – Krzysiek – pracuje po całych dniach, ona – Maja – siedzi w tym czasie w domu. Uprzedzając więc eskalację wzajemnych nieporozumień, Krzysiek zgłasza ich oboje do programu testującego zdolności rodzicielskie uczestniczących w nim par. Polega to na tym, że konkretne bezdzietne pary otrzymują ONO-1, niemowlę – androida, aby – przynajmniej na papierze – przez miesiąc sprawdzić swoje predyspozycje do bycia rodzicem. Gdzieś między wierszami tego projektu majaczy prawdziwy, nieco mniej szlachetny cel tego eksperymentu, czyli ulepszenie systemu kontroli rodzicielstwa w celu jego optymalizacji. Zbiera się więc dane od realnych osób, poszerzając w ten sposób bazę wariantów ludzkich postaw wobec rodzicielstwa i zachowań konkretnych osób w stosunku do niemowląt, żeby jej następnie użyć do kontroli urodzin, a może do manipulacji wolnością w kwestii bycia rodzicami, tego się tu nie dowiadujemy. Bohaterowie oczywiście patrzą na ten projekt ze swojej perspektywy, nie zastanawiając się szczególnie nad tym, do czego zostaną użyci, czyli podobnie jak większość społeczeństwa.

Poznajemy ich w momencie, gdy do ich mieszkania dociera przesyłka z ONO-1, ona nic o projekcie nie wie, zaczyna się więc małą awanturą. Wyjmują „dziecko” z pudełka a my, widzowie… przeskakujemy do innego wątku, okazuje się bowiem, że w spektaklu będziemy mieć ich jeszcze dwa – historię Zosi (bratowej Mai), która przy pomocy słuchawki relaksującej doznaje wreszcie ulgi w swojej walce z paraliżującymi ją lękami oraz opowieść o Janku, sąsiedzie pary „od niemowlęcia”, który stwarza za pomocą technologii awatara swojego zmarłego ojca, żeby matka mogła się z nim pożegnać i przeżyć żałobę. Niestety oba zrealizowane powierzchownie, więc choć wszystkie te historie łączą się ze sobą, klej jest zbyt słaby, żeby całą tę konstrukcję utrzymać w pionie.

Z tej perspektywy najbardziej zaskakuje nieporadność narracyjna tekstu Piotra Fronia, a co za tym idzie – całego spektaklu. Pierwsza scena obiecuje naprawdę wiele: że wraz z parą głównych bohaterów (tak się przynajmniej wydawało) będziemy oto teraz przechodzić kolejne etapy tego niezwykle intrygującego programu, nic jednak podobnego się w tym wątku nie dzieje! W jednej z kolejnych scen odbywa się między nimi jakaś rozmowa, z której wynika, że cała opowieść o ich miesięcznych zmaganiach z ONO-1 zawisła gdzieś w spektaklowej „wirtualnej chmurze” a my jesteśmy już w jej finale, kilkadziesiąt godzin przed końcem eksperymentu. Jakby autor na złość nam i sobie, wyciął wszystko, co w tej historii interesujące. Podobnie ze słabej jakości połączeniem wątków: Janek przychodzi do mieszkania Krzysztofa, żeby uruchomić system ONO-1, bo jest pracownikiem firmy, która się tym oprogramowaniem zajmuje. Jest jakiś small talk, i to wszystko, nic się tu nie dzieje. A teatralne złoto leżało przecież na stole. Maja bowiem nawiązuje z Jankiem w tej scenie nić sympatii, wykraczającą nieco poza standardy sąsiedzkiej rozmowy – tak to przynajmniej odczytałem ze spektaklu. W następnej, dzięki systemowi i uprzejmości sąsiada, dziewczyna ogląda filmik prezentujący potencjalną przyszłość swojego ewentualnego dziecka, które w jednej ze scenek ukrywa się na łóżku pod kocem, udając, że go nie ma. W wątku Janka z kolei za chwilę pojawia się kwestia ulubionej jego zabawy z dzieciństwa, czyli „chowanego”. Pomyślałem, wow, a co jeśli system sugeruje Mai teraz – nieświadomie, a może dzięki świadomej manipulacji Janka informatyka – że „obiektywnie”, w myśl algorytmu, to Janek byłyby lepszym ojcem dla jej dziecka niż Krzysiek. Ile komplikacji, pytań, problemów mogłoby z tego w opowieści Fronia wyniknąć! Niestety, nic takiego się nie wydarza, fabuła dalej toczy się w nieskomplikowany sposób, skupiając się na stereotypowych problemach powierzchownych postaci, kwestia zaś systemu i jego manipulacyjnej potęgi, chyba w tego typu opowieściach kluczowa i mnie osobiście najbardziej interesująca, została właściwie całkowicie pominięta, pozostając na poziomie atrakcyjnego szala, mającego przystroić szarą prostą niezbyt oryginalną bluzkę.

Wera Makowskx bardzo sprawnie opowiada tę trzyczęściową historyjkę Fronia, ale jej błąd polega na zbyt wielkiej wierze w jej jakość i siłę. Z uporem godnym lepszej sprawy inscenizuje płytkie dialogi i niewyszukane sytuacje, nie starając się ich w ogóle poprawić. Gdy Krzysztof organizuje kąpanie dziecka według internetowego „przepisu”, przynosząc do domu wszelkie potrzebne do tego przedmioty, aż się prosiło, żeby w tych nerwach jednego zapomniał, wtedy pojawiłby się problem, coś by się zaczęło dziać, a tak wszystko po prostym sznureczku. Aktorzy, oprócz Magdaleny Maścianicy, również grają te sceny po literkach, od „a” do „z”, bez żadnej – tak to przynajmniej wygląda z zewnątrz – refleksji nad sytuacjami. Czemu Cecylia Caban nie protestowała po przeczytaniu infantylnego i bezsensownego listu swojej bohaterki do syna – mającego tu uwiarygodnić jej potencjalną dramatyczną ucieczkę od własnego jedynego dziecka – do dziś nie rozumiem. Magdalena Maścianica jedna jedyna w tym projekcie zrozumiała, że nie da się takiego „taniego” realizmu zagrać po literkach; że trzeba tu sobie wymyślić wewnętrzny monolog postaci, wypełnić literki psychologią, następnie przełożyć to wszystko na jakiś komunikat dla widowni. Wyszło jak wyszło, jedna świetna rola na tle innych, szeleszczących papierem. Generalnie tego pilnuje w teatrze reżyser, ale Wera Makowskx sama ma problemy z formą, układa złożoną z realistycznych scen historię, żeby nagle wrzucić w środek tej konwencji jakiś symboliczny „taniec/poplątaniec” Zosi i jej męża, który ani nie wiadomo, skąd się wziął, ani co wyrażał, nie mówiąc już o dramatycznej jakości jego wykonania: koślawo, bez wiary Moniki Stanek i Konrada Wosika w to, że ich praca ma tu jakiś sens. Trudno im się zresztą tu dziwić.

Twórcy tego spektaklu muszą się jeszcze trochę nauczyć, zarówno w kwestii pisania tekstów do teatru, jak i kontroli nad narzędziami i formą, wybraną do opowiadania. Zalecam też zespołowi tego spektaklu programową niewiarę i brak zaufania do siebie oraz wszystkiego, co łatwo przychodzi. Piszę to jako Tomasz, mający w tej kwestii, podobnie jak mój niewierny patron, dużo doświadczenia.

Tytuł oryginalny

Więcej niewiary w siebie – o spektaklu „ONO-1” Wery Makowskx wg tekstu Piotra Fronia z Teatru Kochanowskiego w Opolu (Maraton 2025)

Źródło:

DOMAGAŁAsięKULTURY

Link do źródła

Autor:

Tomasz Domagała

Data publikacji oryginału:

24.03.2025