„Kobiety na skraju załamania nerwowego” Davida Yazbeka i Jeffreya Lane’a w reż. Jacka Mikołajczyka - spektakl dyplomowy studentów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Pisze Robert Trębicki w Teatrze dla Wszystkich.
No i proszę, studentom wydziału wokalno-aktorskiego Akademii Teatralnej po cichutku, pomalutku rośnie konkurencja studentów wokalistyki musicalowej Akademii Muzycznej. Zatem dobrze się stało, że znalazło się miejsce na prezentacje ich umiejętności. Terminal Kultury Gocław jest kolejną sceną teatralną w stolicy i to właśnie na niej wystawiane są projekty studentów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, a rywalizacja podnosi poziom, skłania młodych ludzi do wysiłku, a ja ten wysiłek z przyjemnością doceniam na scenie.
„Kobiety na skraju załamania nerwowego” to dyplom studentów UMFC zrealizowany z pomocą tuzów polskiego musicalu: reżysera, mistrza Jacka Mikołajczyka, choreografa Santi Bello, kierownika muzycznego, Agnieszki Szczepaniak. Już same nazwiska twórców gwarantują wysoki poziom, a jeśli jeszcze aktorzy się do niego dostosują to musi być dobrze. Zresztą na scenie widzimy pomysły znane z Litewskiej, jak choćby korzystanie z terenu widowni w trakcie akcji czy układy taneczne rodem z teatru na Targówku.
Historia dotyczy Pepy, aktorki dubbingującej, która pewnego dnia zostaje po wielu latach wspólnego życia porzucona przez Ivana, również aktora. Będąca w ciąży kobieta postanawia nie załamywać się i zacząć życie od nowa. Niestety, niezbyt jej się to udaje. Zrozpaczona i zdesperowana, nigdzie nie mogąc znaleźć ukochanego mężczyzny, dla relaksu przygotowuje gazpacho, doprawiając je dużą ilością środków nasennych… Niespodziewanie pojawia się Candela, bliska przyjaciółka Pepy, romansująca z arabskim terrorystą, Carlos – syn Ivana oraz Marisa, jego przyszła żona, a także Lucia, była żona Ivana. Akcja jest totalnie zagmatwana, ale z pomocą aktorów wszystko wychodzi na prostą, no, prawie wszystko. W musicalu jak wiadomo najważniejsze są piosenki, a te bardzo przypadły mi do gustu. Są trudne, w iberyjskim stylu, z dużą ilością zmian harmonicznych, tonacyjnych oraz temp, więc i wymagania wokalne są zdecydowanie wyższe. Studenci dają radę, zarówno w interpretacjach solowych, a jeszcze lepiej w piosenkach zbiorowych. Zespół świetnie zgrywa się ze śpiewakami, głosy są pięknie rozłożone, zachwyca harmonia i czystość dźwięku. Oczywiście zdarzają się potknięcia, nie dało się ich uniknąć, ale zrzucam to na karb niedoskonałości technicznych nagłośnienia. Bywało, że mikroport się nie włączył, albo źle ustawione były proporcje siły dźwięku… Zresztą widowisko rozkręca się z każdą kolejną piosenką, więc to pokonywanie tremy i drobnych niedoskonałości niespecjalnie odbiorcy przeszkadza.
Któż zwrócił moją uwagę? W sumie cała obsada pokazała się z bardzo dobrej strony, zarówno wokalnej, jak i aktorskiej, dramatyczno-komediowej. Aż żal, że zespół wokalno-taneczny (Maria Cynk-Mikołajewska, Maria Leszczełowska, Paulina Mogielska, Paulina Mróz. Krzysiek Chorzelski) pojawia się w tak niewielu piosenkach, bo ich wejścia to zdecydowanie wartość dodana, i muzycznie, i choreograficznie. Łukasz Radlak w podwójnej roli ojca i syna już dzisiaj zwraca na siebie uwagę, Przemysław Franciszek Niedzielski w kilku rolach sprawnie nas przeprowadza nas przez meandry czasu w Madrycie, Ania Urbanowicz w głównej roli ciekawie pokazuje zawiłości kobiecych decyzji, Ania Śmiałek i jej Marisa zachwyca sceniczną urodą. Jednak absolutnymi perłami tej realizacji są dwie panie: Angelika Kurowska w roli raz lekko niezrównoważonej psychicznie, raz mocno lirycznej Lucii i Aleksandra Gotowicka w doskonałej roli Candeli, bardzo wiarygodnie wpadająca zarówno w gniew, jak i w śmiech. Cóż za umiejętności wokalne i aktorskie, cóż za charyzma – wspaniałe kreacje! Wcale się nie zdziwię, jeśli wkrótce obie panie zobaczę w regularnych spektaklach Teatru Syrena, albowiem obie są gotowe podbijać muzyczne sceny stolicy i mocno im w tym kibicuję.
Cóż, Gocław to nie jest koniec świata, bilety na ten spektakl są tanie, widoczność z widowni całkiem niezła, akustyka w porządku. Warto zobaczyć ten dyplom. I to dyplom na amerykańskiej licencji.