40 lat temu, 27 maja zmarł Józef Lejtes, jeden z najwybitniejszych polskich twórców filmowych międzywojnia, autor m.in. „Dziewcząt z Nowolipek”, „Młodego Lasu” i „Granicy”. „Podchodził poważnie zarówno do treści, jak i do formy swoich filmów” – mówi filmoznawca dr Robert Birkholc.
Józef Lejtes Urodził się 22 listopada 1901 r. w Warszawie. Podobnie jak wielu innych pionierów polskiego kina pochodził z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Jego rodzice w ostatnich latach XIX wieku wyemigrowali z głębi Rosji, w której pogłębiały się nastroje antysemickie. Pomimo braku głębokich związków z Polską Lejtes w 1920 roku na ochotnika wstąpił w szeregi Wojska Polskiego walczącego z najazdem bolszewickim. Temat polskiej walki o niepodległość przewijał się w wielu jego filmach opowiadających między innymi o Powstaniu Styczniowym.
Lejtes krótko studiował filozofię i chemię na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale po dwóch latach zdecydował się na wyjazd do Wiednia, gdzie dynamicznie rozwijał się przemysł filmowy. Lejtesa już w dzieciństwie fascynowała kinematografia. Jego talent i znajomość sztuki filmowej zostały docenione przez pracującego w Wiedniu Roberta Wiene, autora ekspresjonistycznego „Gabinetu doktora Caligari”. Nieco później pracował na planie filmów węgierskiego reżysera Mano Kertesza Kaminera, który na początku lat dwudziestych specjalizował się w epickich produkcjach, między innymi adaptacjach historii ze Starego Testamentu. Rozmach tych filmów inspirował samodzielne dzieła Józefa Lejtesa. Filmy Kaminera z początku lat dwudziestych zainicjowały jego wielka karierę, którą kontynuował w USA w tzw. złotej erze Hollywood. Jako Michael Curtiz wyreżyserował m.in. „Przygody Robin Hooda” i „Casablancę”. „Niestety wiemy niewiele na temat tego etapu życia Lejtesa. Trudno powiedzieć, w jakim stopniu filmy Curtiza wpłynęły na jego twórczość, ale wydaje się, że można w kinie polskiego reżysera odnaleźć pewne inspiracje niemieckim ekspresjonizmem Wienego. W niektórych filmach Lejtesa, takich jak +Róża+ według Żeromskiego, widać dbałość o kompozycję kadru, ujęcia są bardzo ekspresyjne i dramatyczne” – zauważa w rozmowie z PAP filmoznawca dr Robert Birkholc z Instytutu Literatury Polskiej UW.
W swoich wspomnieniach Lejtes pisał, że pierwszy zrealizowany w Polsce autorski film sfinansowali jego przyjaciele z Wiednia. O tematyce zadecydowała zbliżająca się 65 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego, a o treści scenariusza - jego kolega z okresu studiów w Krakowie Jerzy Braun, który w polskiej historii zapisał się jako autor pieśni „Płonie ognisko i szumią knieje” oraz współautor „Testamentu Polski Walczącej”. Akcja niemego filmu „Huragan” rozgrywa się tuż przed wybuchem Powstania Styczniowego oraz w czasie walk. Rolę Aleksandra Wielopolskiego zagrał słynny Aleksander Zelwerowicz. Film był inspirowany stylistyką słynnych grafik Artura Grottgera.
W 1929 r. Lejtes wyreżyserował kolejny film, tym razem adaptację powieści Ferdynanda Goetla „Z dnia na dzień”. Scenariusz był dziełem Lejtesa i Goetla. Film jest romansem dziejącym się na tle wydarzeń na froncie wschodnim I wojny światowej. Był to ostatni film niemy Lejtesa.
W epoce filmu dźwiękowego, we współpracy z jedną z wytwórni niemieckich, zrealizował polską wersję filmu „Burza nad Zakopanem”. Film z 1931 roku reklamowano jako pierwszy udźwiękowiony w Polsce. Rok później, również w ramach współpracy międzynarodowej, Lejtes reżyserował film „Dzikie pola” opowiadający o interwencji państw zachodu w bolszewickiej Rosji. Film został oceniony jako „nudny”. Żadna z jego kopii nie przetrwała II wojny światowej. Krytycznie przyjęto także dwa kolejne filmy Lejtesa – „Pod Twoją obronę” (1933) i „Córkę generała Pankratowa” (1934).
W 1934 r. Lejtes podjął decyzję o ponownym sięgnięciu do dzieł polskiej literatury. Jako podstawę scenariusza kolejnego filmu wybrał niezwykle popularną sztukę teatralną „Młody las” Jana Adolfa Hertza, opowiadającą o sprzeciwie uczniów wobec rusyfikacji w czasie rewolucji 1905 roku. Jak zauważa dr Birkholc Lejtes potrafił sprawnie adaptować materiał literacki na potrzeby języka kinematografii. Wystarczy porównać adaptacje dzieł literackich dokonywane przez Lejtesa z adaptacjami tworzonymi przez innych ówczesnych twórców. Dzieła takich pisarzy jak Żeromski stanowiły wtedy przeważnie wyłącznie punkt wyjścia do stworzenia bardzo prostego scenariusza. Tymczasem Lejtes – choć także redukował oryginały – to jednak próbował mierzyć się z tematem poruszanym przez literatów” – podkreśla filmoznawca. Zamierzenia Lejtesa zaowocowały bardzo pozytywnym odbiorem filmu. Chwalono zdjęcia, bardzo pomysłowy montaż oraz wielowymiarowe psychologicznie postacie bohaterów. Prasa podkreślała znakomite role Michała Znicza i Stefana Jaracza. Część zdjęć zrealizowano w plenerach, co nie było wówczas w polskim kinie nowością. Co ciekawe, film spotkał się z dobrym przyjęciem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie.
Mniej entuzjastycznie przyjęto kolejny film Lejtesa, który jednak uznawany za jeden z najbardziej dojrzałych w jego dorobku. W „Róży” z 1935 roku Lejtes powrócił do tematu rewolucji 1905 roku. Tym razem adaptował dramat społeczno-polityczny Stefana Żeromskiego z 1909 roku. Na tle ówczesnego kina polskiego „Róża” wyróżnia się znakomitą warstwą wizualną, przerastającą najlepsze dzieła z lat trzydziestych. Dr Robert Birkholc z Instytutu Literatury Polskiej UW stawia hipotezę o wpływie „Róży” oraz innych dzieł Lejtesa na Polską Szkołę Filmową tworzoną przez młodych twórców w latach pięćdziesiątych. „Sami reżyserzy tej formacji, między innymi Andrzej Wajda, odcinali się od polskiej kinematografii międzywojnia i mówili, że nie oglądali filmów swoich starszych kolegów. Wydaje się jednak, że można mówić jeśli nie o inspiracjach, to przynajmniej o pewnych analogiach między dziełami Lejtesa takimi jak „Róża” a późniejszymi obrazami Wajdy. Chodzi o łączenie treści i formy, poważnej problematyki społecznej i historycznej z dobrze opracowaną formą stylistyczną, wykorzystującą między innymi ekspresywną kompozycję kadru” – zauważa filmoznawca.
Do wątków społecznych i obyczajowych Lejtes powrócił jeszcze w trzech filmach-adaptacjach dzieł literatury – „Granicy”, „Sygnałach” oraz „Dziewczętach z Nowolipek”. Ten drugi film był uznawany zarówno przez krytyków, jak i publiczność za jeden z najlepszych w dwudziestoletniej historii kinematografii niepoległej Polski. „Rzecz po prostu nie do wiary: coś się w polskim filmie przełamało, odwrócił się jakiś zły los, powstał film, który jest dobry i to nie tylko w polskiej skali. Został przerwany szablon, utarta droga bezmyślności, taniego romantyzmu i płytkiej sensacji” – pisała na łamach „Wiadomości Literackich” Stefania Zahorska.
W drugiej połowie lat trzydziestych Lejtes zrealizował także dwie „superprodukcje” historyczne – romans „Barbara Radziwiłłówna” i „Kościuszkę pod Racławicami”. Pozornie niewinna opowieść o miłości króla Zygmunta Augusta do litewskiej szlachcianki krytykowano za upolitycznienie. Wątek konfliktu króla i szlachty interpretowano jako alegorię piłsudczykowskiego postulatu silnej władzy i marginalizacji parlamentu.
We wrześniu 1939 r. Lejtes przekroczył granicę z Rumunią i wyjechał na Bliski Wschód. Jego żona i córka dołączyły do niego dopiero w 1943 r., gdy wydostały się z warszawskiego getta. Wspólnie z pisarzem Anatolem Sternem wyreżyserował dokument „Od Latrum do Gazali” przedstawiający szlak bojowy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Zdecydował się na pozostanie w Palestynie, a następnie niepodległym Izraelu. Tam zrealizował trzy filmy fabularne. Na początku lat pięćdziesiątych wyjechał do USA. Reżyserował kilka filmów telewizyjnych oraz odcinki seriali „Bonanza” i „Alfred Hitchcock przedstawia”. Co ciekawe, w 1962 r. uznano wyreżyserowany przez niego odcinek drugiego sezonu cyklu z Hitchcockiem za zbyt makabryczny i na żądanie sponsora serialu nie został wówczas wyemitowany.
Pod koniec lat sześćdziesiątych wytwórnia filmowa odebrała mu projekt filmu wojennego o północnoafrykańskim froncie II wojny światowej. Wówczas zrezygnował z pracy filmowca. W ostatnich latach życia zajmował się grafiką i malarstwem. Zmarł 27 maja 1983 roku w Santa Monica w Kalifornii.(PAP)