Pięknie było próbować „w żywym planie" z „żywymi aktorami", a nie zdalnie, ale im bliżej było premiery, tym bardziej się denerwowałem, czy nic się nie stanie, czy ktoś nie zachoruje, czy nie będzie jakiegoś nowego lockdownu - mówi Adam Nalepa, reżyser, dyrektor artystyczny Fundacji Teatru BOTO.
Jak twórcy teatru odnajdują w się w pandemii?
Jest trudno, chociaż sytuacje graniczne, mimo wszystko, zawsze uskrzydlają. Jeśli nie dostaję tego, czego chcę, muszę ruszyć głową, jak zrealizować mój plan w inny sposób. Tak się rodzą nowe interesujące formy, także w teatrze.
We wrześniu realizowałeś spektakl „Kamień" w olsztyńskim Teatrze im. Jaracza...
Pięknie było próbować „w żywym planie" z „żywymi aktorami", a nie zdalnie, ale im bliżej było premiery, tym bardziej się denerwowałem, czy nic się nie stanie, czy ktoś nie zachoruje, czy nie będzie jakiegoś nowego lockdownu. Liczyłem sekundy do premiery, która na szczęście się odbyła, ale do domu wróciłem połamany, wykończony, bo do tego normalnego przedpremierowego stresu doszedł ten antywirusowy, czyli coś, na co niestety nie mamy wpływu.
Wkrótce zaczynasz reżyserię „Edypa" i “Antygony " Sofoklesa w Akademii Teatralnej w Warszawie.
Jeżeli w ogóle zacznę. Bo na razie obowiązują zaostrzenia, dopuszczające na próbie obecność tylko dziesięciu osób, a samych studentów-aktorów jest już więcej. Więc trochę się czuję jak ten nauczyciel, któremu zaproponowano, że musi podzielić uczniów, z jednymi prowadzić lekcje przed południem, z drugimi po południu, a z tymi, którzy są na kwarantannie pracować zdalnie. W Warszawie jest tygodniowo 10.000 nowych zachorowań, więc prawdopodobieństwo jest dość duże, a niestety nie da się przesuwać premiery dyplomu w nieskończoność, bo każdy ma następne zobowiązania.
Czym jest dla ciebie lockdown?
Na pewno codziennymi poprawkami do wszystkich naszych planów. Jeżeli jesteśmy co tydzień zaskakiwani nowymi obostrzeniami, nowymi przepisami to wiadomo, że nie można planować na ciut więcej i zrealizować wielu zamierzeń. Większość czasu spędzamy na tym, żeby coś się w ogóle odbyło, niż nad kontrolą jakości i twórczym imperatywem. Chciałbym ten rok 2020 wyrzucić z pamięci, wystrzelić w kosmos.
Macie w tym roku w BOTO jeszcze dwa festiwale, jak je chcecie zorganizować, gdy teatry są
zamknięte?
Nie zostaje nam nic innego jak zrobić to internetowo. I nad tym ubolewam. Bo teatr to zawsze kontakt bezpośredni aktora z widzem. Widzieliśmy to podczas lata, podczas Sopot Non - Ficion, naszego Festiwalu Teatru Dokumentu. Wspaniała była ta twórcza energia artystów, którzy zjechali się z całej Polski i wreszcie mogli dyskutować, wymieniać się pomysłami, i wspaniałe były te spotkania między wygłodniałą kultury publicznością a wygłodniałymi widza aktorami. To mnie tylko bardziej utwierdziło, że teatr bez widza naprawdę sensu nie ma.
Tytuł oryginalny
Widownia sopockiego Teatru BOTO czeka na publiczność
Źródło:
„Polska Dziennik Bałtycki” nr 266