W skomplikowanej biografii Kofman odnaleźć można opowieść o współczesnej wędrówce ludów, o bezpaństwowcach, o ludziach wykorzenionych i pozbawionych praw człowieka, których obecność generowała w przeszłości napięcia, prowadzące do racjonalizacji przemocy. Pisze Michał Centkowski w „Vogue Polska”.
Jej nazwiska nie wymienia się jednym tchem w szeregu najważniejszych postaci XX-wiecznej filozofii, raczej wspólnie z nimi. Z Jacques’em Derridą kształtowała jeden z najważniejszych prądów myśli współczesnej, jakim jest dekonstrukcjonizm, a jej dorobek intelektualny obejmuje filozofię, sztukę, psychoanalizę. Dwa tygodnie po opublikowaniu swojej najbardziej osobistej książki – Rue Ordener, rue Labat – Sarah Kofman, badaczka, teoretyczka, profesorka Sorbony odebrała sobie życie. O idee, postać i skomplikowane losy francusko-żydowskiej myślicielki na scenie Nowego Teatru w Warszawie upomina się Katarzyna Kalwat. – Prac Kofman nigdy nie publikowano w Polsce, choć właśnie tu sięgają jej korzenie – mówi reżyserka. – Nawet w krajach francuskojęzycznych pozostaje niejako w cieniu. Tymczasem trudno dziś znaleźć filozofkę, której biografia tak wiele mówi o kształtowaniu własnej tożsamości, identyfikacji, alienacji. A więc tematach boleśnie wręcz aktualnych.
Kofman przez wiele lat badała osobiste wątki w dorobku wybitnych filozofów: Rousseau, Kanta, Freuda i Nietzschego, zwracając uwagę na to, co zwykle w poważnej, akademickiej, systemowej i męskocentrycznej filozofii pozostawało na obrzeżach. O źródle własnej traumy zdecydowała się opowiedzieć późno. – Wydane w 1994 roku Rue Ordener, rue Labat jest właśnie o tym, co uczyniło jej myśl oryginalną, co ją ukształtowało i ukonstytuowało. Kofman urodziła się w rodzinie polskich Żydów, która w 1929 roku wyemigrowała do Paryża, i przez całą wojnę zmuszona była krążyć pomiędzy światem żydowskim, z którego wyrosła, i światem francuskiego mieszczaństwa, który stał się dla niej schronieniem. Między asymilacją i alienacją, między potrzebą wtopienia się i poczuciem obcości, wiecznego bycia nie na miejscu, nie u siebie – mówi Kalwat. To z tych traumatycznych doświadczeń, z tego wewnętrznego konfliktu wyrosła jej unikatowa perspektywa oraz myśl skupiona wokół autokreacji, prawdy, konstruowania i dekonstruowania własnej tożsamości.
Ważnym wątkiem twórczości Kofman jest ciało i jedzenie. – Toczyła nieustanną walkę między anoreksją a bulimią, wojennym głodem a wymiotami, które wywoływały niekoszerne wieprzowina i konina jadane w przybranym domu – tłumaczy reżyserka. – Nasz spektakl jest także opowieścią o reperkusjach, o kosztach asymilacji, tworzenia siebie na nowo, wreszcie i o potrzebie odrzucenia przybranych ról, która jest strategią przetrwania – dodaje. Za to spojrzenie w głąb siebie i próbę odzyskania własnej biografii francuska myślicielka zapłaciła najwyższą cenę. Konfrontacja z przeszłością sprawiła, że nie potrafiła się od niej uwolnić.
– Kofman przez całe życie uciekała przed własną traumatyczną przeszłością w intelekt, w słowa, w filozofię. Nakładała maski, jej wykłady na paryskiej Sorbonie były niemal performensami. Opowiadała siebie błyskotliwą analizą tekstów innych filozofów – mówi wcielająca się w tytułową rolę Maja Ostaszewska. – Dla mnie to jest przede wszystkim spektakl o życiu pomiędzy tożsamościami, językami, między kulturami, tradycyjną żydowską i emancypacyjną francuską. Kofman z nieprzepracowanym kompleksem bycia wykluczaną emigrantką przez lata aspirowała do akademickiego świata. Przyglądamy się więc na scenie, szalenie przecież teatralnemu, aktowi stwarzania samej siebie. Odrębnym tematem przedstawienia pozostaje sam akt pisania autobiografii stanowiący formę upublicznienia siebie, którego mechanizmy pozwala badać teatr. – Budując taką postać jak Kofman, marnotrawstwem byłoby nie skorzystać ze wszystkiego, czego możemy się o niej dowiedzieć – wskazuje aktorka. – Czytamy więc Rue Ordener, rue Labat, sięgamy po biografię, fragmenty jej prac teoretycznych. Korzystając z naszego dwutygodniowego pobytu w Paryżu z innym spektaklem, odwiedziliśmy też z obsadą Kofman obydwa te adresy, obydwa domy, między którymi swój świat próbowała zbudować Sarah – opowiada Ostaszewska. Ale oparte na scenariuszu Moniki Muskały i Janusza Margańskiego przedstawienie nie jest klasyczną biografią, stanowi raczej rodzaj scenicznej rekonstrukcji postaci. – Z jednej strony wchłaniam w siebie Kofman, empatyzuję z nią, a z drugiej przyglądam się samemu procesowi budowania roli – dodaje aktorka. – To także jest temat naszego spektaklu. Nie ukrywamy na scenie tego, że ja również tę opowieść konstruuję, coś mi się wymyka, coś nie do końca się skleja, coś w niej uwiera. Jest to więc też, w jakimś sensie, opowieść o kondycji tworzenia.
W skomplikowanej biografii Kofman odnaleźć można opowieść o współczesnej wędrówce ludów, o bezpaństwowcach, o ludziach wykorzenionych i pozbawionych praw człowieka, których obecność generowała w przeszłości napięcia, prowadzące do racjonalizacji przemocy. – Mamy dziś coraz więcej problemów z asymilacją migrantów, którzy, chcąc dokonać społecznego awansu, muszą rekonstruować swoją tożsamość. Choćby aktorzy, zmuszeni pozbyć się akcentu, który jest przecież ważną częścią ich tożsamości. Jest wartością – tłumaczy reżyserka spektaklu.– To także jest temat naszego przedstawienia. Jesteśmy dziś w podobnym momencie, w podobnym tyglu, od którego zaczęło się wszystko to, co tak boleśnie naznaczyło historię XX wieku.
Tekst ukazał się w kwietniowym numerze magazynu Vogue nr 4/2025