„Sowa, córka piekarza” wg Marka Hłaski w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Polskiego Radia. Pisze Paweł K. Kluszczyński na blogu I Jestem Spełniony.
„Sowa, córka piekarza” to powieść Marka Hłasko, której akcja mieści się w odległych czasach powojennego Wrocławia. Czasy stalinowskie zdają się dziś niemal zapomnianą kartą z historii dwudziestego stulecia. Dlatego cennym doświadczeniem jest przeniesienie kart tej historii na antenę Teatru Polskiego Radia.
Słuchowisko w adaptacji i reżyserii Jarosława Tumidajskiego od pierwszych chwil wciąga w akcję toczącą się w okresie stalinizmu, kiedy władza przy pomocy represji rozprawiała się ze społeczeństwem. Szczególnie z tymi osobami, które uważała za sprzeczne z obranym systemem politycznym. Głównym bohaterem jest tu Grzegorz (Jędrzej Hycnar), dziennikarz, który po wdaniu się w romans z koleżanką z pracy stracił wiele. Opuszcza Warszawę, nie mając złudzeń na poprawę swojego losu. W pociągu napotkany nieznajomy rozpoznaje w nim swojego dawnego druha z czasów wojny. Oczywiście Grzegorz nim nie jest – tamten zginął, poddany karze śmierci. Mimo to postanawia skorzystać z oferty losu i propozycji pracy od mężczyzny poznanego w pociągu. Początkowo ma tam dorywczo zarobić, aby w spokoju skończyć książkę, co jednak ostatecznie nie dochodzi do skutku.
Najważniejsza w tym słuchowisku jest aura, jaką udało się utrzymać. Czuć napięcie, które nie puszcza nawet kilka minut po zakończeniu. Jest mrocznie, tajemniczo. Spotkanie z prozą Hłaski w tej formie to niezwykłe doświadczenie. Reżyserowi udało się bardzo naturalnie zmieniać plan akcji, która raz dzieje się w pociągu, warsztacie Samsonowa (Mariusz Jakus) czy samochodzie należącym do Weroniki. Wcielająca się w nią Katarzyna Dąbrowska nie tylko czaruje Grzegorza, ale i słuchaczy. Jakus to zdecydowany człowiek, wciąż grający twardziela, ale obecność momentami bezczelnego Grzegorza sprawia, że zaczyna się chwiać.
Zdawać się może, że w paśmie radiowym nie ma wizji, nie sposób pokazać scenografii, charakteryzacji, czy kostiumów nawiązujących do czasów z powieści Hłasko. Jednak „Sowa, córka piekarza” to pełen obraz epoki, gdzie niemal czuć zapach smarów z warsztatu Samsonowa, przeszywa warkot silnika samochodu Weroniki, czy widać rozbijanie butelki piwa przez Grzegorza. Reżyser, ale i aktorzy wykonali kawał dobrej roboty, szykując żyzne pole dla wyobraźni słuchacza. Niemal namacalnie można przenieść się do epoki. Na szczęście minionej.