„Nurt” Elżbiety Łapczyńskiej w reż. Małgorzaty Szydłowskiej w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Aleksandra Kurczab-Pomianowska.
Niełatwo jest napisać recenzję komuś, kto jest widzem, aktorką, reżyserką teatralną i dawnym świadkiem, czuję jednak ogromną potrzebę, żeby napisać o spektaklu „Nurt” wyreżyserowanym przez Małgorzatę Szydłowską w Teatrze Łaźnia Nowa. Dla mnie, córki Jana Kurczaba, jest to spektakl znakomity! Małgorzata Szydłowska i aktorzy wysondowali z okresu budowy nowego miasta, jakim była Nowa Huta, trud, pot, głupotę, ale także sens zagospodarowania tysięcy powojennych dusz, analfabetów, zagubionych i niewykształconych, którym dano do ręki cegłę. Cegłę i błoto. Z kultury? Nic. A co to w ogóle ta kultura? A co to takiego sztuka?
Aktorzy ubrani w gumiaki: trud pokonywania błota wprowadza widza w tamtą rzeczywistość i nakazuje mu trud myślenia. Rytmicznie wybijany krok idącego ku jasnej przyszłości Chóru Murów osiada na mózgu. Świetna aktorsko „damulka krakowska” – Hanna Bieluszko, potwierdzająca bez końca bezsiłę i niechęć mieszczaństwa do „nowego”, przypomina, czym był wówczas dla komunistów Stary Kraków. Bezbłędny ideowiec, typowy związkowiec-sekretarz, młody aktywista z nieodłączną teczką przepisów i zakazów pod pachą, to Tomasz Talerzak. No i ostra scena „krótkich piłek” między Kurczabem, twórcą teatru Nurt, a wybitną aktorką Barbarą Jonak. Rozgrywka o to, kto z nich jest tu ważniejszy, twórca czy odtwórca? Kurczab vel Kotlarczyk czy jedyna wykształcona i znająca alfabet młoda robotnica marząca o miłości i o scenie (w realu – Halina Winiarska, wielkiego wymiaru aktorka, zmarła w 2022 r.) – to dla mnie wielki skrót odwiecznego problemu w sztuce.
Wspominam nazwisko ważnej krakowskiej postaci, Mieczysława Kotlarczyka, twórcy Teatru Rapsodycznego, bowiem dziwnym trafem Jerzy Światłoń, którego możemy zobaczyć dźwigającego belkę na ramieniu na afiszu spektaklu „Nurt”, to żywy Kotlarczyk, który pomagał Kurczabowi w stawianiu teatru Nurt. Światłoń z dystansem, ale czule traktuje otaczającą go rzeczywistość, czyniąc ze swojej roli majstersztyk. Kurczab-Zimentstark-Światłoń, Żyd, który w nowej skórze pokonuje swój wewnętrzny trud wtłaczania się w kolejną zmianę życiowej sceny. To już nie przedwojenny student chemii, młody przedsiębiorca międzywojennego polskiego kapitalizmu, zwierzę szczute podczas II wojny światowej, to istota ludzka wytyczająca ze stoickim uporem swoje uczciwe miejsce w nowej, wciąż mało uczciwej rzeczywistości.
Każdy odczytuje widziane i przeżyte wrażenia według alfabetu, jaki w sobie nosi. Mam nadzieję, że ten spektakl zostanie sfilmowany i zachowany dla kronik, nie tylko tych z Nowej Huty.