Czuję się zlekceważony; biorąc pod uwagę same argumenty za utrzymaniem reżimu sanitarnego, logiki w tych decyzjach nie ma żadnej - ocenił rządowy terminarz luzowań obostrzeń dyrektor artystyczny Teatru Narodowego Jan Englert. Zdziwiona decyzjami rządu jest dyrektor TR Warszawa Natalia Dzieduszycka.
- Jestem zdumiony brakiem konsekwencji w myśleniu rzeczywiście jakimikolwiek kategoriami zdrowotnymi - ocenił rządowy terminarz luzowania obostrzeń pandemicznych dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie Jan Englert.
Przypomniał, że w pierwszym kwartale tego roku, gdy możliwe było granie przedstawień w reżimie sanitarnym z publicznością w Teatrze Narodowym odbywały się spektakle dla 30, 40, 50 widzów. - Ludzie przestrzegali reżimu, siedzieli w maskach w odległości 2 metrów od siebie, rozrzuceni po całej sali. Funkcjonowaliśmy i teatr działał, pracował, tworzył. Był elementem wypełnienia luki kulturalnej przeniesionej całkowicie w świat online‘u.
- W tej chwili ja osobiście czuję się zlekceważony - podkreślił Englert w rozmowie z PAP.
- Już sam fakt, że od 15 maja w tym ministerialnym programie dopuszcza się teatry w plenerze, świadczy o tym, że teatr repertuarowy jest traktowany drugoplanowo. Rozumiem, że kabaretony będą mogły funkcjonować - a teatr repertuarowy nie - zaznaczył. - Jeśli na weselu może być 50 osób - nie widzę powodu, by nie mogło być 50 osób w sali teatralnej - argumentował.
- Biorąc pod uwagę tylko same argumenty za utrzymaniem reżimu sanitarnego, logiki w tych decyzjach nie ma żadnej. Dodatkowo mam takie poczucie po raz pierwszy w życiu, że dla decydentów jestem na końcu przewodu pokarmowego, że moja praca, nasz zbiorowy wysiłek, nasza twórczość, działanie jest lekceważone - ocenił Englert.
- Takie poczucie towarzyszy dziś nam wszystkim w teatrze i panuje nastrój pogrzebowy - zaznaczył dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.
Przypomniał, że w maju miały się odbyć dwie premiery. - Zakładaliśmy poluzowanie obostrzeń i bilety są już sprzedane. To jest piąty raz, gdy zwracamy za bilety widzom, ze względu na niemożność podjęcia konkretnych decyzji przez decydentów - wyjaśnił.
- Ja wiem, że kultura nie przynosi specjalnych dochodów, że bunt twórców teatralnych czy właścicieli kin jest jakimś śmiesznym bąbelkiem we wrzącym w tej chwili garnku - niemniej, że wszystko to świadczy o głębokim niezrozumieniu tego, czym jest praca twórcza - mówił Englert.
Przypomniał, że "Skóra węża" miała mieć premierę w czerwcu 2020 r. - Ta premiera jest teraz po raz piąty odwołana. Jeśli ktoś wie, na czym polega praca twórcza w teatrze, a ona polega na tym, iż każdy z nas pracuje na własnym instrumencie - na swoim ciele, emocjach i wrażliwości - to powinien wiedzieć, mniej więcej o co mi chodzi - wyjaśnił.
Dyrektor artystyczny Teatru Narodowego zwrócił uwagę, że "również lekceważona jest publiczność, która nabywa bilety". - Niektórzy z widzów nie zażądają zwrotu pieniędzy za te bilety, bo istnieje jednak jeszcze pewna część społeczeństwa, dla której teatr jest miejscem, w którym chciałaby uczestniczyć. Uczestniczyć w czymś innym niż tylko w zjadaniu chleba - tłumaczył.
- Po raz pierwszy mówię tak gorzko. Wszystkie poprzednie obostrzenia rozumiałem, ale tego przesunięcia teatrów na ostatnie miejsce w przestrzeni publicznej - w tym łańcuchu, przy galeriach handlowych, imprezach sportowych etc. - nie jestem w stanie zrozumieć - podkreślił Jan Englert.
Pytana o to, jak przyjęła informację o luzowaniu obostrzeń pandemicznych w teatrach dopiero od 29 maja, dyrektor naczelna TR Warszawa Natalia Dzieduszycka powiedziała: "powiem szczerze, że pierwsza moja myśl to jest zdziwienie". - Uczestnicząc w różnych spotkaniach gron eksperckich, wiem doskonale, iż nie ma żadnych danych potwierdzających, że teatry lub instytucje kultury, takie jak domy kultury czy galerie, byłyby większym źródłem zagrożenia niż chociażby sklepy wielkoformatowe - argumentowała.
- W czym wycieczka do teatru miałaby być groźniejsza od wizyty w supermarkecie? Dlatego przyjmuję tę decyzję rządu, ale jestem dość mocno zdziwiona. Tym bardziej, że mieliśmy w planach dwie premiery - jedną u nas na ul. Marszałkowskiej 8, czyli premierę "Onko" Weroniki Szczawińskiej. Mieliśmy też mieć premierę koprodukcji z Narodowym Starym Teatrem przedstawienia "3Siostry" Luka Percevala, owszem w Krakowie, ale dla rozwoju tego spektaklu ten termin majowy był bardzo ważny - powiedziała PAP Dzieduszycka.
Wyjaśniła, że "obecnie obie te premiery będziemy musieli przesunąć na czerwiec". - To też generuje, jak wiadomo, dodatkowe koszty, a przychodów nie ma żadnych - podkreśliła.
- Wiem też, że nasza publiczność jest bardzo mocno stęskniona za powrotem do teatru i wiemy na pewno, że gdybyśmy wrócili do grania jutro - mielibyśmy pełną salę - dodała Dzieduszycka.
Dyrektor TR Warszawa przypomniała, że jak wiele innych teatrów, jej instytucja miała już przygotowany repertuar na cały maj.
Pytana o to, gdzie odbędzie się premiera "3Sióstr", Dzieduszycka powiedziała: "wygląda na to, że u nas, w Warszawie". - Jeżeli decyzje rządu nie będą zmienione - a jak sądzę, nie będą - to premiera spektaklu Luka Percevala odbędzie się 20 czerwca w ATM Studio/TR Warszawa - powiedziała.
- Takie otwarcie teatrów na miesiąc przed końcem sezonu na pewno generuje dodatkowe koszty. Zapewne trzeba będzie w jakiś sposób zrekompensować twórcom kolejne straty, jakie ponieśli. Na następny Fundusz Wsparcia Kultury chyba się nie zanosi. Ja, żeby potwierdzić premierę Luka Percevala, musiałam wynająć dodatkową przestrzeń na miesiąc dłużej w ATM Studio, a to jest duży koszt - tłumaczyła dyrektor TR Warszawa.
- Cała koordynacja tych prac i umów - to wszystko jest bardzo skomplikowane i cały czas generuje dodatkowe koszty, a już z pewnością przynosi straty dla instytucji, jak i dla publiczności, bo jeszcze przez miesiąc nie spotkamy się - podkreśliła Natalia Dzieduszycka.
Pytany o zluzowanie obostrzeń dla teatrów od 29 maja, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie Paweł Łysak powiedział: "to jest dla nas bardzo bolesna decyzja, bo zaplanowaliśmy już repertuar na maj, żeby być gotowi do gry". - Spodziewaliśmy się, że wracamy do gry zaraz po tzw. majówce - wyjaśnił.
Zaznaczył, że podjęte zostały rozmaite środki ostrożności i "przygotowane zabezpieczenia dla widzów i dla pracowników". - Wygląda na to, że w tej chwili to wszystko zostanie wstrzymane. W teatrze panuje obecnie duże przygnębienie związane z decyzjami rządzących - ocenił.
Łysak poinformował, że kierownictwo warszawskiego Teatru Powszechnego będzie się teraz zastanawiać nad przygotowaniem "czegoś na dworze". - Zapowiedziano, że od połowy maja można będzie robić jakieś rzeczy plenerowe, ale na to też jest bardzo mało czasu, by przygotować spektakl w plenerze - wyjaśnił.
- To wszystko jest dla nas trudne, kłopotliwe i smutne - ocenił.
- Z drugiej strony, to mówię od siebie, ta liczba ludzi, która jak dotąd zmarła - to jest coś niesłychanie tragicznego. W obliczu tak wielu śmierci wszystkie rzeczy doczesne, codzienne powinny zamilknąć, więc jeśli to ma się przysłużyć zmniejszeniu ilości zgonów - to rozumiem tę decyzję i się jej podporządkujemy - powiedział dyrektor Teatru Powszechnego.
Pytany o to, kiedy odbędzie się przygotowywana premiera "Jądra ciemności" wg Josepha Conrada, Łysak powiedział: - Teatry są zamknięte dla widzów, ale my w takich bardzo obostrzonych warunkach kontynuujemy próby i możemy się przygotowywać. Mam nadzieję, że premiera tego przedstawienia w mojej reżyserii odbędzie się w drugiej połowie czerwca. Być może w jakiejś okrojonej formie - wyjaśnił Paweł Łysak.