EN

6.05.2021, 16:06 Wersja do druku

Warszawa. Artyści o projekcie ustawy MKDNiS: system wreszcie zauważy twórców; wesprze najuboższych

Mam nadzieję, że ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego zostanie jednogłośnie przyjęta i system wreszcie zauważy twórców - powiedziała w czwartek reżyserka i scenarzystka Joanna Kos-Krauze. Pieniądze z tzw. opłaty reprograficznej wesprą najuboższych artystów - dodał pisarz Zygmunt Miłoszewski.

W czwartek w warszawskim Kinie Kultura odbyła się organizowana przez Zespół Ogólnopolskiej Konferencji Kultury konferencja prasowa pt. "Ustawa dla artystów, artyści o ustawie". Tematem konferencji był projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego skierowany w środę przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu do konsultacji międzyresortowych i publicznych. Celem ustawy jest "ucywilizowanie warunków pracy artystycznej i zapewnienie najniżej zarabiającym twórcom minimum bezpieczeństwa socjalnego w postaci łatwiejszego dostępu do ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych".

W trakcie spotkania reżyserka i scenarzystka Joanna Kos-Krauze, która jest także wiceprzewodniczącą Gildii Reżyserów Polskich, zwróciła uwagę, że w przedsięwzięciu, jakim jest film, bierze udział nawet parę tysięcy osób, którzy "bardzo często są bez ubezpieczeń zdrowotnych, nie mają szans na emeryturę". "System nas nie widzi, nie widzi od lat. Jest skandalem, że to nie zostało uregulowane po transformacji, po 1989 r., bo zajęliśmy się ekonomią, ale my jesteśmy wykluczeni z tego. I to jest w tym sensie patologia" - powiedziała.

Jak podkreśliła, ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego nie jest wynikiem determinacji, ale spotęgowanej pandemią desperacji środowiska, które nie wie, jak przeżyć i co przyniesie przyszłość. "Ta ustawa - jestem głęboko przekonana, wierzę w to i mówię to w imieniu środowiska - mam nadzieję, że ponad naszymi gustami, podziałami politycznymi (...) zostanie jednogłośnie przyjęta i ten system powstanie i wreszcie zauważy twórców" - stwierdziła reżyserka.

Kos-Krauze wspomniała, że założyła kilka organizacji związanych z branżą filmową i zna osobiście większość polskich reżyserów i scenarzystów. "Procent ludzi, którzy nie mają problemów finansowych, to jest promil. Większość naprawdę nie wie, jak przeżyć i wiedzą o tym również wszyscy pozostali ministrowie, których poznałam – poprzedni, obecni" - powiedziała.

Według niej, "to moment absolutnie historyczny, ponieważ środowisko, w tym część zamożnych twórców – która jest bardzo mała - postanowiła podzielić się tym, co im przysługuje". "Te pieniądze nie będą dzielone pomiędzy nas. One będą przede wszystkim wspierały bardzo często ludzi wybitnych, pracowitych, którzy naprawdę nie mają za co przeżyć i za co się leczyć" - wyjaśniła reżyserka.

W ocenie Kos-Krauze "nieodpowiedzialnością i naruszeniem polskiej racji stanu jest dopuszczenie do tego, że od ponad dekady tracimy – według estymacji - 300-400 mln rocznie, które powinny wpływać na polską kulturę i do budżetu dla twórców od producentów i od tych wszystkich gigantów". "Bo my im budujemy pałace, nie żadnej Maryli Rodowicz czy Zbyszkowi Hołdysowi" - powiedziała.

Pisarz Zygmunt Miłoszewski wskazał, że prace nad tą ustawą podjęto po to, aby artystów ująć w systemie ubezpieczeń społecznych. "My w tym systemie nie istniejemy kompletnie ani jako przedsiębiorcy, ani jako pracownicy, ani jako wolne zawody, ani jako bezrobotni".

"System jest wymyślony tak, aby wesprzeć tych, którzy są najubożsi" - podkreślił Miłoszewski, zapewniając, że sam też "zapisze się do systemu".

"Zapewne otrzymam kartę artysty zawodowego, którą będę z dumą nosił w portfelu i kto wie, może kiedyś dzięki tej karcie (...) wejdę do Muzeum Narodowego w Warszawie, kupując bilet ulgowy. To jest to, co spotka mnie i spotka artystów zamożnych, bogatych, którym się powiodło" - wyjaśnił.

Zaznaczył, że takich artystów "nie ma wielu". "60 proc. z nas żyje poniżej średniego wynagrodzenia, 30 proc. żyje poniżej minimalnego wynagrodzenia - kompletnie poza systemem, bez ubezpieczeń, bez szans na emeryturę, bez ubezpieczenia zdrowotnego" - przekonywał pisarz. "Dlatego, że system de facto nie daje nam nawet możliwości bycia w nim uwzględnionym" - tłumaczył.

"Dlatego ja, koleżanki, koledzy postanowiliśmy wymyślić razem z Ministerstwem (Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu) sposób, żeby jakoś temu zaradzić" - wyjaśnił.

"Ale będę powtarzał po prostu setki razy: to nie jest system dla mnie, to nie jest system dla Krystyny Jandy, to nie jest system dla Zbigniewa Hołdysa" - podkreślił Miłoszewski.

W zamierzeniu projektodawców ustawy koszty tworzonego systemu nie obciążą podatnika (nie będą co do zasady finansowane z budżetu państwa). Pokryte zostaną w pierwszej kolejności z części wpływów z tzw. opłaty reprograficznej i opłaty od czystych nośników pobieranej od większej liczby urządzeń niż obecnie m.in. komputerów, tabletów, pamięci elektronicznych oraz dysków twardych.

Kompozytor Jerzy Kornowicz, który jest dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień" wskazał, że "mówimy w gruncie rzeczy o zrównaniu szans dostępu i kreatywności polskich środowisk twórczych wobec tego co mają już za granicą. My jesteśmy od lat w sytuacji upośledzonej".

"Tak naprawdę ludzie kultury sami finansują to, że społeczeństwo może oglądać, może mieć kontakt z kulturą w internecie" - podkreślił.

Jak mówił, "tak długo, jak to dotyczy tylko nas zaciskamy zęby, ale w sytuacji, kiedy chodzi o jakość życia społecznego, kiedy chodzi o tak dumnie i empatycznie wymienianą polskość, narodowość, a tu rzeczywiście o to chodzi, nie demagogicznie i nie tylko chciałoby się powiedzieć - publicystycznie, nie tylko emfatycznie, ale chodzi rzeczywiście o to, jak funkcjonujemy jako naród".

Wskazał, że "ta monumentalna, w gruncie rzeczy, ustawa, dotycząca czegoś, czego wielu z nas nie rozumie, jest pewnym narzędziem wyrównania naszych możliwości kreatywnych, naszego poziomu życia kulturowego i cywilizacyjnego".

Wyjaśniając, kto za to zapłaci, powiedział: "Ci, którzy dzięki temu, że internet dostarcza atrakcyjnych dóbr, bogacą się i mają zwiększony obrót sprzedaży urządzeń elektronicznych". Zaznaczył, że "to nie jest tak, że komuś się zabiera".

"To jest apel i sugestia sprawiedliwego podziału zysków między tymi, którzy produkują, wytwarzają dobra kultury, a między tymi, którzy mają większy obrót od urządzeń elektronicznych, a tym zyskiem się adekwatnie nie dzielą" - wskazał kompozytor.

Zdaniem Kornowicza "chodzi o zrobienie czegoś, co powinniśmy zrobić nie tylko kilkanaście lat temu, ale powinniśmy robić, co jakiś czas, systemowo". "W momencie, kiedy się pojawia nowy środek komunikacji internetowej, nowy sposób dostępu do dóbr kultury, powinno to być aktualizowane" - powiedział.

Ocenił, że rozszerzenie urządzeń objętych tzw. opłatą reprograficzną jest to "istotna sprawa po latach bezruchu". "Mamy szansę na nową jakość. Otwieramy kolejny etap rozmów i mamy nadzieję na otwartość wszystkich stron. Apelujemy do tych, którzy przez lata pracowali nad tym, aby nic się nie zmieniło, czyli do producentów i sprzedawców sprzętu elektronicznego, o to aby zamiast nieustannej kampanii zniesławień (...), aby zaprzestać tego rodzaju obrzydliwości i zacząć budować naszą przyszłość limitując swoje oczekiwania finansowe, nie bardziej, niż to jest limitowane w wielu krajach Europy, gdzie smartfony nie są droższe, a bywają tańsze, niż w Polsce" - podsumował.

Miłoszewski zwrócił uwagę, że "kilkadziesiąt lat temu doszło do rewolucji technologicznej". "Nagle pojawiło się mnóstwo sprzętu - urządzeń, nośników, które pozwalają w bardzo łatwy sposób kopiować kulturę. Zaczęły się rozjeżdżać dwie linie - linia producentów tych urządzeń i linia ludzi, nas, dzięki, którym te urządzenia są w ogóle kupowane. Magnetowidy, magnetofony, smartfony czy telewizory są warte tylko tyle, ile nasza praca, która jest na nich pokazywana - w formie gier, filmów, seriali, odtwarzanej muzyki. Inaczej to są tylko elektrośmieci. Kilkadziesiąt lat temu ktoś powiedział coś tu nie gra, jeżeli wy zarabiacie na tym, że kto inny robi treści, które sobie ludzie na tym przekazują to odpalcie im jakiś ochłap, pół procenta, procent, żeby było sprawiedliwie. I wszyscy powiedzieli: ok. Nagle w tym świecie jest jedna biała plama: Polska. Gdzie nikt tego nie chce. Gdzie nikt tego nie oczekuje. Gdzie mamy oszalałe z chciwości lobby, które będzie walczyło do końca, żeby tego pół procenta czy procenta nie zapłacić" - podkreślił pisarz.

Dodał, że pieniądze z tzw. opłaty reprograficznej nie tylko trafią do twórców, ale także pomogą stworzyć system, który wesprze najuboższych artystów.

Wątki tematyczne