W czerwcu 2017 roku Telewizja Polska i Polskie Radio zorganizowały galę wręczenia nagród Festiwalu Dwa Teatry. Za najlepszą rolę kobiecą w spektaklu Teatru Telewizji jury przyznało nagrodę Joannie Szczepkowskiej, której monodram – Goła Baba – został przeniesiony na małe ekrany kilka miesięcy wcześniej. Atmosfera wokół Telewizji Polskiej, zarządzanej już wówczas przez Jacka Kurskiego, gęstniała, bo media publiczne coraz chętniej zamiast przekazywania informacji, zajmowały się głoszeniem prorządowej propagandy. Po przejęciu władzy przez PiS w 2016 roku i po wyznaczeniu nowego szefa TVP, z pracy zwolnionych zostało wielu dziennikarzy. Gala Festiwalu Dwa Teatry miała jednak zajmować się uczczeniem sukcesów artystycznych i zapewne liczono, że pozostanie w dużym stopniu apolityczna. Pisze Katarzyna Waligóra w Dialogu.
Kiedy Artur Żmijewski i Danuta Stenka ogłosili, że nagroda za najlepszą rolę żeńską w spektaklu telewizyjnym powędruje w ręce Joanny Szczepkowskiej, aktorka zjawiła się na scenie. Zanim jednak dopuszczono ją do głosu, mikrofon przejęło dwóch mężczyzn: Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Grupy Energa (sponsora nagród) i Maciej Stanecki, wiceprezes TVP. „Choć ten komunizm nie skończył się może po 1989 roku, tak jak wszyscy byśmy tego chcieli, to jest coraz jaśniej i z coraz większą energią” – powiedział Kasprzyk. Stanecki wyraził nadzieję, że w najbliższej przyszłości powstanie jeszcze wiele spektakli telewizyjnych emitowanych na żywo i że Joanna Szczepkowska będzie w nich grać. Za każdym razem, kiedy w czasie tych krótkich przemówień kamera robiła zbliżenie na twarz aktorki, ta uśmiechała się jakby ironicznie. „Oddaję pani głos, bo to najważniejsze, żebyśmy posłuchali tego, co ma do powiedzenia nasza laureatka” – powiedział Stanecki. „Z przyjemnością posłuchamy” – zawtórował mu Żmijewski. Szczepkowska odpowiedziała pytaniem: „Na pewno?”. „Na pewno!” – entuzjastycznie zapewnił Artur Żmijewski. „Usłyszałam przed chwilą, że jest coraz jaśniej. Bardzo różnie widzimy kolory” – powiedziała Szczepkowska. Ten wstęp jasno zapowiadał, że aktorka planuje kolejne w swojej karierze niespodziewane wystąpienie.
Nagrodę na Festiwalu Dwóch Teatrów Szczepkowska odbierała za dwie role kreowane w obrębie tego samego monodramu: role Gołej Baby i Kobiety z Parasolką. Obie postaci budowane są na zasadzie przeciwieństwa: Goła Baba jest dosadna, rubaszna, wesoła. Kobieta z Parasolką ma uosabiać wyrafinowanie, miłość do poezji i oderwanie od rzeczywistości. Można przypuszczać, że Joanna Szczepkowska, artystka wszechstronna – aktorka, reżyserka, pisarka, malarka – która już krótko po debiucie podkreślała, że nie pasuje do współczesności, wolałaby utożsamiać się z filigranową Kobietą z Parasolką. W swojej autobiografii wspominała zresztą, że pisząc tekst monodramu, wyposażyła tę postać w emocje, które sama odczuwała w czasie nauki w szkole teatralnej 1. Jednak przewrotnie, w karierze Joanny Szczepkowskiej niespodziewanie często zdarzały się ekscesy godne raczej Gołej Baby niż Kobiety z Parasolką.
Aktorka chyba jest tego świadoma, bo wokół rozdźwięku między dwiema postaciami ze swojego monodramu zbudowała krótkie wystąpienie na rozdaniu nagród Dwóch Teatrów. Jako Kobieta z Parasolką złożyła podziękowania wszystkim osobom, które przyczyniły się do realizacji spektaklu, a jako Goła Baba powiedziała „zaskakujący wierszyk”: „Żadne nagrody nie naprawią szkody, jakie nam funduje rząd co państwo psuje”. Publiczność zgromadzona na gali zareagowała śmiechem i brawami. Następnego dnia o wydarzeniu napisało kilka prasowych tytułów, relacjonując je mniej więcej tak, jak ja zrobiłam to przed chwilą. Niekiedy dodawano informację, że Szczepkowska była „zdenerwowana” albo „bardzo zdenerwowana”.
To jednak eufemistyczny sposób opisu jej wystąpienia. Kiedy bowiem Szczepkowska przeszła do części, w której zamierzała wyrecytować wierszyk (wszystko wskazuje na to, że przygotowany wcześniej), zmieniła ton głosu, który wybrzmiał, jakby znajdowała się na szkolnej akademii. Ten zabieg dodatkowo podkreślał ironię sytuacji, problem jednak w tym, że chwilę później aktorka zapomniała tekstu. Najważniejsza część jej wystąpienia miała więc następujący przebieg:
Jako Goła Baba chciałabym powiedzieć zaskakujący wierszyk: „Żadne nagrody nie naprawią szkody, jakie nam…” Ojej, zapomniałam! Jeszcze raz! „Żadne nagrody nie naprawią szkody, jakie nam…” yyy… „jakie nam funduje rząd, co państwo psuje”. Dziękuję.
Sytuacja była więc w gruncie rzeczy kuriozalna: oto doświadczona aktorka niczym wzorowa uczennica na apelu z emocji zapomina tekstu, gubi się i myli, nie próbując nawet ograć całej sytuacji. Zastanawiający jest też sam wierszyk: naiwna rymowanka krytykująca władzę, wygłaszana z ironiczną pompatycznością.
Pisząc o spektakularnych gestach wykonywanych przez Joannę Szczepkowską w polskiej sferze publicznej od 1989 roku, używałam kategorii żenującego kobiecego performansu 2. To taka forma wystąpienia – Szczepkowska powiedziałaby zapewne „wierzgnięcia” – w której to, co emancypujące nieuchronnie wzbudza konsternację i zażenowanie. Słowa „żenujący” na określenie performansu nie używam jednak w negatywnym znaczeniu – wręcz przeciwnie – uważam, że użyteczne jest przechwycenie i nowe, pozytywne zdefiniowanie tego terminu, bo nazbyt często wykorzystywano go do dyskredytowania działań wywrotowych. Jeden z najważniejszych żenujących performansów wykonanych przez Szczepkowską został przywołany na gali wręczenia nagród Dwóch Teatrów: to ogłoszenie końca komunizmu. 28 października 1989 roku Szczepkowska w czasie wywiadu w Dzienniku Telewizyjnym niespodziewanie (dla telewidzów i prowadzącej – Ireny Jagielskiej, bo sama aktorka swoje wystąpienie miała przemyślane i przygotowane) poprosiła o możliwość przekazania „pewnej ważnej wiadomości”. „Proszę państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm” – powiedziała, patrząc wprost w kamerę a następnie uśmiechnęła się do widzów 3. Fragment programu, w którym aktorka ogłasza koniec komunizmu, przez wiele następnych lat był przypominany w telewizji, a sama Szczepkowska przy różnych okazjach powtarzała swoje słowa. W 1989 roku jej gest wzbudził skrajne emocje: od rozbawienia po irytację, od wściekłości po wdzięczność. Komentatorzy jeszcze wiele lat później na różne sposoby próbowali zakwestionować prawo aktorki do formułowania politycznej wypowiedzi (zwykle sprowadzało się to do obrażania jej inteligencji). Nie chciano dopuścić do wybrzmienia komunikatu jasno stawiającego cezurę między minionym a nadchodzącym ustrojem i nie chciano, żeby cezurę tę w symbolicznym i pamiętnym, jak można się było od razu spodziewać, geście ustanowiła młoda kobieta wykonująca tak „niepoważny” zawód.
Kiedy więc w czasie gali Festiwalu Dwa Teatry Adam Kasprzyk powiedział, że komunizm nie skończył się w 1989 roku, wpisał się w długą tradycję negowania i podważania słów Szczepkowskiej. To znaczące, że rzecznik Energi chcąc pochwalić aktorkę poprzez przypomnienie jednego z jej najbardziej spektakularnych wystąpień, nieświadomie potraktował ją z bezczelną protekcjonalnością. Kasprzyk, który zapewne chciał przypodobać się obecnej władzy parafrazującej przy różnych okazjach słowa o końcu komunizmu, nie czytał najwyraźniej felietonu Szczepkowskiej Nieustanny koniec komunizmu, który ta opublikowała w grudniu 2016 roku na łamach „Plus Minus” (dodatku do „Rzeczpospolitej”). Aktorka odniosła się w nim do słów marszałka Stanisława Karczewskiego, który w programie Piaskiem po oczach stwierdził, że komunizm „tak totalnie upadł” dopiero w dniu pogrzebu Danuty Siedzikówny (pseudonim „Inka”) i Feliksa Selmanowicza (pseudonim „Zagończyk”). Szczepkowska bardzo rzeczowo tłumaczyła, że nadużywanie słowa „komunizm” prowadzi do jego desemantyzacji.
Na Festiwalu Dwa Teatry, ironicznie odpowiadając na sugestie Kasprzyka, że co prawda komunizm wciąż trwa, ale jest coraz jaśniej, aktorka po raz kolejny potwierdziła swoją niezgodę na nazbyt dowolne interpretowanie jej słów. W kolejnych latach miała to robić jeszcze co najmniej dwukrotnie, bo przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości znajdowali nowe momenty kończące rzekomo wciąż trwający „komunizm”. Szczepkowska nie chciała pozwolić na wiązanie jej wizerunku z tymi parafrazami, bo politycy PiS końca komunizmu upatrywali w przegłosowywaniu, przy ogromnym sprzeciwie obywateli, ustaw deregulujących władzę sądowniczą 4.
Wspominając swoje przygotowania do wystąpienia w Dzienniku Telewizyjnym, Joanna Szczepkowska pisała:
Wyobrażałam sobie, jak […] wywracam ten Dziennik do góry nogami. […] Trzeba przecież kiedyś przebić ten balon. Na przykład zachować się w mediach jak wolny człowiek 5.
Wystąpienie na Festiwalu Dwóch Teatrów także było „zachowaniem się w mediach jak wolny człowiek”. Bo choć zaskakujący wierszyk wygłoszony w imieniu Gołej Baby mógł położyć kres współpracy Szczepkowskiej z Telewizją Polską, dawał szansę na wybrzmienie jej poglądów.
Istotna różnica leżała jednak w tym, kto zabierał głos. W 1989 roku „jak wolny człowiek” zachowywała się aktorka, co prawda znana i lubiana, ale niekojarzona z wyrazistymi poglądami politycznymi. Wtedy dla wielu była „panienką z dworku”, która mogła opowiadać o radości wychowywania dzieci albo nadziei na nową, ekscytującą rolę, ale nie o granicy między ustrojami. W 2017 roku przed publicznością zgromadzoną na żywo i przed telewizorami stanęła już zupełnie inna osoba: kobieta, o której wiadomo, że posiada wyraziste poglądy i nie boi się ich wyrażać. W tamtym czasie Szczepkowska była też zapewne przez wielu kojarzona raczej z konserwatywnym światopoglądem, bo w okresie poprzedzającym rządy PiSu aktorka chętnie była goszczona na łamach prawicowych mediów (krótko pełniła nawet funkcję felietonistki „Do Rzeczy” 6). Kiedy jednak Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę i zaczęło przegłosowywać kolejne kontrowersyjne ustawy, Szczepkowska stała się zaciętą opozycjonistką. Wystąpienie na Festiwalu Dwóch Teatrów było tego najlepszym przykładem.
W kontekście ekspresji jednostkowej wolności niezwykłym zrządzeniem losu wydaje się to, że aktorka odbierała tego dnia nagrodę akurat za role kreowane w Gołej Babie. W 1992 roku Szczepkowska po raz pierwszy zrezygnowała z bezpiecznego etatu w teatrze na rzecz rozwijania własnej działalności artystycznej. Przez lata, na długo zanim taki styl życia stał się popularny wśród aktorów, utrzymywała się z pracy freelancerskiej: grała, reżyserowała, produkowała własne spektakle, organizowała im trasy wyjazdowe, pisała scenariusze, książki i felietony. Goła Baba napisana przez nią w 1997 roku i wyreżyserowana jako przedstawienie teatralne przez Agnieszkę Glińską była ważnym punktem tej autorskiej działalności. Monodram Szczepkowska gra od tamtej pory nieprzerwanie, czyli już blisko trzydzieści lat, podróżując z nim po Polsce i świecie. Spektakl cieszy się niesłabnącą popularnością, czego potwierdzeniem było przeniesienie go do Teatru Telewizji. Goła Baba jest zresztą symbolem nie tylko artystycznej, ale też życiowej niezależności Szczepkowskiej, bo jak aktorka wspomina w swojej autobiografii, pokazy monodramu w pewnym momencie umożliwiły jej finansowe przetrwanie 7.
Jeśli spojrzymy na wydarzenie na Festiwalu Dwóch Teatrów przez pryzmat biografii Joanny Szczepkowskiej: jej konsekwentnego wyrażania własnych poglądów często w spektakularnej formie żenującego kobiecego performansu, powiedzenie antyrządowego wierszyka na uroczystej gali nie wydaje się szczególnie zaskakujące. Zaskakujące, z mojej perspektywy, jest coś innego: że tym razem Joanna Szczepkowska wcale nie wykonała żenującego performansu. Jej poprzednie wystąpienia – oprócz ogłoszenia końca komunizmu, trzeba tu wspomnieć pokazanie nagich pośladków na premierze Persony. Ciała Simone w reżyserii Krystiana Lupy czy napisanie felietonu diagnozującego rzekome działanie lobby homoseksualnego w polskim teatrze – wzbudzały konsternację, skrajne opinie, prowokowały do entuzjastycznego wsparcia i ostrej krytyki. Zawsze jednak towarzyszyło im, zwykle wyrażane wprost, choć oczywiście niepodzielane przez wszystkich, uczucie zażenowania. Szczepkowska robiła coś, czego robić nie wypadało, mówiła to, czego wielu nie chciało słyszeć, wzbudzała wrzawę i siała ferment. Czasem popadała w myślenie paranoiczne. Tymczasem na Festiwalu Dwóch Teatrów, choć forma wierszyka, przyjęty model recytacji a przede wszystkim zapomnienie tekstu wpisywały się w nieporadne strategie, które żenujący performans z powodzeniem stosuje, uczucie zażenowania nie pojawiło się. Przeciwnie: na nagraniu gali widzimy, że publiczność przyjmuje wystąpienie Szczepkowskiej gorącym aplauzem. Opublikowane następnego dnia relacje prasowe – w mediach tak różnych jak: „Gazeta Wyborcza”, „naTemat.pl”, „Onet.pl”, „Fakt” czy „Pudelek” – zgodnie pisały o aktorce z mniejszym lub większym entuzjazmem. Pozytywne były też relacje internautów, zarówno na profilu Joanny Szczepkowskiej na Facebooku, jak i w feministycznej grupie Dziewuchy Dziewuchom. Wśród komentarzy w tych miejscach pojawił się co prawda jeden mocno krytyczny, wprost wyrażający uczucie zażenowania, ale głos ten był osamotniony w morzu gratulacji i komplementów.
Czy pozytywna reakcja na wystąpienie Szczepkowskiej wynikała z ugruntowania się jej pozycji artystki-skandalistki? Być może to zwiastun, że po latach walki jej prawo głosu nareszcie przestało być kwestionowane. Być może jednak tym razem zdarzyło się to, co teoretycznie mogło się przydarzyć każdemu żenującemu performansowi: Szczepkowska nareszcie trafiła na publiczność, która jednogłośnie stanęła po jej stronie. Zamiast kolejny raz być żenującą rewolucjonistką, na jeden wieczór stała się klasyczką oporu. I chyba można powiedzieć, że należała się jej ta chwila wytchnienia.
1. Joanna Szczepkowska Wygrasz jak przegrasz, Wydawnictwo Demart, Warszawa 2014, s. 86.
2. Czym jest żenujący kobiecy performans, tłumaczę w artykule Niedoceniana ścieżka emancypacji – żenujący kobiecy performans, „Teksty Drugie” nr 6/2020.
3. O ogłoszeniu końca komunizmu pisałam więcej: w artykule „Czy pani jest bardzo głupia czy bardzo inteligentna”, Joanna Szczepkowska i żenujący performans ogłoszenia końca komunizmu, „Didaskalia” nr 145/146, 2018.
4. Pierwsza z odpowiedzi, które mam tu na myśli, dotyczyła wypowiedzi Stanisława Piotrowicza. Druga – wypowiedzi Mariusza Błaszczaka
5.Joanna Szczepkowska Kto ty jesteś? Początek sagi rodzinnej, Czerwone i Czarne, Warszawa 2014, s. 363.
6. Z pismem „Do Rzeczy” Joanna Szczepkowska rozstała się po zaledwie trzech tygodniach współpracy, bo gazeta opublikowała okładkę przedstawiającą Donalda Tuska w rasistowskim kostiumie stylizowanym na afrykański, z podpisem „Tusku, odjedź”.
7. Joanna Szczepkowska Wygrasz jak przegrasz, op.cit, s. 89.