Szefowie prywatnych teatrów coraz częściej atakują instytucje publiczne. Są sfrustrowani, że ich firmy nie dostają publicznych pieniędzy, za które mogłyby przecież produkować jeszcze więcej, w większości miernej jakości spektakli - pisze Mike Urbaniak w portalu natemat.pl
Zaczęło się zupełnie niewinnie, ot kolejny celebryta, przy okazji właściciel komercyjnego do bólu zębów stołecznego Teatru 6. Piętro, postanowił podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami. Jego myśli nieuczesane wstrząsnęły Polską teatralną i wszystkimi, którzy mieli co najmniej dostateczny z plusem na zajęciach z filozofii. "W teatrze państwowym dyrektor siedzi na ciepłej posadce za pańskie i moje pieniądze. Według własnego uznania raz zleci zrobienie scenografii czy napisanie muzyki "Krzysiowi", innym razem "Mateuszowi". Potem bez żadnej weryfikacji, czy na spektakl przyjdzie dwieście czy dwadzieścia kompletów widzów, i tak dostanie pieniądze na kolejny rok działalności. My mamy teatr szczególny, bo prywatny. U nas jest tak, że jeśli popełnimy błąd, a niestety takie się zdarzają, musimy wyciągnąć własne, ciężko zarobione pieniądze i za to zapłacić. To szalona różnica. Jeżeli przyjdzie pan do Teatru 6. Piętro i nie spodo