"Nie jest prawdą, że można zbierać pieniądze u bogaczy i nie iść za ich gustami" - tłumaczył na początku lat 90 Jerzy Grotowski. Największy sukces kasowy zagwarantuje półtoragodzinna komedia lub farsa, najlepiej z przerwą na kawę - pisze Paweł Sztarbowski w Tygodniku Powszechnym.
Władze lubią się ogrzać w cieple celebrytów. Nic dziwnego, że wolą iść do komercyjnego teatru na błahą komedyjkę, niż nawiedzić artystyczny teatr finansowany przez państwo, które reprezentują. "Każda marka, którą pani dajemy, a bierze pani pieniądze od miasta, to jest marka stracona, pani Bausch" - to zdanie wykrzyczane podczas spektaklu przez jednego z mieszkańców Wuppertalu do siedzącej na balkonie Piny Bausch, przeszło do historii teatru jako jeden z największych kretynizmów, wyrażających roszczeniową postawę wobec sztuki. Powraca ono jak refren w spektaklu "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej", zrealizowanego przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, którego jednym z tematów jest właśnie odpowiedzialność elit władzy oraz elit artystycznych za kształt kultury. Wielkim skandalem zakończyło się wystąpienie Leszka Balcerowicza podczas Kongresu Kultury w 2009 r., który bezpardonowo zauwa�