EN

3.12.2024, 13:07 Wersja do druku

W baśniowej krainie miłości i poświęcenia

„Dzikie łabędzie” na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena e reż. Tadeusza Kabicza w Mazowieckim Teatrze Muzycznym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Karpati&Zarewicz

Tadeusz Kabicz podjął się po raz kolejny współpracy z Mazowieckim Teatrem Muzycznym i tym samym musiał się ponownie zmierzyć się z ograniczonymi możliwościami inscenizacyjno-przestrzennymi na scenie kinowej przy Jagiellońskiej. Realizacja „Dzikich łabędzi” była zapewne pod tym względem zadaniem dużo bardziej wymagającym, albowiem wcześniej wystawiony musical „Thrill me. Historia Leopolda i Loeba” Stephena Dolginoffa, wciąż pozostający w repertuarze MTM, to kameralny dramat rozpisany na zaledwie dwóch aktorów (Marcin Januszkiewicz i Maciej Pawlak tworzą silnie skontrastowane emocjonalnie, poruszające kreacje), którzy wcielają się w młodych bohaterów połączonych mocno skomplikowanymi relacjami psychicznymi. Reżyser w tym poruszającym spektaklu sięgnął po animacje, które silnie oddziaływały na teatralny obraz i pozwalały jeszcze głębiej wniknąć w zaskakujące i nieoczywiste szczegóły toczącej się akcji i motywy postępowania protagonistów. Dzięki temu udało mu się stworzyć spójną i harmonijną przypowieść o toksycznym wymiarze związku dwóch mężczyzn, z których jeden działa z potrzeby bycia we wspólnocie, poszukuje bliskości i braterstwa, drugi zdeterminowany jest chęcią  manipulacji i nie zawsze potrafi zdać sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmuje.

I choć najnowsza premiera w MTM jest w wymiarze podejmowanej problematyki nieporównywalna z tym, co w treści niesie amerykański musical, w końcu to baśniowy spektakl dla dzieci, widać w niej już wyraźny charakter pisma reżysera, który ponownie do współpracy zaprosił Karolinę Jacewicz, odpowiedzialną za multimedialną scenografię. I tym razem Tadeusz Kabicz bardzo atrakcyjnie i efektownie potrafił wyeksponować kwintesencję i specyfikę baśniowego widowiska muzycznego, poprzez umiejętne wykorzystanie znaków emocjonalno-wyrazowych, jak i czysto teatralnych, zarówno w poetyce i konwencji samego obrazu, jak i w rozwiązaniach sytuacyjnych. To powoduje, że otrzymujemy poprzez komunikatywność i różnorodność środków wyrazu, a także zastosowaną ekspresję aktorsko-wokalną, opowieść dobrze komunikującą się z młodym widzem.

„Dzikie łabędzie” wymagają zastosowania szerokiej gamy środków inscenizacyjnych już choćby z racji wciąż zmieniających się wydarzeń, różnych miejsc akcji i kilkunastoosobowej obsady aktorów oraz tancerzy. Wszystkim wykonawcom w stworzeniu wyrazistych postaci pomagają urzekające barwą i bogate w ornamenty kostiumy zaprojektowane przez Marcina Łobacza, a także ciekawe rozwiązania choreograficzne Pauliny Andrzejewskiej-Damięckiej. Reżyser w pracy nad takim spektaklem musi wykonać przede wszystkim kawał rzemieślniczej roboty – by te wszystkie elementy mogły na scenie zaistnieć, musi tak zakomponować i eksponować poszczególne sceny, by nie stanowiły odrębnych obrazów, a w swoim scenicznym, kalejdoskopowym przenikaniu odwoływały się do wrażliwości i działały na wyobraźnię, jak i możliwości percepcyjne młodego widza. Tadeusz Kabicz, budując przedstawiony, wypełniony przepychem świat, z pełną konsekwencją wykorzystuje całą teatralną machinę, która w tym przypadku musi ograniczyć się do efektów wizualno-świetlnych dających w konsekwencji wrażenie rozmachu i obcowania z estetycznym pięknem. Wrażenia te bardzo dobrze dookreśla też muzyka Piotra Hertla, również w piosenkach melodyjna i wpadająca w ucho.

„Dzikie łabędzie” Andersena dają możliwość dynamicznego zderzenia na scenie dwóch przeciwstawnych sobie światów, gdzie jak zawsze dobro walczy ze złem. Ciepły, pełen radosnej melancholii koloryt scen księżniczki Elizy na dworze królewskim, która będzie musiała na wygnaniu walczyć o odmianę losu swoich zamienionych w łabędzie braci, silnie kontrastuje z ciemnością wewnętrznego krajobrazu i grozą, która nadchodzi w momencie pojawienia się złej, zawistnej Macochy (Anna Lasota bardzo udanie wprzęga w dramatyzm swojej postaci umiejętności wokalne, nie boi się użyć złowieszczych tonów, które potęgują moc jej charakteru ze skłonnościami do czynienia najgorszego zła), natomiast inaczej Artur Wytrykus używa światła, gdy rozgrywane są sceny w lesie z Marzeną Trybałą w roli Pani Lasu i wszędobylskimi duszkami, czy wtedy, gdy musi na przykład podbić efekt wizualizujący bezludną wyspę.

Ważne jest jednak to, że cała ta inscenizacyjna wystawność i malowniczość, jej niemal barokowy przepych, nie zabijają przesłania, które wskazuje – na szczęście bez odrobiny pedagogicznego zadęcia – na to, jak ważne jest w naszym życiu poświęcenie, jak bardzo w dążeniu do celu i przełamaniu strachu może nam pomóc szczera i bezwarunkowa miłość. Tak samo jak odwaga, wytrwałość, zaufanie czy cierpliwość.  

Tytuł oryginalny

W baśniowej krainie miłości i poświęcenia

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

02.12.2024