Biorąc pióro do ręki, pamiętam zasadę, że cokolwiek i o kimkolwiek chciałbym napisać, zawsze w końcu będę pisał o sobie. Tak też będzie w moim „Alfabecie dla zaawansowanych", gdzie spróbuję uchronić od zapomnienia zbiór postaci, z którymi albo związało mnie życie osobiste, albo zetknąłem się z nimi w swej działalności publicznej, albo spotykałem w pracy, albo wreszcie to byli po prostu moi przyjaciele. Lub wrogowie. Pisze Sławomir Pietras w „Tygodniku Angora”.
Tych ostatnich obiecuję potraktować łagodnie, licząc na wzajemność w odwecie. Było i jest ich relatywnie niewielu, jako że litościwy Bóg kilku już zabrał do piekła, a tym, co jeszcze żyją, ciągle grozi, że ich wkrótce weźmie. Wtedy pozostaną mi już tylko przyjaciele. Trudno będzie pominąć wiele postaci, które miały wpływ na moją biografię, myślenie i poczynania, a z którymi pozostawałem w dystansie, czasem tak odległym, że wykluczającym jakiekolwiek bezpośrednie kontakty.