Edward Linde-Lubaszenko we wtorek świętował 83. urodziny. - Jestem dopiero w środku życia - mówi nam aktor, ale zapewnia, że żeniaczka już na pewno mu nie w głowie.
FAKT: Jak pan spędził urodziny?
Edward Linde-Lubaszenko: Tyle tych urodzin miałem, że już zapomniałem, że coś takiego istnieje. Moja córka wszystkim się zajęła i wszystko przygotowała. Jak co roku było bardzo miło i sympatycznie.
Prowadzi pan w stolicy jakieś życie towarzyskie?
- Ja się urodziłem jako dosyć rozumny i sprawny człowiek, to dlaczego mam być niedołężny teraz? Przecież 83 lata to jest wiek jeszcze całkiem, całkiem. Jestem w trzecim wieku, I więc planuję, że jeszcze może pięć czy sześć | wieków przeżyję. Jestem dopiero w środku życia.
Gra pan w teatrze?
- W Szczecinie w Teatrze Polskim i Starym Teatrze w Krakowie. W tym pierwszym występuję w spektaklu „Dymny" na podstawie tekstów Wieśka Dymnego, którego gram.
Natomiast w Starym Teatrze w Krakowie wznowili przedstawienie Wyspiańskiego, gdzie gram Stańczyka.