EN

3.12.2021, 11:22 Wersja do druku

Umrzeć ze śmiechu

"Umrzeć ze śmiechu" Paula Elliotta w reż. Andrzeja Nejmana w Teatrze Kwadrat w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. mat. teatru

Jesteśmy świadkami nieledwie sabatu, nasze bohaterki - przyjaciółki od lat, łączą tradycyjną herbatkę (czy co tam kto pija) - z brydżem. Jednak ten wieczór będzie inny niż pozostałe, bo czwarta do brydża zjawi się na niej w formie prochu, urnę, cóż – napiszmy to wprost - wykradła z kaplicy Millie na chwilkę przed pogrzebem. To specyficzne ostatnie pożegnanie zostanie zakłócone przez dobijającą się do drzwi policję…

Cokolwiek wynika z powyższego wstępu, spektakl jest bardzo śmieszny. Piszący te słowa, kompletnie przecież pozbawiony poczucia humoru, chwilami rżał jak koń („może masz chorobę dwubiegunową? Przestań, nawet nie byłam na Alasce”), a raz wpadł w niemal histerię, gdy wspomniana Millie – (cudowna Hanna Śleszyńska) opowiada o swoich doświadczeniach z seksem oralnym. Uprzedzam, piękne kocisko na początku spektaklu nie pojawia się przypadkowo (zupełnie jak z pistoletem, który widzimy w pierwszym, więc ostatnim wystrzeli),  ale – może nie będę Wam psuł tej niespodzianki.

W spektaklu o „przyjaźni silniejszej niż śmierć” (jakkolwiek to brzmi, ale właśnie o tym jest) - mocno zarysowano wątki funeralne, które zwykle bywają umiarkowanie pogodne. Mimo to nie ma w Warszawie lepszego remedium na jesienną słotę niż ten uroczy, świetnie zagrany i naprawdę zabawny spektakl.

Tytuł oryginalny

UMRZEĆ ZE ŚMIECHU

Źródło:

www.rafalturow.ski
Link do źródła