Zabieram głos sprowokowany artykułem Romana Pawłowskiego "Umowa na teatr", zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej" z dnia 29.12.2010 roku - pisze Olgierd Łukaszewicz na stronie ZASP.
Cytuję fragment, do którego chciałbym się odnieść: "Związki zawodowe aktorów mogą wymusić rozwiązania, które zapewnią zespołom teatralnym stabilne finansowanie, na przykład gwarantowanie minimum budżetowego. Czas także pomyśleć o płacach minimalnych i zabezpieczeniach dla aktorów pozostających bez pracy". Gdyby zrealizować te słuszne postulaty, związek zawodowy aktorów i stowarzyszenie twórcze aktorów, korzystając wspólnie z ustawowej związkowej zdolności układowej, powinny zasiąść do negocjacji z rządem i pracodawcami. Otóż to! Kto w Polsce jest jednak tym pracodawcą? Czyżby działająca od kilku lat Unia Polskich Teatrów, która przedstawia się jako związek pracodawców? Problem polega na tym, że zrzeszeni w niej rzekomi pracodawcy niczego w tej materii nie mogą. Dlaczego? Ponieważ w istocie jest to jeszcze jedno stowarzyszenie dyrektorów tylko 15 publicznych teatrów, których z kolei zatrudniają tzw. organizatorzy działalności