EN

23.12.2024, 09:04 Wersja do druku

Tylko bez cudów

„Cud, że jeszcze żyjemy” Thorntona Wildera w reż. Marcina Hycnara w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.

fot. Anna Orzyłowska

Rozczarowanie - to najłagodniejszy komentarz po premierze otwarcia w warszawskim Teatrze Współczesnym za nowej dyrekcji. Chybiony wybór sztuki Thorntona Wildera, której nie uratował nowy przekład, stawiał zespół przed niewykonalnym zadaniem ożywienia anachronicznego banału. Odkrycie, że świat stworzony przez człowieka od wieków, ba! tysiącleci, balansował na krawędzi unicestwienia, nie może dzisiaj wzbudzić ekscytacji. Pierwszy akt kończy postępujące zlodowacenie Ziemi, drugi - potop, trzeci - dobiegająca kresu wyniszczająca wojna. Utwór z roku 1942 miał wtedy pewne znaczenie pocieszycielskie, ale po latach ukazuje swoją bezradność intelektualną i emocjonalną.

Nie pomogła mu drobna rewolucja technologiczna w teatrze (możliwość zastosowania projekcji wideo od tyłu i od przodu), wykorzystana w spektaklu sprawnie, choć bez szansy wyrównania mielizn tekstu i słabości wykonania: aktorzy albo biegają i krzyczą, albo stoją i szemrzą pod nosem. Wprawdzie nie wszyscy, ale połowy tekstu nie sposób zrozumieć. Gdyby jednak można było zrozumieć, i tak niewiele by to zmieniło, bo opowieść Wildera tchnie starzyzną i rezonerskim entuzjazmem na koniec. Demonstrowany celowo anachronizm, polegający na zderzaniu nowoczesności z epoką przed lodowcową, czy ujawnianie teatralności przedsięwzięcia, kiedy aktorzy buntują się przeciw graniu tej dziwacznej sztuki, to żarty jednorazowego użytku, wielokrotnie powtarzane nużą i nie śmieszą.

***

Thornton Wilder, „Cud, że jeszcze żyjemy', tłumaczenie Bartosz Wierzbięta, reżyseria Marcin Hycnar, Teatr Współczesny w Warszawie, premiera 5 grudnia 2024

Tytuł oryginalny

Tylko bez cudów

Źródło:

„Przegląd” nr 52

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data publikacji oryginału:

23.12.2024