Mówi się, że pandemia może zafundować nam powrót do lat 90., kiedy rynek zdominowała tania rozrywka, a ambitna sztuka ugrzęzła w niszach. Ludzie zielonogórskiej kultury raczej są jednak optymistami. - Nie oszukujmy się, sztuka zawsze miała ciężko - mówi Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru.
Złośliwi mogliby powiedzieć, że zielonogórska kultura jest jak słynna zielona wyspa i skwitować całą sprawę stwierdzeniem, że to, co leży, nie może już upaść. Byłoby to jednak niesprawiedliwe wobec tak naprawdę nielicznych postaci, które o sztukę i ambitną rozrywkę w mieście walczą.
BIENNALE MUSI BYĆ
Zielonogórska galeria BWA działa intensywnie od zniesieniu lockdownu. Organizuje wystawy, spotkania, koncerty. - Musimy przestrzegać rygoru sanitarnego, odczuwamy pewne utrudnienia, ale jednocześnie możemy dość sprawnie prowadzić naszą podstawową działalność. Wydarzenia, które organizujemy, pokrywają się mniej więcej z planami, jakie ustaliliśmy jeszcze przed pandemią - mówi Wojciech Kozłowski, dyrektor instytucji.