EN

2.05.2024, 15:03 Wersja do druku

Transowy seans

„Panny z Wilka. Rapsod” w reż. Anny Gryszkówny w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

fot. Andrzej Wencel/ mat. teatru

Spektakl PANNY Z WILKA. RAPSOD  w reżyserii Anny Gryszkówny w Teatrze im. Jaracza w Łodzi jest impresją nostalgii mężczyzny dojrzałego, który rozczarowany, zmęczony, wypalony nudą, marazmem a może niespełnionym życiem wraca do wspomnień, które wznieciłyby w nim ponownie żar pożądania, ciekawości, uniesień, emocji. Tchnęły w niego nową energię. Tak, by się czuł jak odkrywał wszystko po raz pierwszy i oszołomiony odsłaniającym się w nim bogactwem doznań był szczęśliwy. Po latach, gdy nie ma z czego czerpać inspiracji, pozostaje mu powrót do przeszłości, który odbudowałoby w nim wolę i radość życia. Stałyby się zarzewiem odrodzenia. Udaje się więc w sentymentalną podróż, która okazała się rozliczeniowym, jednak gorzkim podsumowaniem. No cóż, z upływającym czasem wspomnienia zacierają się, zmieniają. Są obrazem zniekształconym, wypaczonym, niepełnym. Pamięć jest zawodna i wymazuje, co jest mniej ważne, bolesne, traumatyczne a idealizuje gdy przeżycie jest silne, niezwykłe, głęboko emocjonalne. A więc kłamie, mami, oszukuje. Ale pragnienie przeżycia czegoś wyjątkowego, o czym się wie, że na pewno istnieje, bo już kiedyś się go doświadczyło, kusi. Podświadomość ciągle szuka, nadal drąży. Tworzy nowe wizje. Kolejne warianty. Interpretacje. Jaka jest prawda, trudno ociec. Nie do końca jest ważna. Liczy się emocjonalny odlot. Zanurzenie się w przyjemnym uczuciu marzeń, przypuszczeń, spekulacji, co by było gdyby. Tak jest i tym razem.

Bohater ni to w błogim śnie, ni to w rzewnym marzeniu, ni to z potrzeby serca i ducha, przywołuje utracony szczęśliwy czas, kiedy zmysły się rozbudzały, niczym nie skrępowana wyobraźnia burzyła wszelkie zasady, normy, ograniczenia. A dorosłe życie się dopiero zaczynało. Nawiązywały się subtelne, intymne, zmysłowe relacje Wiktora z pannami z Wilka, które być może, w sumie stanowiły ideał kobiety jakiej pragnął, jakiej potrzebował. Może dlatego żadnej nie wybrał, z żadną nie ułożył sobie życia. Fakt, był jeszcze bardzo młody, oszołomiony, zauroczony. Zadurzony.

Panny z Wilka grają: Iwona Dróżdż Zosię, Urszula Gryczewska Jolę, Iwona Karlica Julcię, Anna Sarna Kazię i Zofia Stafiej Tunię. Każda jest juz kobietą z inną historią, temperamentem, urodą. Magnetyzmem. Każda efemeryczna, nieuchwytna, tajemnicza. Każda fascynowała go z innego powodu, poruszyła w nim coś nowego. Bardzo intensywnie, mocno. Ruben przez całe swe życie pozostawiał swe młodzieńcze doznania nierozwinięte, niespełnione. Kochał później wiele razy ale nigdy już z taką intensywnością, zaangażowaniem, niewinnością.

Anna Gryszkówna wyreżyserowała piękny transowy seans teatralny. Z oniryczną atmosferą, metafizycznym klimatem w rustykalnym, nastrojowym, ciepłym wnętrzu(scenografia i kostiumy stylizowane na okres międzywojenny Martyny Kander, ważne światło Karoliny Gębskiej, projekcje wideo Jagody Chalcińskiej, muzyka Michała Lamży). Otwarty na różne asocjacje, inspirowane jednak głównie prozą Jarosława Iwaszkiewicza. Wiktor Ruben grany przez Michała Staszczaka z mgły się wyłania i w nią powraca. Nie sam a z drugim pojawiającym się/znikającym mężczyzną. To Jurek Karola Puciatego, atrakcyjny, nieopierzony, atrakcyjny bardzo młodzieniec, z powodu przedwczesnej śmierci którego bohater przybył do Wilka. Chyba że jest to jego homoseksualne mężczyzny zwizualizowane pragnienie lub sam młody Ruben a więc możliwa personifikacja nawet trzech mężczyzn w jednym. Spotyka nie tyle prawdziwe postacie kobiece, co jego o nich wyobrażenia. Kontakt z każdą z nich  ma inny odcień emocjonalnego zaangażowania, seksualnego pobudzenia, zmysłowego doznania. To bardzo interesująca projekcja-widzenie przede wszystkim siebie w innych. Taka interpretacja rozszerza wiedzę na temat głównego bohatera, mówi wiele o człowieku, działaniu pamięci w ogóle. Niewątpliwie jest to spektakl bardziej o mężczyźnie niż o kobietach. To na nim skupiona jest uwaga. Dla niego toczy się akcja. Kobiety dominują nie tylko swą zwielokrotnioną obecnością ale przede wszystkim dojrzałością, dystansem, siłą. Urokiem i pewnością siebie, wynikającą ze znajomości swych atutów. Doskonale panują nad uczuciami, wspomnieniami, życiem. Przeżywają a nie, jak on, rozpamiętują. Mimo że Wiktor przybywa do Wilka z ogromną muszlą z wielkimi czarnymi perłami- symbolami mocy i miłości, radości i szczęścia, sukcesu i powodzenia-prezentem dla każdej z pań, jest już na wszystko za późno.  Podświadomie więc obdarowując je przeprasza, wstydliwie wyznaje winę, że zawiódł ich nadzieje ale życzy wszystkiego, co najlepsze. Wybacza tak naprawdę sam sobie. Nic dziwnego, bo on również wywarł na pannach z Wilka wielkie wrażenie. Bardziej lub mniej otwarcie każda się w nim kochała. Piękna to metafora ich relacji. Miłości i wybaczenia. Pogodzenia.

Spektakl zaprasza widzów do spotkania jawy z podświadomością, rzeczywistości wyzwalającej prgnienie ze zmysłmi budzącymi pożądanie. Otwiera rewir bezpiecznej konfrontacji terażniejszości z przeszłością. Pokazuje piękno doświadczenia miłości w fazie jej narodzenia  i pogodzenia się z faktem, że jest tak naprawdę nieosiągalna i nierzeczywista. Pozostaje nigdy nie zspokojonym pragnieniem. Marzeniem.

Źródło:

okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk