"Pustostan" Malwiny Prześlugi w reż. Tadeusza Wnuka w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Manu w portalu jelonka.com.
Pierwsza premiera nowego sezonu artystycznego 2020/2021 w wykonaniu jeleniogórskiego Teatru im. Cypriana Kamila Norwida za nami. Profesjonalne nagrania premierowego spektaklu online "Pustostan" w reżyserii Tadeusza Wnuka na podstawie sztuki Malwiny Prześlugi zostało udostępnione w miniony poniedziałek (28.09) w przestrzeni Internetu w ramach programu "Kultura w sieci".
Tadeusz Wnuk zaproponował niezwykle powściągliwe przedstawienie. Dramat młodej pisarki Malwiny Prześlugi, której bardzo wiele tekstów granych jest obecnie na polskich scenach, powstał w 2014, a rok potem został opublikowany w miesięczniku "Dialog". Sztuka "Pustostan", choć prosta w swej konstrukcji, jest dobrze napisana. Co prawda, można się doszukiwać w niej podobieństw do dramatu |Daily Soup" Amanity Muskarii (pod tym pseudonimem kryją się siostry Gabriela i Monika Muskała) wystawionym swego czasu w Teatrze Telewizji w reż. Małgorzaty Bogajewskiej (w latach 2004-2006 pełniła funkcję dyrektora artystycznego Sceny Dramatycznej jeleniogórskiego Teatru im. Norwida) z brawurowymi kreacjami aktorskimi Danuty Szaflarskiej, Janusza Gajosa, Haliny Skoczyńskiej i Anny Grycewicz albo ekranizacji sztuki Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest" w reż. Grzegorza Jarzyny z Danutą Szaflarską.
Autorka umieściła akcję sztuki podczas Wigilii. Najwięcej dzieje się tu za sprawą słów. A postacie nie tyle mówią do siebie, co wypowiadają swoje kwestie od siebie, wyrzucając swoje bolączki w stronę widzów. Jacek Paruszyński jako Ojciec, Iwona Lach – Matka, Filip Toroński – Syn, Agata Darnowska – Córka – każde z nich ma moment prawdy, a jako głównego elementu świąt Bożego Narodzenia wyczekują emitowanego w telewizji "Kevina samego w domu". Bardziej ozdobnikiem, ale bardzo wdzięcznym okazuje się nieobecny na ekranie Tadeusz Wnuk – Gość.
Prym wiedzie jednak Elżbieta Kosecka w świetnej roli Babci, symbolu tęsknoty za lepszymi dniami; nie popadając w naturalistyczną manierę, budziła współczucie jako zagubiona outsiderka przypominająca, że kiedyś było inaczej, lepiej, bardziej uczuciowo. Miała cechy budzące zaufanie widowni – spokój, mądrość, łagodność, wyrozumiałość. Kapitalną postać Psa stworzył Robert Mania, kompletnie niedosłowny, a jednak budzący sympatię.
Jeleniogórska inscenizacja będąca w dużej mierze groteską, a chwilami wręcz farsą, broni się powściągliwością w demonstrowaniu rodzajowości, a w finałowej scenie przeraźliwym smutkiem. Mamy tutaj również bunt przeciw pustce, jest też tęsknota za wartościami, może nawet tymi autentycznie religijnymi. Na szczęście i autorka i reżyser Tadeusz Wnuk pilnowali się, by spektakl nadmiernie nie upublicystyczniać. A to dzisiaj jest chyba zmorą wielu "zaangażowanych ideowo" przedstawień.