Tymoteusz Ley – jeden z najbardziej uznanych tancerzy tanga argentyńskiego w Polsce, organizator Festiwalu Krakus Aires, właściciel szkoły TangoNuevo w Krakowie. O przenoszeniu języka tanga na deski teatru opowiada Tymoteusz Ley w rozmowie z Iloną Kotlewską.
Jak narodził się projekt „Tango. Ostatnia Gra”?
T.L.: Pomysł narodził się rok temu – wyszedł od Artura Żymełki, ojca całego przedsięwzięcia. Później dołączyła Natalia Myczewska i we trójkę zaczęliśmy kreślić pierwsze kontury tego, co miało stać się opowieścią inną niż wszystkie, które dotychczas znaliśmy.
Dlaczego inną?
T.L.: Od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy stworzyć kolejnego „tango show”. Naszym celem było wyekstrahowanie języka tanga – w całej jego złożoności, niuansach, napięciach i emocjonalnej wieloznaczności – i uczynienie z niego wehikułu narracji. Początkowo wydawało się to zadaniem z pogranicza niemożliwości, ale z czasem, krok po kroku, zaczęliśmy się do tego celu realnie zbliżać.
Co było najważniejsze w tworzeniu takiej nowej jakości?
T.L.:Kluczowym elementem spektaklu była oryginalna muzyka – napisana specjalnie na potrzeby tej opowieści. Zaprosiłem do współpracy Grzegorza Frankowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich muzyków tangowych, z którym przez lata miałem przyjemność współtworzyć różne projekty. Grzegorz zebrał wokół siebie zespół niezwykłych, kreatywnych artystów – Oleg Dyyak, Ada Kwaśniewicz i Mateusz Krystian – którzy nie tylko świetnie czują tango, ale mają też odwagę eksperymentować i przekraczać granice gatunku.
Poza muzyką, główną rolę gra jednak tango.
T.L.: Do tego dołączyła nasza grupa taneczna: Andrzej Borówka, który był z nami od samego początku, Agnieszka Kamionka, Anna Sieprawska i Marcin Sieprawski, Darek Tybińkowski oraz Karolina Stolarska. Pracowaliśmy wspólnie z ogromnym zaangażowaniem – często ponad granice fizycznej i psychicznej wytrzymałości. Tworzenie spektaklu to nieustanne wychodzenie poza strefę komfortu, mierzenie się z własnymi ograniczeniami i nauka pokory wobec materii, z którą się pracuje.
Jak wspominasz pracę nad całym spektaklem?
T.L.: Było to jedno z najtrudniejszych wyzwań artystycznych, jakiego się podjąłem – próba przeniesienia złożonej fabuły dzieła literackiego na język sceny, w taki sposób, by głównym nośnikiem opowieści stały się ruch, muzyka i tylko w niewielkim stopniu – słowo. Ostatnie miesiące były dla mnie czasem intensywnej, całkowicie pochłaniającej pracy nad spektaklem. Premiera odbędzie się 7 i 8 czerwca 2025 roku w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, a następnie, pod koniec czerwca, w Teatrze KTO w Krakowie. Będzie to dla nas ogromne święto i moment kulminacji wielu miesięcy pracy.