„Daleko” wg scenariusza i w reż. Anny Wieczorek w Instytucie im. Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu. Pisze Adam Zawadzki z Nowej Siły Krytycznej.
Młodociany chart ducha, ochota na światowe przygody i plan wstąpienia do Legii Cudzoziemskiej we Francji zabrała w niesamowitą, życiową podróż, pełną wzlotów i upadków, starszego brata autorki i reżyserki „Daleko” – Anny Wieczorek. Spektakl powstał w ramach projektu „Teatr na faktach”, prowadzonego w Instytucie Grotowskiego we Wrocławiu.
Historia bohatera, który wyjeżdża z Polski lat dziewięćdziesiątych (z modnym wówczas wojskowym plecakiem na ramionach) z apetytem na majętność i sławę zdobytą honorem, stawia kilka ogólniejszych problemów. Młodszym odbiorcom opowiada zaś, jak funkcjonował niegdyś świat w aspekcie podróży, emigracji: o jakich kierunkach śniono, o barierach językowych, o braku gwarancji noclegu, że uwarunkowania ekonomiczne i kulturowe były zupełnie inne.
To doświadczenie stało się dla bohatera sprawdzianem siły woli, umiejętności przetrwania w zgiełku wielkich, obcych miast (czasami bez pieniędzy). Podróż w nieznane ma zdumiewający finał, choć już na początku jesteśmy poinformowani, że to historia tragiczna. Oglądamy serię epizodów (wyświetlane są ich tytuły) z życia mężczyzny, przypominających gagi, podczas których pada mnóstwo przekleństw: ćwiczy pompki, zdaje do szkoły teatralnej w Łodzi (deklamuje „Redutę Ordona”)... Wiele nieprzyjemnych zdarzeń (na własne lub nie życzenie) osłabia jego pewność siebie. Siostra obserwowała transformację brata, jak w pewnym momencie to światło w nim zgasło. Anna Wieczorek uczyniła z tej przemiany punkt kulminacyjny opowieści, nie odtwarza jednak faktów, ale komponuje je na nowo. Jej bohater traci nadzieję, ale nie poddaje się, brnie dalej w przyjęty plan na życie. Odmienia go miłość do kobiety z odległego kontynentu, poślubia ją na obcym dla obydwojga lądzie.
Paweł Bernadowski gra postać pełną energii, chęci, jego ruchliwość jest bardzo emocjonalna, wręcz teatralna, szeroki uśmiech nie schodzi z twarzy. Postura wyprostowana, głowa do góry, jakby ciągle był z siebie i z tego, co robi dumny. Wręcz zachęca publiczność, by na niego patrzyła. Jego gra podpada pod współczesne gusta młodzieży. Paweł Bernadowski ma niewątpliwy potencjał aktorski, ale szwankuje kontrola środków wyrazu. Odbija się to na dwójkowych scenach, które czasem przypominały wymianę słów a nie energii. Różnorodne postaci drugoplanowe gra Jakub Mieszała. Najbardziej podobał mi się w roli psychologa – to scena najzabawniejsza, a jednocześnie tragiczna, bo uświadamia złożoność relacji głównego bohatera z ojczymem.
Akcja trwającego trochę ponad godzinę spektaklu jest dynamiczna, komunikatywna, wzbudza wiele emocji, zwłaszcza wśród młodych widzów. Scenografka Gabriela Kruk przestrzeń gry zbudowała z kilku krzeseł i wieszaka z płaszczami, ubrała aktorów w czarne koszule z krótkim rękawem, z żółtymi napisami „alcatraz”. Czy chodzi o więzienie dla człowieczeństwa? Czy o temat męskości, który przewija się w spektaklu i jest problemem medycznym a nie osobowościowym?