EN

16.09.2020, 11:56 Wersja do druku

Tenis, penis i prawda

“Prawda” Floriana Zellera w reż. Pawła Aignera w Teatrze Osterwy w Lublinie.  Pisze Karol Mroziński w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Natalia Kabanow

Twórczość Floriana Zellera podziwiać możemy zarówno na deskach teatru, jak i na półkach księgarskich, a z pomocą reżyserów Philippe’a Le Guay’a czy Patrice’a Leconte’a teksty autora “Nim odleci” z łatwością przechodzą z papieru na ekran. Jednym słowem francuski dramaturg i reżyser to człowiek orkiestra. Polskiemu odbiorcy znany być może ze sztuk drukowanych w „Dialogu”. Sam po raz pierwszy zapoznałem się z tym niezwykłym pisarzem na łamach tego właśnie miesięcznika.

Czytając tragifarsę „Ojciec”, szybko można się zorientować, iż zabawa stanowi to, co Zeller lubi najbardziej. W tym konkretnym przypadku jest to zabawa formą. Łudząco podobne do siebie sceny, wręcz te same, przedstawiane zostają z perspektyw każdego bohatera z osobna. Łamigłówką jest wyłapywanie sensu dialogów różniących się szczegółami takimi, jak jedno tylko słowo. Ważna też jest banalność opisu nieprzekładająca się na ciężar gatunkowy tematu. Tytułowy ojciec okazuje się starym schorowanym człowiekiem z pamięcią i poczuciem rzeczywistości poplątanymi niczym sama konstrukcja utworu.

Do następnego spotkania z twórczością autora “Godziny spokoju” doszło zupełnie niedawno. Kiedy zobaczyłem nazwisko Zellera na plakacie Teatru Osterwy w Lublinie, to wszystko wróciło do mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Musiałem się przekonać, czy będzie to powtórka z rozrywki, ale liczyłem, że teatr pokaże mi także coś nowego. I nie mogłem się mylić, w końcu mowa o zdobywcy trzech statuetek na gali „Molierów” w 2014 roku – najważniejszych nagród francuskiego teatru.

Sztuka pod tytułem „Prawda” również okazała się formą zabawy, tak samo dyskretnej, choć momentami przerażającej. Sam tekst nie jest już napisany tak trudnym językiem – to raczej komedia z wątkami przykrymi dla każdego, komu się “coś takiego” przytrafiło. Oba teksty zdają się przedstawiać podobną tematykę, lecz z perspektywy innego etapu życia. W „Ojcu” bohatera prześladuje widmo tego, co nieuchronne, a w „Prawdzie” jest tak, że znudzenie życiem napędza złudzenie, że nie ma przed człowiekiem nic niemożliwego. Ale czy naprawdę jesteśmy w stanie spędzić życie, nie poczuwając choć raz smaku konsekwencji?

Główny bohater gra świetnie w tenisa, ogrywając raz za razem swojego najlepszego przyjaciela. Sypia z jego żoną i chce robić to nadal. Manipuluje jej uczuciami. Zaskakujące jest, jak łatwo dobre chęci i proste pobudki mogą okazać się narzędziami do krępowania? Z drugiej strony podziwiać można zaangażowanie i wiarę we własne przekonania, które przecież oczyszczają nas z sumienia i porządkują nasz świat i wszystkich dookoła.

Czy prawdą jest, że zdrada to coś normalnego?

Czy prawdą jest, że dobrze jest, kiedy prawda wyjdzie na jaw?

Czy jest to jednoznaczne z prawdą, jaka powinna zawsze zwyciężać i nas wyzwalać?

Na te pytania trudno znaleźć odpowiedź, ale po obejrzeniu spektaklu dochodzę do wniosku, iż na pewno jest ciekawie, gdy spryt przegrywa z samym sobą. Rozpisane w świetnych dialogach niedopowiedzenia dowodzą, że każdy fałsz gdzieś tam daleko ma swoje granice. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą emocje zmieniające się z biegiem miesięcy w chęć zmiany w coś poważniejszego. A główny antagonista schodzi z piedestału prosto w labirynt własnych idei, jakie do tej pory nie sprawiały mu kłopotu. Zdrada, o której wiadomo od początku, może powodować inne konflikty i sojusze. Zwłaszcza te ukryte między słowami dodają całości smaku.

Stan uczciwości między ludźmi dobrze ilustruje scena z pacjentem w szpitalu. Oddział zamknięty to symboliczna sytuacja bez wyjścia, do jakiej popychają bohaterów kolejne wersje prawdy. Relacje zależą od nich samych. Czy będą żyć czy tylko egzystować? A może, za sprawą zamieszania dobrych chęci i kłamstw, kochankowie wprowadzą się w stan ciągłych reanimacji uczuć? Gniew, pożądanie, miłość, strach sprowadzają życie jedynie do poziomu nieprzerwanej niepewności, przeszywającej serce niczym elektrowstrząsy z popsutego defibrylatora.

Na koniec zadajmy sobie pytanie, padające na samym początku sztuki: Czy masz serce?

Ale czy nie jest już za późno na odpowiedź dla jej bohaterów? Twarz osoby, która zasłaniała swoje oblicze wieloma maskami, przyjmuje na siebie tę ostatnią z seledynowego kiltu.

Tytuł oryginalny

Tenis, penis i prawda

Źródło:

Teatr dla Wszystkich online
Link do źródła

Autor:

Karol Mroziński

Data publikacji oryginału:

16.09.2020