Wieczorem w wiosenną sobotę 11 czerwca 2022 roku w Zatoniu pod Zieloną Górą miał miejsce „cud Prousta” – sceniczne czytanie „W poszukiwaniu straconego czasu” w adaptacji zatytułowanej „Nie chcę matki piękniejszej od mojej”. Jej autorami są Waldemar Matuszewski i Robert de Quelen (ci sami, których adaptacja tego samego arcydzieła powieściowego miała swoją premierę w kwietniu 1991 roku na scenie im. Haliny Mikołajskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie).
Czytanie odbyło się w ramach zielonogórskiego Kozzi Film Festiwal w cyklu „Czytanie dramatu”, którego gospodarzem i pomysłodawcą jest dr Andrzej Buck, a koordynatorem – dr Janusz Łastowiecki. Organizatorzy zaproponowali reżyserowi jako miejsce tej teatralnej lektury pałac książęcy w Zatoniu – nieopodal Zielonej Góry. Karkołomnego zadania teatralizacji Prousta podjęli się zielonogórscy aktorzy – wszyscy zatrudnieni w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze, ale tym razem pod szyldem Teatru Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego: Tatiana Kołodziejska, uczennica tego genialnego aktora /jako Babka/, Joanna Koc /Matka/, Janusz Młyński /Ojciec/ i James Malcom /Marcel/. Reżyserował Waldemar Matuszewski.
Wybór miejsca miał zasadnicze znaczenie dla całego wydarzenia. Jak czytamy w przewodniku: „Historia pałacu sięga końca XVII w., wówczas to rezydencję w Zatoniu wybudował Baltazar von Unruh. W pierwszej połowie XIX w. trafiła ona w ręce słynnej księżnej Doroty Talleyrand-Perigord, właścicielki m.in. pałacu w Żaganiu. W 1945 roku budynek został doszczętnie spalony i od tej pory pozostaje w stanie ruiny.”
To było pierwsze ogniwo „cudu”, jaki wieczorem 11 czerwca 2022 roku miał miejsce w Zatoniu. Wydawało się bowiem, że Marcel Proust – a za nim zielonogórscy aktorzy – mówiąc o kościele w Combray mają na myśli te właśnie mury: „stara kruchta - czarna, podziurawiona jak warzecha”, „budowla ta, zajmująca, aby tak rzec, przestrzeń o czterech wymiarach – czwartym jest Czas”. I kiedy Marcel /James Malcolm/ mówi: „Owo pojęcie Czasu minionego przywraca mi dwie wielkie <strony>, gdzie tak często przechadzałem się i marzyłem – stronę Guermantes i stronę Méséglise, która była <stroną Swanna>” – nie mamy wątpliwości, że park otaczający pałac książęcy w Zatoniu i pobliska fontanna szemrząca niby rzeka Vivonne w Combray, i ptaki koncertujące w starych murach, wszystko to weszło do teatralnej gry. Cud kolejny - to aktorzy, którzy z zamierzonego czytania francuskiego arcydzieła zrobili Teatr.
Czytanie sceniczne po raz kolejny unaoczniło fenomen, jaki rodzi się – już po całkiem niewielu próbach – między „stolikiem” a sceną, tzn. między czytaną próbą stolikową a próbą sytuacyjną w przestrzeni scenicznej. Trzymane przez aktorów egzemplarze scenariusza przestają dla widza mieć znaczenie, stają się „przezroczyste”. Najwyższa sprawność aktorska całej czwórki wykonawców pozwoliła im – mimo zajętej egzemplarzem jednej ręki – wziąć do drugiej konieczny rekwizyt (latarnia magiczna, parasolka, pled etc.) i „pofrunąć”. Ponad „przezroczystym” egzemplarzem pojawił się kontakt wzrokowy między aktorami, sytuacje (nawet parterowe – jak w scenie pikniku w stronie Méséglise). Tatiana Kołodziejska, Joanna Koc, Janusz Młyński i James Malcolm dali swojej publiczności obietnicę spektaklu, uruchomili wyobraźnię widzów tworząc – poprzez swoją grę, niezbędne rekwizyty i elementy kostiumów – zarys gotowego spektaklu.
Aktorzy - siłą scenicznego czytania, w którym uruchomili cały swój zawodowy kunszt – ożywili w „nieteatralnym” wydawałoby się tekście powieści Marcela Prousta, moment teatralnego cudu. Cały kruchy i migotliwy świat przywoływany we wspomnieniu Marcela–Jamesa Malcolma zjawił się w murach pałacu księżnej Doroty Talleyrand-Perigord w Zatoniu: „wszystkie kwiaty z naszego ogrodu i z parku pana Swanna, i lilie wodne z Vivonne, i prości ludzie ze wsi, i ich domki, i kościół, i całe Combray, i jego okolice, wszystko to, przybrawszy kształt i trwałość, wyszło — miasto i ogrody — z mojej filiżanki herbaty.”