Nikt na szczęście w tym kraju nie zabrania wyrażania swoich poglądów. Choć dziwi mnie, że pan Tomasz Pluta z taką krytyką wystąpił wobec jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszych instytucji kulturalnych na Dolnym Śląsku. I dlaczego, pan Tomasz Pluta, wyrażając swoje poglądy, pozwolił sobie na używanie liczby mnogiej? Kogo jeszcze reprezentuje, w czyim imieniu mówi, bo na pewno nie reprezentuje tych tłumów wałbrzyszan, które regularnie odwiedzają wałbrzyski teatr - zastanawia się Aldona Ziółkowska-Bielewicz w Tygodniku Wałbrzyskim.
Kiedy politycy atakują sztukę, nie jestem zdziwiona, w końcu nie wielu jest intelektualistów wśród polityków. Nic zaskoczyło mnie zatem, że wałbrzyskiemu radnemu Tomaszowi Plucie nie spodobało się jedno z wałbrzyskich przedstawień. Już Witold Gombrowicz wyśmiewał się z sugerowania, co powinno, a co nie powinno nam się podobać. Pan Tomasz Pluta może nie być zachwycony. Może nawet nie chodzić do wałbrzyskiego teatru. (Dlaczego zatem chodzi, jeśli repertuar tak bardzo obraża jego uczucia religijne? Doprawdy nie rozumiem). Można teatru wałbrzyskiego nie lubić, można w nim nie bywać, jednak w krytyce należy sięgać po rzeczowe argumenty. Tak się składa, że nasz teatr to instytucja, którą naprawdę możemy się chwalić. Kiedy jestem w Warszawie i mówię Wałbrzych, ludzie odpowiadają: macie świetny teatr, piękny Zamek Książ i super funkcjonująca strefę ekonomiczną. I to by było na tyle pozytywnych skojarzeń. Teatr świetnie promuje nasze