Logo
Recenzje

Teatr spotkania, pamięci i czasu

24.11.2025, 17:52 Wersja do druku

„Miło cię było zobaczyć” Stanisława Chludzińskiego i Bartosza Cwalińskiego w reż. Stanisława Chludzińskiego z Teatru Śląskiego w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Przemysław Jendroska / mat. teatru

Spektakl Stanisława Chludzińskiego według tekstu jego i Bartosza Cwalińskiego jest kameralną opowieścią o spotkaniu dwojga ludzi, które staje się pretekstem do przyjrzenia się upływowi czasu, utraconym szansom i temu, co w człowieku zostaje z przeszłości. „Miło cię było zobaczyć” to historia pozornie prosta – ale rozegrana w przestrzeni, gdzie przeszłość i teraźniejszość zaczynają się niepostrzeżenie przenikać.

Bohaterowie – Hania (Agnieszka Radzikowska) i Wojtek (Michał Żurawski) – spotykają się przypadkiem na przystanku autobusowym w rodzinnym mieście. Oboje już po czterdziestce, z bagażem doświadczeń i rozczarowań, mają za sobą młodzieńczą miłość, która – jak to często bywa – nie przetrwała próby życia. Spotkanie po latach, początkowo niezręczne, przeradza się w rozmowę, w której dawne uczucia i niewypowiedziane słowa wracają jak echo. Z przystanku przenosimy się do mieszkania po zmarłym ojcu Hani – miejsca, które w spektaklu staje się laboratorium pamięci.

Przestrzeń zaprojektowana przez Aleksandrę Grabowską – z wersalką przykrytą folią, starym telewizorem, pudłami po kasetach VHS – odtwarza topografię wspomnień. To wnętrze, które samo opowiada historię: o domu, który zatrzymał się w czasie, o życiu, które próbowało się uchronić przed zapomnieniem. Właśnie w tej przestrzeni bohaterowie uruchamiają domowy magnetowid, oglądają stare nagrania, słuchają przebojów Phila Collinsa i Prince’a, a z głośników powraca nawet piosenka z „Gumisiów”. Każdy z tych elementów jest wehikułem pamięci, nośnikiem dawnej emocji, której nie da się już odtworzyć w teraźniejszości.

 Reżyser konstruuje spektakl na zasadzie powolnego zdejmowania kolejnych warstw – jakbyśmy obserwowali proces „obierania cebuli”, w którym spod codziennych uprzejmości, żartów i dystansu wydobywa się to, co bolesne i niezałatwione. W miarę trwania rozmowy Hania i Wojtek podejmują grę – próbę odtworzenia tego, co mogłoby być, gdyby życie potoczyło się inaczej. Ona wciela się w jego żonę, on w jej niegdysiejszego ukochanego – w ten sposób tworzą iluzję równoległego świata, w którym wszystko można jeszcze naprawić. Ten moment teatralnej fikcji staje się najbardziej autentyczną częścią ich spotkania.

Muzyka Nikodema Dybińskiego oraz delikatna praca światła wzmacniają poczucie zawieszenia między przeszłością a teraźniejszością. 

Spektakl jest zbudowany na dialogu dwojga aktorów, którzy prowadzą sceniczną rozmowę nie tylko ze sobą, ale i z własnym odbiciem sprzed lat. Radzikowska i Żurawski tworzą postaci pełne drobnych napięć i pauz, w których rozgrywa się więcej niż w samych słowach. Reżyser pozostawia im przestrzeń, by mogli grać ciszą, spojrzeniem, zawahaniem. Z tej oszczędności rodzi się gęstość emocjonalna – typowa dla spektakli, które koncentrują się na detalu, a nie na efekcie.

„Miło cię było zobaczyć” jest także teatrem pamięci pokolenia, które dojrzewało w latach dziewięćdziesiątych, zderzając młodzieńcze marzenia o wielkim świecie z nieuchronnością codzienności. Hania i Wojtek reprezentują tę część czterdziesto- i pięćdziesięciolatków, którzy chcieli „więcej”, a znaleźli się w miejscu, gdzie trzeba pogodzić się z „wystarczająco”. Nie jest to jednak opowieść o klęsce – raczej o potrzebie zrozumienia, że każda przeszłość jest nieodwracalna, a każde spotkanie, nawet to spóźnione, może mieć sens.

W strukturze spektaklu nie ma wielkich zwrotów akcji ani teatralnych efektów. Chludziński koncentruje się na aktorstwie, języku i rytmie dialogu, budując z drobnych gestów i zdań obraz dwojga ludzi, którzy próbują jeszcze raz oswoić własne życie. To teatr cichy, niemal filmowy w swoim rytmie, w którym emocje przepływają pod powierzchnią.

Kiedy w finale bohaterowie odchodzą w swoje strony, widz zostaje z wrażeniem, że uczestniczył w czymś bardzo prywatnym – rozmowie, której sens wykracza poza teatr. Być może dlatego ten spektakl działa właśnie przez swoją zwyczajność: niczego nie udaje, niczego nie dopowiada, a jednak mówi o wszystkim, co najważniejsze.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

24.10.2025

Sprawdź także