EN

7.10.2021, 11:38 Wersja do druku

Teatr. Próba najwyższa

"Biblia: Próba" w reż. Jerneja Lorenciego z Teatru im. Horzycy w Toruniu na 3. Kieleckim Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym. Pisze Tomasz Domagała w dzienniku festiwalowym na blogu domagalasiekultury.pl.

fot. Wojtek Szabelski/mat. teatru

Najpiękniejszą sceną spektaklu Biblia: Próba jest rozmowa Hioba z Bogiem, odbywająca się w momencie, gdy bohater, strącony już na dno ludzkiego bólu i cierpienia, postanawia wreszcie zapytać Najwyższego, co się stało, za co to wszystko. Unurzany w popiele, zakrwawiony Hiob – fizyczny i duchowy wrak człowieka – udaje się więc do Boga, którego – jak się okazuje – fizycznie nie ma. Paweł Tchórzelski, wcielający się w Hioba, ale i w solistę orkiestry (spektakl ma formę ekskluzywnego koncertu, w którym zamiast partytury muzycznej wykonuje się tekst Biblii) wybiera więc z zespołu muzycznego (i aktorskiego) jedną z koleżanek, Małgorzatę (Małgorzata Abramowicz), żeby ta mogła mu posłużyć za Boga. Tchórzelski podchodzi do niej, kładzie się jej na kolanach niczym dziecko i zaczynają rozmawiać. Cała scena odbywa się w całkowitej niemal ciemności, przy akompaniamencie światła jednej tylko, małej żarówki, trzymanej przez całą scenę nad głowami aktorów przez innego Muzyka (Arkadiusz Walesiak). Malarskie piękno tej sceny od razu przywodzi na myśl pietę: oto Bóg-Matka trzyma w objęciach swojego cierpiącego i buntującego się przeciw swojemu losowi Człowieczego Syna. Chrystologiczna konotacja jest tu niezwykle wygodna, pozwala bowiem zwrócić uwagę na grę napięcia między Fatum a życiem człowieka, tym, co boskie i co ludzkie. Z jednym tylko zastrzeżeniem: w teatrze Lorenciego Boga nie ma, jest tylko figurą w opowieści Dyrygenta, zagraną przez Kobietę z Zespołu.

Opisuję z detalami tę scenę, gdyż pokazuje ona niezwykły kunszt Jerneja Lorenciego, na który chcę zwrócić tu szczególną uwagę. Splata on bowiem trzy narracje (tekst, formę koncertu oraz teatr w teatrze) w taki sposób, że tworzą one idealną mozaikę i to taką, której najważniejszym elementem staje się teatr, bo on właśnie jest nośnikiem metafizyki. Gdyby obejrzeć ten spektakl bez tekstu, byłby jeszcze bardziej poruszający, bo jego pytania i sensy są zawarte nie w tekście czy fabule opowieści, a w fakturze ich wykonania. Partytura to ontologiczny fundament dzieła, lecz istotą koncertu jest jego wykonanie, zaś wirtuozeria rodzi się tam, gdzie kończy się matematyka, a zaczyna metafizyka, tu – najwyższej próby. U Jerneja Lorenciego wszystko ma znaczenie i jest niezbędne. A przy tym ascetycznie proste i piękne. Robi poruszający teatr za pomocą kilku aktorów, bochenka chleba, wody i słowa. Dorzuca potem jeszcze kamienie, krew w misie, taśmę klejącą, mikrofon i nóż, z których powstaje ludzkie serce, wreszcie sztuczny śnieg i wiatr, strzały, piórka oraz żarówkę. To wszystko. A na scenie – magia. I z nią Państwa zostawiam.

fot. Wojtek Szabelski/mat. teatru

Tytuł oryginalny

Teatr. Próba najwyższa

Źródło:

domagalasiekultury.pl
Link do źródła