„Był typem dżentelmena – anglofila. Tak się nosił i takie miał obyczaje. Ale jednocześnie drzemał w nim warszawski łobuziak o skłonnościach do zawadiactwa i biesiadnym talencie. Kobiety go uwielbiały a faceci traktowali z szacunkiem. Przyjaciele i jego uczniowie mówili o nim Sadzio. Był jednym z ostatnich scenografów, to znaczy budowniczych dekoracji według reguł znakomitej polskiej tradycji wywodzącej się z teatru ogromnego Wyspiańskiego. Pisze KLUB w Dzienniku Trybuna.
Tytuł oryginalny
Teatr ogromny Andrzeja Sadowskiego
Źródło:
„Dziennik Trybuna” nr 53/54