Końca dobiega właśnie sezon 2008/2009, kolejny, w którym płocki teatr nie odpowiedział sobie na podstawowe pytania. Co lubi robić najbardziej? Dla kogo właściwie działa? Było dokładnie tak, jak w ciągu kilku lat przed remontem - pisze Milena Orłowska w Gazecie Wyborczej Płock.
Wyobrażacie sobie sytuację, że ktoś pisze sztukę o posądzanym o współpracę z SB byłym biskupem płockim Wielgusie? Albo o tym, jak Orlen rozdawał swoim pracownikom akcje i pewnego dnia pół miasta obudziło się jako finansowi potentaci? Wyobrażacie sobie, że bierze to na warsztat młody, niezwykle zdolny reżyser? Wystawia wspaniałe przedstawienie, gorzkie, niepokojące, chwilami zabawne. Publiczność szturmuje kasy, przedstawienie idzie raz, drugi, dziesiąty, trzydziesty. Całe miasto mówi tylko o tym, a że lokalna historia niesie uniwersalne przesłanie, do Płocka zjeżdża publika z całej Polski, w pierwszych rzędach siedzą najbardziej uznani krajowi recenzenci zwabieni nazwiskiem reżysera i szumem wokół sztuki, piszą tylko o tym... O czymś takim marzyliśmy, kiedy po remoncie za 25 mln zł, na początku roku 2008 płocki teatr wznawiał swą pełnowymiarową działalność. I tak marzymy sobie do tej pory. Końca dobiega właśnie sezon 2008/2009