XIX Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania w Warszawie. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze dla Wszystkich.
19. Festiwal Zawirowania to wyjątkowa okazja, aby zobaczyć co dzieje się w świecie międzynarodowego teatru tańca, dziedzinie sztuki wyjątkowo oryginalnej i wymagającej więcej od performerów, widzów i recenzentów. Symboliczny język tańca zachęca do oglądania i czucia, ale nie jest łatwo pisać o sztuce, która jest tak metaforyczna. Tym uważniej obejrzałem kolejne choreografie na Festiwalu.
Dzień pierwszy: trzy krótkie etiudy taneczne z Południowej Korei
Pierwsza to „Groo” Darae Jeong i Heejin Kim. Dwie kobiety i długa zakrzywiona laska, dla mnie symbolizującą drzewo. Performerki w mocno zdyscyplinowanym, surowym i pełnym uważnego oddania tańcu, próbują walczyć z symbolicznym rodem, ale ostatecznie przyjmują jego moc i czerpią z niego siłę.
„Seed” Seohyun Lee i Eunkio. Pięciu tancerzy i metalow,e białe pręty, który stawały się klatką budowaną przez innych, wizerunkiem ustalonym przez social media, opinią ważniejszą niż prawda. Ciekawa była energetyczność tego spektaklu, wyrazicie podkreślona przez młodych Koreańczyków.
„Ego Navigator” to taniec dwóch ciał w czasie fałszywej pandemii. Zatańczone prawdziwe objawy paniki, problemy z oddechem i odpowiednio zwielokrotniony przez media i wykorzystany przez korporacje medyczne i inżynierów społecznych zachowań strach. Jeong Geon pokazała to w pełni napięcia, metaforą i przypominając grozę z chińskich materiałów propagandowych, takich jak nagle padające na ulicy ciała i spotęgowana bezradność, nieświadomych siły propagandy, zwykłych ludzi. Choreografie z tego dnia charakteryzują się prawdziwie azjatycką esencjonalnością.
Dzień drugi: „Sacre” Borderline Danza (Salerno, Włochy)
Niczym Nietzscheańska idea wiecznego powrotu, nieskończenie objawiającego się ducha albo Logosu Heraklita, „Sacre”to „Święto Wiosny”, już po dokonaniu ofiary. Pasjonująca muzyka grana na żywo na fortepianie na cztery ręce i swoboda oraz harmonia tancerzy nie zatrzymają tego odwiecznego tańca, bo każda przemiana okupiona jest ofiarą i to czyni ją naturalnym aktem kreacji.
Dzień czwarty: „Blisko” Teatr Nowszy
Czterech tancerzy, dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Na środku kula na sznurze. Kula, o której ruchu każdy z tancerzy może zdecydować sam, może też być przez nią uderzony, zmiażdżony, zaskoczony, albo przejąć jej kontrolę, energię i kierunek. Może antycypować ruch lub mu się poddać. Dla mnie ta kula jest metaforą życia, którego lepiej być kreatorem niż ofiarą. Zasady ruchu kuli są jasne, wybór czy chcemy nauczyć się je poznać zależy od nas. Tancerze (Natalia Kladziwa, Paweł Urbanowicz, Katarzyna Leszek, Radosław Lis) zbliżają się do siebie, ale kula nie pozwala na uporządkowanie relacji, nie zapanuje tu spokój, rozejdą się niespełnieni, niezadowoleni, szykujący się do następnego starcia. Niebezpiecznie hipnotyczna choreografia „tańca z kulą” i świetna muzyka grana na żywo przez Piotra Matulę pokazują olbrzymi potencjał, który kryje się w tym przedstawieniu.
Dzień piąty to artyści z włoskiej grupy Dancehaus Piu
„Roots”. Taniec duetu, splatającego się i rozplatającego w jedno. Wykonany przepięknie, klasycznie, z imponującą techniką i sprawnością. Zatańczyli miłość, nawet jeśli miłość wymaga więcej dystansu.
„Song Of Extinction”. Ona jest Ziemią, jest Gają. Cierpi. Chce, żebyśmy usłyszeli jej głos, dlatego na końcu śpiewa. Krótka, poruszająca choreografia uwrażliwiająca na naszą jedność z planetą.
Kiedy tancerz tańczy, ziemia pod nim jest święta
Teatr tańca ma wyjątkowy talent do przenoszenia naszych przyzwyczajonych do scenariusza przyzwyczajeń i oglądania teatru w inny sposób, odczuwania zmysłami. Widz, jak mag, za każdym razem od nowa wkracza w terra incognita. Ciekaw jestem co fascynującego przyniesie edycja jesienna XIX Festiwalu Zawirowania i powtórzę po Paulo Coelho: „O tańcu nie da się pisać, taniec trzeba tańczyć”.