EN

23.06.2023, 11:39 Wersja do druku

Tango w rytmie disco

„Tango” Sławomira Mrożka w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Nowym w Zabrzu. Pisze Magdalena Mikrut-Majeranek w portalu teatrologia.info.

fot. Paweł JaNic Janicki / mat. teatru

Dyskotekowe rytmy, cekinowo-koronkowe fatałaszki, uwodzicielskie ruchy, konsoleta i wciągająca gra – ta karciana i ta aktorska – Tango Teatru Nowego w Zabrzu to interesująca realizacja najsłynniejszego utworu Sławomira Mrożka, pierwszego dramatu napisanego przez tego przedstawiciela nurtu teatru absurdu na emigracji. Na zabrzańskiej scenie zaprezentowano go premierowo w roku, w którym przypada dziesiąta rocznica śmierci autora.

Demiurgiem, który niejako tchnął życie w nieożywioną materię utworu powstałego niemal sześć dekad temu i zmaterializował go na scenie, jest Piotr Ratajczak. Podjął się on zarówno reżyserii, jak i adaptacji oraz opracowania muzycznego (urozmaiconego, ciekawego, dobrze korespondującego ze światem przedstawionym). Akcję prowadzi dynamicznie, konsekwentnie trzymając się narzuconej sobie konwencji. Reżyser, który realizował już ten dramat w 2017 roku w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu, zamienił wnętrze mieszczańskiego domu ze sztuki Mrożka w nocny klub.

Jak przyznał w jednym z wywiadów, zaadaptował przestrzeń sakralną, znajdując dla niej nowe funkcje. Zrezygnował też z kostiumu historycznego, a odpowiedzialna za stroje Katarzyna Sobolewska uwspółcześniła ubrania bohaterów, odchodząc od sugestii zapisanych przez Mrożka w didaskaliach. Nestorka rodu – babcia Eugenia (Renata Spinek) – została obdarzona peruką z modnym dziś zaczesaniem i „małą czarną” podkreślającą kobiece wdzięki. Matka Eleonora (Dagmara Noszczyk) także zyskała odświeżony image lwicy parkietu i outfit wampa (na czele z blond czupryną).

Wuj Eugeniusz (Jarosław Karpuk) otrzymał łososiowy strój, który posiada emblematy kojarzące się z wojskiem, choć asocjację tę burzą krótkie spodenki. Służący Edek (Jakub Piwowarczyk) stylizowany jest natomiast na kelnera-krupiera. Z kolei ojciec Stomil (Mateusz Lisiecki-Waligórski) przypomina rozchełstanego reprezentanta bohemy artystycznej. Nieodłącznym elementem jego stroju jest rozpięta niedbale koszula, długa narzutka przypominająca szlafrok i olbrzymi naszyjnik. Jego styl daleki jest od jakiegokolwiek dress code’u.

Odpowiedzią na tę nonszalancję ma być ścisłe przestrzeganie zasad – także dotyczących ubioru – przez jego potomka. Guziki – zapięte czy też nie – urastają do rangi kulturowego problemu. Artur (Maciej Kaczor) ubrany został w śnieżnobiały garnitur, który zdaje się go krępować niczym metaforyczny gorset społecznych norm, o restytucję których walczy. Walka z formą i walka międzypokoleniowa odbywa się więc nie tylko na gruncie światopoglądowym, ale i na poziomie symbolicznym. Kostium definiuje bohatera i wyznacza jego pozycję społeczną.

Na uwagę zasługuje scenografia Marcina Chlandy – oszczędna, lecz wymowna. Choć spektakl grany jest na dużej scenie, przestrzeń gry została znacząco zawężona do drucianej konstrukcji – klatki imitującej mieszkanie Stomila i Eleonory. Centralne miejsce w tak zaaranżowanej przestrzeni zajmuje przypominający ołtarz katafalk ozdobiony zieloną czaszką. Skojarzenie ze wspomnianym stołem ofiarnym nasuwa się, gdy przyjrzymy się poczynaniom rodziców Artura, kapłanów nowej rzeczywistości palimpsestowej, zrywających z konwenansami i normami społecznymi, wyrzekających się tradycji. Stają się enfants terribles swojej epoki. Ołtarz pełni funkcję zarówno stołu do gry, katafalku, jak i miejsca, przy którym mają biesiadować weselnicy.

A jak zabrzańskie Tango wypada aktorsko? Budowniczy czy też rekonstruktor starego ładu, czyli Maciej Kaczor, który wciela się w Artura, kreuje postać nieugiętą, wojowniczą z nutką szaleństwa, której jednak brakuje autentyzmu. Prym wiedzie za to Mateusz Lisiecki-Waligórski grający Stomila. Jego bohater to prawdziwy artysta. Nonszalancki, zadumany. Jest odrobinę zagubiony, chaotyczny, wycofany, woli bowiem nie znać pewnych sekretów alkowy swojej żony, czy też nie dopuszczać ich do siebie, by nie zburzyły mu jego wizji świata. To chyba najbardziej sympatyczna z postaci dramatu. I chodzi w butach na niebotycznym obcasie!

Partneruje mu Dagmara Noszczyk jako Eleonora – kobieta-wamp o artystycznej duszy. Z kolei Eugenia, czyli Renata Spinek, to energiczna imprezowiczka, która niewiele ma wspólnego ze stereotypowym wizerunkiem babci. Najwyraźniej nie pała miłością do wnuka, który zamierza ukrócić jej wolność. Postać początkowo małomównego Edka kreuje natomiast Jakub Piwowarczyk. Bohater ten przechodzi największą metamorfozę. Ze służącego staje się tyranem. Przeobrażeniu temu towarzyszą zmiany w zachowaniu i ruchu scenicznym. Niedoszła młoda żona, czyli Ala, to z kolei kreacja Izabeli Baran. Jest wyważona, eteryczna, delikatna, ale za tą fasadą kryje się silna osobowość, która przeciwstawia się woli Artura. Podporządkowuje mu się za to wuj Eugeniusz grany przez Jarosława Karpuka – interesowny, skłonny do spisku i zdrady pokolenia, które reprezentuje.

Tango to groteskowa tragikomedia, będąca parodią dramatu rodzinnego. Na plan pierwszy wysuwa się jednak walka pokoleń i bunt najmłodszej generacji oraz starcie konserwatyzmu z nowoczesnością. I jak to w świecie na opak bywa, najmłodszy z bohaterów – Artur – nie sprzeciwia się istniejącym wartościom, ale protestuje wobec ich braku. Nie podoba mu się to, że w uniwersum rodziców brak norm stał się normą, a jedyną zasadą jest hasło wskazujące, by się nie krępować i nakłaniające do porzucenia wszelkich ograniczeń. Pokolenie Stomila i Eleonory stworzyło fasadowy świat. Choć jest wyzwolone, także seksualnie, i otwarte na eksperymenty, nie ma nic do zaoferowania następnym generacjom. Egoistyczne działania mają katastrofalny wpływ na kulturę, ale nie tylko. Myśląc krótkowzrocznie i kierując się własnym interesem, skupiło się jedynie na samozadowoleniu. Zamieniło życie w niekończącą się imprezę. Kulturowym inkwizytorem, kontrrewolucjonistą, który dąży do przywrócenia ancien régime’u, jest nie kto inny jak ich potomek. Artur dochodzi do wniosku, że równowagę i dawny ład uda się przywrócić, celebrując tradycję. Takim rytuałem przejścia ma być ślub. Kontrrewolucjonista wierzy, że dzięki niemu możliwe będzie przywrócenie tak pożądanego przez niego starego porządku. Rodzinna bohema przeczuwa nadchodzący koniec epoki i wykreowanego przez nią świata. Szykując się do ślubu Artura, rodzice i babcia przyodziewają żałobną czerń, rezygnując z wszelkich dodatków, którymi wcześniej budowali swój wizerunek. Obrzędu tego jednak nie będzie, a zainicjowane misterium przerywa śmierć Artura. Pada on ofiarą swojej rewolucji, a świat, który chciał zbawić, ugina się pod jarzmem ordynarnej siły uosobionej przez Edka. Powrotu do przeszłości nie ma i nie będzie. Panta rhei.

Przemiana świata i społeczeństwa ukazana została na scenie zabrzańskiego teatru w dwójnasób. Raz za sprawą słów Mrożka wypowiedzianych przez aktorów, a po wtóre dzięki nasyconej znaczeniami choreografii Tobiasza Sebastiana Berga, która sensualnie puentuje to, co niedopowiedziane. Finałowe tango, które Edek tańczy ze swoimi nowymi podwładnymi, przypomina chocholi taniec z Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Wyzwoleni dotąd awangardowi artyści zmieniają się pod terrorem prostackiej władzy, stając się marionetkami. Porywane do tańca bezwolne kukły odzwierciedlają bezsilne, pogrążone w marazmie społeczeństwo. Rewolucyjny wiatr zmian został zduszony. Taniec ten pokazał, jakie znaczenie mają wartości i intelekt w starciu z prymitywną siłą. Tak interpretuję tę sekwencję ruchową – stanowiącą zarazem dyskretny komentarz – i uważam, że dodaje ona spektaklowi rumieńców.

Teatr Nowy w Zabrzu, wybierając Tango, uderza w drażliwe struny naszego społecznego poczucia misji. W końcu dramat ten to uniwersalna przypowieść, moralitet krytykujący społeczeństwo. Zabrzański spektakl warto zobaczyć i wraz z bohaterami prześledzić mechanizmy rządzące zbiorowością. Twórcy zabrzańskiego przedstawienia nie wykorzystali jednak w pełni potencjału, jakie daje wystawienie dramatu Mrożka. Zamiast dać nam prztyczka w nos, wstrząsnąć, pobudzić do działania i wyrwać z letargu, realizatorzy stawiają jedynie negatywną diagnozę. Brakuje też wyraźnych odniesień do współczesności (jest jednak między innymi intertekstualne nawiązanie do utworu Kocham wolność zespołu Chłopcy z Placu Broni). Otrzymujemy konstatację wskazującą na to, że bal na Titanicu trwa. Kiedy statek ten zatonie?

Tytuł oryginalny

Tango w rytmie disco

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Magdalena Mikrut-Majeranek

Data publikacji oryginału:

22.06.2023