„Golec” Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak (PiK) w ich reżyserii w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Kamil Bujny w Teatrze dla Wszystkich.
„Golec”, spektakl Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak, zamknął teatralną część Wielkiej Czerwcówki z Modrzejewską; tego samego dnia, pod wieczór, pokazano już tylko „Jeziorko”, krótkometrażowy film Martyny Majewskiej, stworzony z myślą o poszukiwaniu nowej – być może pozateatralnej – widowni. Choć początkowo żałowałem, że legnicki przegląd zostanie zwieńczony pokazem dla dzieci, to prędko okazało się, że jego twórcy pomyśleli również o dorosłych. Przedstawienie, docelowo adresowane do kilkulatków, przypadnie do gustu zarówno młodszym, jak i starszym widzom; dużo w nim bowiem nie tylko zabawy i kolorów, lecz także mądrości i społecznych nawiązań.
Kim jest tytułowy Golec? Wytworem wyobraźni? Przybyszem z kosmosu? Nie, nic z tych rzeczy. To gryzoń żyjący w Afryce, pozbawiony – co stanowi jedną z jego charakterystycznych cech – owłosienia na całym ciele. Właśnie ta – widziana z ludzkiej perspektywy – nagość posłużyła dobrze znanym legnickiej publiczności twórcom za punkt wyjścia: skoro Golec jest goły, to może należałoby go ubrać? Przecież nie można, wydawałoby się, chodzić po świecie bez ubrań. Bohater, spotkawszy na początku spektaklu młodą Muchę (Paweł Palcat), zaczyna w związku z tym szukać dobrego krawca, który mógłby mu przygotować wygodne ubranko. Te poszukiwania stają się zarzewiem wspólnej międzygatunkowej historii dwóch nowych przyjaciół – Golca i Muchy; wyruszają razem we wspólną wyprawę (m.in. do mrowiska i ula), w trakcie której przeżywają fantastyczne przygody. Ich zaskakujące perypetie nie potrwają jednak długo: choć na scenie nie oglądamy żadnych pożegnań, to Mucha przez cały pokaz podkreśla, że nie zostało jej dużo życia. Owady żyją wszak bardzo krótko, w tym przypadku niewiele ponad miesiąc. Tyle, ile zdążą zobaczyć, tego nikt im jednak nie zabierze.
Twórcy, prowadząc przewrotną i śmieszną opowieść o niesfornym, ślepym i nieco naiwnym gryzoniu, z jednej strony bawią, z drugiej zaś uczą. To określenia, które często pojawiają się w tekstach o przedstawieniach dla dzieci, jednak w tym przypadku należałoby potraktować je zupełnie na poważnie, a nie jako chwyt retoryczny. Wystawiony w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej spektakl pełni bowiem funkcje przede wszystkim dydaktyczne, nie tyle jednak w odniesieniu do szkoły czy programu nauczania, ile życia w społeczeństwie. Wolak i Dworak chcą za pomocą „Golca” pokazać młodym widzom, że nie ma niczego złego w różnorodności, że jest ona wyłącznie źródłem szczęścia i spełnienia; nie chodzi tu jednak tylko o wygląd, ubiór czy sposób zachowywania się, lecz również o uczucia i prawo do życia w zgodzie z samym sobą. Historia Golca i Muchy, którzy z początku wydają się nieprzystający tak do siebie, jak i do reszty bohaterów, ma dowieść, że można żyć na własnych warunkach i nie powinno to nikogo obchodzić. Najbardziej melodyczna i trafnie wyrażająca przekaz całego przedstawienia piosenka dobrze ujmuję tę prawdę: „taka bajka, że tentego, możesz być kim chcesz, kolego!”.
Oglądając „Golca”, trudno się choć raz nie zaśmiać. Właściwie większość scen to sceny komiczne: bawią zarówno absurdalne postaci (choćby grany przez Jana Kowalewskiego Szop Pracz, który, będąc krawcem, wizualnie przypomina ikonę mody, Karla Lagerfelda) i ich dialogi (ciekawie ujmowane są w nich różne cechy gatunkowe zwierząt – np. ślepota golców czy pracowitość mrówek), jak i przebieg prezentowanych zdarzeń. Wprawdzie wszyscy bohaterowie – czy to ludzcy, czy ze świata zwierząt – reprezentują typowe dla siebie cechy (mucha wydaje się upierdliwa, Królowa Mrówek – mądra i budząca podziw, a nauczyciel – wymagający), jednak dzięki poetyce absurdu i podkreślanej na każdym kroku umowności nie ma w tym pokazie żadnych banałów. Spektakl stale zaskakuje czymś nowym, czego dobrym przykładem jest scena finałowa, gdy z balkonów niespodziewanie zostają zrzucone na publiczność kolorowe balony.
Przedstawienie Wolaka i Dworak jest nie tylko zabawne i mądre, lecz także bardzo ładne. Twórcy zdają się puszczać oko do starszych widzów, umieszczając akcję spektaklu w sentymentalnej przestrzeni dawnych ilustrowanych bajek. Przez cały czas wyświetlane są wizualizacje z różnymi grafikami (autorstwa Bartosza Bulandy), prezentujące rysunkową wersję postaci i ich przygód. Jest to sposób z jednej strony na zagospodarowanie przestrzeni scenicznej (scenografia jest w tym spektaklu zredukowana do metalowego stołu), a z drugiej na umiejscowienie pokazu w kontekście starych – powstałych przed erą komputerowych animacji – telewizyjnych bajek. Rodzice, którzy przyjdą ze swoimi dziećmi na „Golca”, będą mieli okazję do wzruszeń!