EN

3.12.2024, 09:01 Wersja do druku

Szczecin. „Orfeusz w piekle” najlepszym spektaklem sezonu w Zachodniopomorskiem

fot. Dawid Stube

„Orfeusz w piekle” J. Offenbacha z Opery na Zamku w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego, pod kierownictwem muzycznym Jerzego Wołosiuka, uznany został przez zachodniopomorską publiczność za najlepszy spektakl ubiegłego sezonu. Podczas uroczystej gali do teatru trafił Bursztynowy Pierścień. Plebiscyt zorganizował „Kurier Szczeciński”.

Jacek Jekiel, p.o. dyrektora Opery na Zamku w Szczecinie podczas gali: Sztuka za publiczne pieniądze nie powinna być klasyczną rozrywką. Jak zrobić spektakl, który spełnia kryteria rozrywki, ale jednocześnie jest „o czymś”? Wybaczcie, mówię teraz do dziennikarzy: chcieliśmy zrobić spektakl o Was, o tym, jak media nas wkręcają w pewną historię i trochę później zostawiają samym sobie, czasami smutnych, czasami porzuconych, czasami ośmieszonych. Myślę, że to jest spektakl o tym, a jednocześnie ta warstwa sarkazmu i ironii przesłania dosłowność. A tym jest ponoć prawdziwa sztuka. Jeśli byliście, to pamiętacie: jest tam i Kuba Wojewódzki, Maryla Rodowicz i wiele innych gwiazd z popularnych programów, dzisiaj celebrytów. Bo dzisiejsi celebryci są naszymi bogami, czy tego chcemy, czy nie, dostarczają nam „wielkości”, czasami upadają, czasami się podnoszą. Bardzo dziękuję! To wielkie wyróżnienie. Będzie stało na honorowym miejscu obok czterech poprzednich. (śmiech)

„Orfeusz w piekle” Jacques’a Offenbacha to jedna z najsłynniejszych i najzabawniejszych operetek wszech czasów. W tej zwariowanej parodii muzycznej wszystko jest na opak, a historia bohaterów układa się przewrotnie, inaczej niż w mitycznym oryginale. Jest intryga, żart, ironia i całe mnóstwo komicznych, frywolnych zdarzeń z niezapomnianym „piekielnym galopem” z II aktu, czyli słynnym kankanem. To pozornie lekkie dzieło o znudzonych sobą mitologicznych małżonkach szukających miłosnych przygód porusza tematy, które do dziś nie straciły na aktualności: podwójnej moralności, hipokryzji i nadużywania władzy przez elity. W inscenizacji Opery na Zamku w Szczecinie świat antyczny zastąpił świat mediów – produkcji telewizyjnych, filmowych, internetowych, a akcja rozgrywa się wśród aktorów, celebrytów i gwiazd popkultury. Olimp stał się wielkim show telewizyjnym, ziemia serialem paradokumentalnym, piekło – niskobudżetowym horrorem z przerysowanymi postaciami ze znanych filmów. Scena zamieniła się w studio filmowe, a publiczność będzie obserwatorem wyświetlanej na dużym ekranie „wizji na żywo”…

Jerzy Jan Połoński, reżyser o spektaklu: Założyliśmy, że cały spektakl: sceny, choreografię i sytuacje sceniczne, będziemy układać pod kamery. Będziemy świadkami realizacji filmowo-telewizyjno-serialowej na żywo! Ta na początku śmieszna i nawet troszeczkę trywialna historyjka stała się punktem wyjścia do zabaw formalnych: z dźwiękiem, słowem i… obrazem! (…) Mam nadzieję, że ludzie będą chcieli przyjść po raz drugi, po raz trzeci, ale nie dlatego, że nie będą rozumieli, tylko dlatego, że będą chcieli kolejny raz to przeżywać. Ta operetka jest komunikatywna na każdym poziomie. W naszej realizacji widzowie, którzy kochają ten gatunek, dostaną operetkę, ci, którzy z niego dworują, dostaną coś w rodzaju przymrużenia oka, pewnego dystansu i ironii. Ale również ci, którzy lubią musical i lubią nietypowe, teatralne rozwiązania, znajdą coś dla siebie. (…) Zanim zacząłem robić operetki, a to moja druga w życiu, to byłem absolutnie przekonany, że to absolutnie nie ma sensu. Ale teraz wiem, że ma, pod warunkiem, że zaczniemy to robić po nowemu, nie w sposób nowoczesny, udziwniony, ale używając innych środków wykonawczych, realizacyjnych, inscenizacyjnych i że to może być ciekawy pomost pomiędzy operą a musicalem. Dlatego umówiliśmy się na hybrydę, stworzenie telewizyjnego, krzykliwego, multimedialnego świata, z Olimpem, czyli naszymi obecnymi bogami z telewizji, którzy decydują o naszym „być albo nie być”. Budując te światy, okazało się, że jak to mówił Julian Tuwim można tę „idiotkę operetkę” opowiedzieć dotykając spraw współczesnych i ważnych. Oczywiście operetka zawsze służyła rozrywce, ale można się zastanowić czy ten nowy, kolorowy, krzykliwy świat nie jest, aby zbyt krzykliwy i zbyt jaskrawy. Nie wiem, czy polubię operetki, ale na pewno jest to przeciwnik, z którym miło się „boksuję”, i raczej nie jest to moje ostatnie takie zwarcie.   

Źródło:

Materiał nadesłany

Data publikacji oryginału:

03.12.2024