EN

21.08.2021, 11:17 Wersja do druku

Szafa grająca prawdę ci powie

„Western” w reż. Macieja Masztalskiego z Teatru Ad Spectatores we Wrocławiu na dziedzińcu Browaru Mieszczańskiego. Pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Księżar

Walka dobra ze złem, do której zostaliśmy przyzwyczajeni za sprawą filmowych produkcji, na dziedzińcu Browaru Mieszczańskiego we Wrocławiu nie miała miejsca. Właściwie mieliśmy do czynienia z samym dobrem, zwłaszcza w sensie instrumentalnym. W trakcie dobrze zagranego przez dobrych aktorów dobrego tekstu dobrzy ludzie przez dobrą godzinę mogli się dobrze bawić. Zamiast moralizowania i napięcia związanego z niepewnym rezultatem potyczek sprawiedliwych z łotrami dostaliśmy surrealne opowiastki w równie nadrealnej scenerii. Postaci wzięte z westernowych klisz zaoferowały właściwe im kawałki narracji, jednak na modłę przewrotną i zaskakującą. Rewolwerowiec (Arkadiusz Cyran) nie ustawał w miłosnym zapale do milczącej Dziewki z Armii Zbawienia (Aleksandra Prochownik), Barman (Marcin Chabowski) pilnował, aby przestrzegane były miejscowe zwyczaje, a Dziwka Sally opowiedziała gorzką historię życia, która doprowadziła do nieoczywistych konsekwencji. Przywodzący na myśl Zorro El Seksisto (Krzysztof Kuliński) autoprezentacji dokonał mową wiązaną i takąż dostarczył sercowej porady. Lokalną specyfikę objaśniał i uspójniał całość Narrator (Marcin Misiura).

Źródeł zabawności w spektaklu wskazać można kilka. Jednym z nich był głos wszechwiedzącego narratora, który nie tylko komentował rzeczywistość, lecz także zapowiadał, co się będzie działo, a niekiedy także, jakie dokładnie słowa zostaną wypowiedziane. Z jego osobą związane było też niespodziewane zakończenie całości. Innym źródłem humoru były buńczuczne, często absurdalne relacje postaci z przeszłych zdarzeń: Rewolwerowca – z perypetii oddziału szerzącego ewangelizację obu Ameryk, El Seksista – z krwawego i pełnego przemocy sposobu wchodzenia w relacje z bliźnimi, Dziwki Sally – z tego, jak zawód miłosny pchnął ją na drogę kompulsywnych kastracji. Miłośnicy czarnego humoru mogli poczuć się nasyceni.

Tych, którzy pamiętają, nieobowiązkową z perspektywy wymogów szkolnych, „Trzynastą Księgę Pana Tadeusza”, apokryf hrabiego Aleksandra Fredry, ku sztubackim wspomnieniom skierował poradnikowy monolog El Seksista. Oczywiście apetyt, a przynajmniej tolerancja na humor gruby i pieprzny bardzo by w percepcji tych wierszy pomogły. Sama tylko łotrzykowska konwencja mogłaby nie wystarczyć, aby ze smakiem wysłuchać, a może i wziąć sobie do serca owe zalecenia z zakresu sztuki miłosnej.

Zabawy dostarczała także szafa grająca, centralny rekwizyt niezbyt bogatej scenografii. Potrafiła otóż, po wrzuceniu doń srebrnej ćwierćdolarówki, zagrać piosenkę, którą chciałby usłyszeć donator.  Jako swoisty detektor najbardziej nawet skrywanych pragnień stanowiła narzędzie niebezpieczne i przez niektórych unikane. Wyobraźcie sobie zatem, co się działo, gdy jednak ktoś niewylewny dał się nakłonić.

Całość toczyła się w rozległej przestrzeni, w której dobrze wykorzystane zostały schody (wejście, a właściwie zejście El Seksisty), stoły i możliwość podejścia do widowni. Brak właściwości akustycznych, które oferuje sala teatralna został z nawiązką zrekompensowany przez słuchawki, który każdy widz miał na uszach. Zarówno wygłaszane przez aktorów kwestie, jak i muzyka, w tym  „ballady”, wybrzmiewały więc w sposób niemożliwy do uzyskania bez tych akcesoriów.

Akcja, choć w zasadzie, jak ustaliliśmy z Elą, składała się z szeregu skeczy, głównie indywidualnych popisów aktorskich, toczyła się wartko, znajdując finał godny produkcji spinanej przez górującego nad wszystkim (także dosłownie) Narratora. Niespodziewane jej zwroty, w tym niespotykana w takich przedstawieniach „przerwa” z angażowaniem widzów do zabawy, stanowiły dodatkową atrakcję.

Aktorzy poradzili sobie z rolami i z synchronizacją znakomicie. Ela zwróciła uwagę, że obsadzeni zostali w sposób dalece przewidywalny, zwłaszcza jeśli chodzi o tych troje, którzy regularnie, w każdym przedstawieniu eksponowani są w Ad Spectatores. Komediowy charakter spektaklu zapewne wymagał, aby i tym razem Cyran parodiował superbohatera, a Chabowski sekundował mu nieco w tle. Nieoczywistą atrakcją wieczoru był natomiast rymowany występ Kulińskiego i przez większą część czasu milcząca obecność Prochownik. Jak zwykle świetnie wypadła Dytko, jednak zgodnie z Elą uznaliśmy, że obsadzanie jej według klucza fizycznej atrakcyjności sprawia, że marnuje się jej aktorski talent, którego przejawy zobaczyliśmy choćby ostatnio w „Śledztwie”. Jest to jednak zapewne szerszy problem związany z wyborami repertuarowymi teatru z Hubskiej.

Z punktu widzenia odbiorcy nastawionego na rozrywkę co innego jednak wydaje się ważne. Zabawa w czasie „Westernu” jest w zasadzie gwarantowana, chyba że ktoś nie lubi igrania konwencją, szalonego humoru nie znającego literackich ani ideologicznych świętości, energicznego ruchu scenicznego i zaskakujących przekierowań akcji.

***

Jarosław Klebaniuk – Instytut Psychologii, Uniwersytet Wrocławski

Tytuł oryginalny

Szafa grająca prawdę ci powie

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Jarosław Klebaniuk

Data publikacji oryginału:

20.08.2021