„Berlin, Berlin” Patricka Haudecoeura i Géralda Sibleyrasa w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.
Spektakl „Berlin Berlin” Teatru Współczesnego powstał jako adaptacja komedii francuskich dramaturgów: Patricka Haudecoera i Géralda Sibleyrasa. Gérald Sibleyras jest autorem znanym w Polsce, jego sztuka „Napis” była wielokrotnie wystawiana przez kilka polskich teatrów, a „Ryzykowna zabawa” była jednorazowo zaadaptowana w 2004 roku przez Teatr Scena Prezentacje. Wspólne dzieło obu dramaturgów jest żywiołową komedią, która groteskowo opowiada o życiu w Berlinie w czasach istnienia Muru Berlińskiego.
Mur Berliński to betonowy mur z umocnieniami o długości ok. 156 km, który w latach 1961-1989 oddzielał Berlin Zachodni od Berlina Wschodniego i NRD. Był symbolem Zimnej Wojny – brutalnej rywalizacji państw, którą rozpoczął ZSRR, chcąc poszerzyć swoją dyktaturę na państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym na Polskę. Podczas prób przekroczenia Muru wielu uciekinierów, pragnących normalnego życia po stronie zachodniej, zostało brutalnie zabitych, strzelano również do osób, które przypadkowo za bardzo zbliżyły się do granicy.
Spektakl opowiada o parze narzeczonych, Emmie i Ludwigu, którzy ze wszystkich sił próbują przedostać się na drugą stronę Muru, na Zachód – tam, gdzie mogliby normalnie żyć. Emma wpada na świetny pomysł przebicia się tajnym przejściem na drugą stronę muru poprzez piwnicę swej pracodawczyni. Ale, jak się okazuje, wykonanie tego planu nie jest takie proste, bo do akcji, w wyniku niefortunnych zdarzeń, wkracza Stasi (służba wywiadowcza i tajna policja NRD), a życie wciągniętych w nieoczekiwane zdarzenia głównych bohaterów wisi na włosku…
Wartka fabuła przedstawienia okazała się niebanalna – było dużo zwrotów akcji, nieoczekiwanych zdarzeń, a przy tym nieoczywistych rozwiązań scenicznych. Spektakl jawnie wykorzystuje farsę jako gatunek o określonej konwencjonalności (z zasadami dynamicznej akcji, karykaturalnym obnażeniem ludzkich wad i szczęśliwym zakończeniem), nie używając jednak błahej problematyki, ale przekształcając ją w głębsze przesłanie: następuje obnażenie wad nie konkretnych osób, ale całego systemu niemieckiej propagandy. Wiele groteskowych zdarzeń jawnie wyśmiewało niemiecką poddańczość i głupotę w służbie „wyższej” myśli. Np. znana rosyjska pieśń ludowa „Kalinka” – bardzo rytmiczna i pobudzająca – została użyta jako kołysanka dla schorowanej starszej pani, którą opiekowała się Emma (notabene, starsza pani miała za sobą dosyć mroczną przeszłość w tajnych służbach Stasi).
Scenografia spektaklu była głównie realistyczna, choć być może nieco za słodka i zbyt przyjemna dla oka, jak na pomieszczenia zamieszkiwane czy używane przez enerdowską bezpiekę. Zmiany dekoracji przebiegały podczas krótkich przerw – czas ten został zabawnie wykorzystany: aktor ubrany w mundur żołnierza broniącego Muru przechadzał się przed kurtyną i karykaturalnie demonstrował swoją głupotę i siłę wspartą potęgą karabinu.
Wśród aktorów przede wszystkim wyróżniał się Mariusz Ostrowski (Ludwig) – bardzo uroczy ze swoją nieporadnością i naiwnością oraz jego sceniczna partnerka Lidia Sadowa (Emma), która nie odstawała od swego partnera pasją i zaangażowaniem. Inną osobą, która zachwycała swoją grą aktorską była odtwarzająca rolę Birgit (policjantki Stasi) Joanna Jeżewska: swoim donośnym głosem, sposobem bycia, topornością i brutalnością zachowania zdołała wykreować postać policjantki o iście szwabskim temperamencie, a w swojej karykaturalnie przesadzonej grze i naturalistycznie ujętej postaci (mimo jawnej komiczności) była wprost rewelacyjna.
Spektakl przede wszystkim zachwycał grą aktorską i samym pomysłem – historycznie ważną sytuacją ujętą w humorystyczny rys. Jedynie co przeszkadzało, to nieco naiwne podejście i upraszczanie niektórych okoliczności. Postacie występujące w sztuce mogły być bardziej precyzyjnie określone względem epoki (co nie jest winą aktorów, bo ci grali wyśmienicie, ale raczej wynikało ze schematyzmu rozpisanych ról). Jak wiemy, ówczesna rzeczywistość była po prostu brutalna, a głupota tamtych wydarzeń powodowała bezsilność. Nawet opisując sytuację w sposób komiczny, powinno się zachować realizm czasu.
Cały spektakl oglądało się jednak z zapartych tchem, szybka akcja i ciekawie zbudowana fabuła były wciągające. Pomysł, by ośmieszyć tak fatalną historię, jest rewelacyjny, w dodatku ta realizacja wydobywa na powierzchnię temat krwawej historii komunistycznych Niemiec (dziś wielu młodych Niemców nie jest świadomych zbrodni NRD z tego okresu). A możliwość wypowiadania się o historii, nie przekłamując jej, ale z dystansem do niej, jest jedną z form wychodzenia z traum wojennych i politycznych.