EN

1.06.2023, 10:13 Wersja do druku

Stare ballady, niezmienne romanse

„Ballady i romanse” wg Adama Mickiewicza, w reż. Piotra Soroki, Zdenki Pszczołowskiej i Błażeja Peszka, z Wrocławskiego Teatru Pantomimy na 47. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych. Pisze Aniela Bocheńska z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Czy da się opowiedzieć poezję bez słów? Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego udowadnia, że owszem, a nawet należy, bo wydobył z niej można nowe sensy, jednocześnie udowadniając, że pozorne archaizmy niezmiennie znaczą. Wrocławska Pantomima zaprezentowała na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych „Klasyka Żywa” spektakl według „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza, zbioru wierszy, którego wydanie w 1822 roku przyjmuje się za początek romantyzmu w literaturze polskiej. Według w tym wypadku znaczy tyle, że wybrano trzy ballady – „Romantyczność”, „Świteź”, „Lilije” – każdą zrealizował inny reżyser. Poszczególne części połączyła minimalistyczna scenografia Anny Oramus i muzyka wykonywana na żywo przez Magdę Pasierską (wokal) i Szymona Tomczyka (instrumenty).

„Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. –”

W „Romantyczności” Agnieszka Dziewa i Eloy Moreno Gallego tańczą historię Karusi i jej tęsknoty za nieżyjącym Jasieńkiem. Neonowe, różowo zamglone światło latarni przenosi nas w świat na pograniczu nocnej fantazji i klubowego transu. Niemniej reżyseria Piotra Soroki jest jednowymiarowa, skupia się na dwóch szukających się ciałach (z których co najmniej jedno musi być nagie), nie opowiada o nieszczęśliwej miłości, która odwraca od świata – tylko o pożądaniu. Sprowadzenie do cielesności sztandarowego utworu polskiego romantyzmu może jest nowym i ciekawym odczytaniem, ale mnie znużyło. Aktorom trzeba oddać, że ruszają się wspaniale, ale choreografia, którą wykonują nie przywraca bogactwa znaczeń ballady, w której Mickiewicz „serce” rewolucyjnie przeciwstawił „szkiełku i oku”.

„W wodach gadanie cichego pacierza,
I dziewic żałośne modły”.

„Świteź” w interpretacji Zdenki Pszczołowskiej uświadomił mi, że to nie tylko mistyczna opowieść o odbijającym się w stawie Księżycu, ale niesamowity utwór o „nie-miejscu pamięci”. Na koniec jezioro (rodzaj foliowej kapsuły) zostaje przez Pana na Płużynach owinięte folią bąbelkową, jakby w wyrazie naiwnej nadziei, że ludobójstwo otoczone pamięcią, się nie powtórzy. Pięciorgu aktorom towarzyszy wokaliza Magdy Pasierskiej, która zapewnia na zmianę, że wojna będzie lub że nie ma mowy, nigdy więcej. Pozostajemy z ciszą, która brzmi aktualne.

„Niewiasto — rzecze stary —
Więc ci nie żal rozboju,
Ale tylko strach kary?
Idźże sobie w pokoju,
Rzuć bojaźń, rozjaśń lica”.

„Lilije” to jedyna część spektaklu, w której aktorzy wypowiadają tekst Mickiewicza (towarzyszy im też z offu). Izabela Cześniewicz stworzyła przejmującą postać Pani. Błażej Peszek opowiada o kobiecie uwięzionej w patriarchalnej społeczności. Nawet po zamordowaniu męża, jego widmo wraca do zbrodniarki nie tyle jako wyrzut sumienia, ale żeby udowodnić, że żona jest jego własnością. Kwestie pustelnika wygłasza Magda Pasierska, co powoduje, że poszukiwanie rady zamienia się w przejmującą rozmowę kobiet.

Etiudy układają się w historie o pożądaniu, ludobójstwie i desperacji. Reżyser „Liliji” na spotkaniu po spektaklu odpowiedział dociekliwemu dziennikarzowi, że klasyki nie trzeba ożywiać – ani dekonstruując, ani wywracając do góry dnem, ani robiąc z niej wycinanek. Klasyka broni się sama, a czytana poprzez soczewkę współczesnego myślenia, wiele nam mówi o rzeczywistości, w której żyjemy – co pokazują dwie z zaprezentowanych w przedstawieniu etiud.

47. Opolskie Konfrontacje Teatralne „Klasyka Żywa”, 28 maja–3 czerwca 2023

Aniela Bocheńska – studentka etnologii i antropologii kulturowej drugiego stopnia na Uniwersytecie Warszawskim.

Źródło:

Materiał własny