EN

27.02.2023, 09:44 Wersja do druku

Śmiechem odganiać łzy

„Drapando, czyli atak zamszałego starucha" Szymona Jachimka w reż. Tomasza Valldala Czarneckiego w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. mat. teatru

Ostatnio w twórczości dla dzieci często poruszany jest temat choroby a nawet śmierci. Dotyczy to także teatru. W końcu cierpienie w mniejszym czy większym stopniu wpisane jest w życie każdego człowieka. Niezależnie od wieku. Czy trzeba o tym rozmawiać z dziećmi? Tak. Może to pomóc tym dotkniętym chorobą łatwiej znosić cierpienie, a może nawet pozwolić na chwilę zapomnieć o bólu, otoczeniu zaś wzbudzić wobec nich empatię.

Ale nie należy tego robić na smutno. Dlatego w literaturze czy na scenie trzeba stwarzać też takie sytuacje, które będą dzieci bawić. I Szymonowi Jachimkowi udało się to w sztuce „Drapando, czyli atak zamszałego starucha”.

Czy dlatego, że jest artystą kabaretowym, człowiekiem z natury obdarzonym poczuciem humoru?  Czy dlatego, że oparł się na wzorcach przeniesionych z własnej rodziny?

Dwie z postaci, Mami, Magdaleny Bochan-Jachimek i Katie, Jany Jachimek do pewnego stopnia grają tu siebie. Chorą na atopowe zapalenie skóry dziewczynkę i jej matkę. Oczywiście używając do tego środków aktorskich. W efekcie są nie tylko wiarygodne, ale i twórcze. Rola ojca, nazwanego Dadim, przypadła na scenie Łukaszowi Przykłockiemu, który  wiarygodnie zagraną troską o dziewczynkę i bezradnością wobec jej choroby, bardzo porusza publiczność.

Brata, chwilami, buntującego się przeciw wprowadzonym w domu, w imię dobra Katie, restrykcjom, a chwilami znów wszelkimi sposobami usiłującego rozbawić cierpiącą siostrę, żywiołowo gra Antoni Kwintal.

W części realistycznej rolę obcesowego, a nawet okrutnego wobec chorego dziecka, lekarza do bólu oschle przedstawia Filip Łach. Kryje się też tu nieco uszczypliwej ironii pod adresem szkolnictwa.

Ale jest i w spektaklu  fantastycznie barwna, przezabawna warstwa bajkowa, w której upostaciowane lekarstwa walczą z chorobą. Tu i choreograf Michał Cyran, inspirowany  muzyką Ignacego Wiśniewskiego, i kostiumografka Kalina Konieczny ożywili sceniczne wizje przepiękną plastyką obrazu i ruchu.

Dermikrem Nikodema Bogdańskiego, bardzo dobrze ogrywający swoją lalkę-miniaturkę, AZS i Mędrzec Pawła Klowana, Purafin Leszka Andrzeja Czerwińskiego, a zwłaszcza, olśniewająca też kostiumem, Dieta Aleksandry Ożóg i oczarowująca giętkością Hipolicyna Julii Witulskiej, porywają wręcz publiczność.

Reżyser Tomasz Czarnecki bardzo dobrze zrównoważył realizm z fantazją. Osobom znajdującym się w sytuacji podobnej do bohaterów spektaklu, pokazuje, jak nie załamując się żyć z chorobą, od której nie da się uciec, ale można ratować się fantazją i śmiechem odganiać łzy.  I, co bardzo istotne, uczy ludzi empatii wobec cudzego cierpienia.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak